Sensacyjna deklaracja USA, jest ultimatum dla Putina i Ukrainy. Nagły zwrot, cały świat wstrzymał oddech

Pełnoskalowa wojna w Ukrainie trwa już ponad trzy lata. Choć władze USA pragną zakończenia konfliktu, to rosyjska agresja nie ustaje. W Niedzielę Palmową miał miejsce brutalny atak rakietowy na Sumy, w wyniku którego śmierć poniosło wielu cywilnych ludzi. Jak się okazuje, administracja Trumpa ma już dosyć. Właśnie wprost powiedzieli o ultimatum ws. pokoju.
Wojna w Ukrainie trwa już trzy lata. Tragiczny bilans konfliktu
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę, nie wydając formalnego oświadczenia wojennego. Po wcześniejszym skoncentrowaniu znacznych sił militarnych przy granicy, rosyjskie wojska uderzyły na Ukrainę z kilku kierunków – zarówno z własnego terytorium, jak i z terenu Białorusi. Już w pierwszych godzinach konfliktu ukraińska infrastruktura wojskowa – w tym centra dowodzenia, magazyny uzbrojenia oraz lotniska – została zaatakowana z powietrza i przy użyciu rakiet. Jednocześnie rozpoczęły się zacięte walki lądowe, a starcia piechoty, czołgów oraz zmasowane bombardowania miast szybko stały się brutalną codziennością.
Rosja intensyfikowała również działania propagandowe i dezinformacyjne, mające na celu osłabienie morale ukraińskiego społeczeństwa oraz wywołanie podziałów wśród sojuszników Ukrainy na Zachodzie.
ZOBACZ: Kokainowa saga Ziobry. Czy Mosad go oszukał?
W obliczu tej brutalnej agresji społeczność międzynarodowa, w tym Polska, z napięciem śledziła rozwój sytuacji. Polacy jednak nie pozostali obojętni wobec dramatu rozgrywającego się tuż za wschodnią granicą. Wręcz przeciwnie – od pierwszych dni wojny społeczeństwo wykazało ogromne zaangażowanie i solidarność. W całym kraju spontanicznie organizowano punkty pomocy humanitarnej, zbiórki darów, a także miejsca tymczasowego schronienia dla uciekających przed wojną Ukraińców.
Setki tysięcy ludzi włączyło się w niesienie pomocy – oferując transport, żywność, środki higieniczne, opiekę medyczną oraz otwierając drzwi swoich domów dla potrzebujących. Był to przejmujący wyraz empatii, współczucia i jedności, który na zawsze pozostanie ważnym aktem dobroci i solidarności Polaków na międzynarodowej arenie politycznej.

Pełnoskalowa wojna trwa już ponad trzy lata, choć jej intensywność zmienia się w zależności od sytuacji na froncie i decyzji politycznych. Obecnie nowym czynnikiem, który wpływa na dalszy przebieg konfliktu, jest zmiana władzy w Stanach Zjednoczonych. Po wygraniu wyborów przez Donalda Trumpa zaczęto skupiać się na zakończeniu wojny, choć nie do końca wiadomo, na jakich warunkach miałoby się to odbyć – i przede wszystkim, czyje interesy zostaną w tym procesie uwzględnione.
Niewiarygodne, co nagle zrobili wszyscy kibice Legii w Londynie. Zdjęcia niosą się po sieciRosyjskie ataki na Ukrainę nie ustają
W minioną niedzielę, w dniu szczególnym zarówno dla katolików, jak i prawosławnych — podczas obchodów Niedzieli Palmowej — Rosja przeprowadziła kolejny brutalny atak na północno-wschodnią Ukrainę. Celem ostrzału rakietowego stało się miasto w obwodzie sumskim. W momencie eksplozji wielu mieszkańców było w drodze do cerkwi lub właśnie wracało z nabożeństwa. To, co miało być dniem modlitwy i rodzinnego spokoju, zamieniło się w sceny grozy, chaosu i bólu.
W wyniku ataku życie straciły 34 osoby, a ponad 114 zostało rannych — wśród nich kobiety i dzieci. Świadkowie mówią o scenach pełnych paniki i dramatycznych próbach ratowania rannych.
Babcia wracała z cerkwi z gałązkami, rozmawiałam z nią przez telefon, kiedy nagle nastąpił wybuch. Byłam przerażona... — relacjonowała jedna z Ukrainek.
Lokalne służby ratunkowe natychmiast ruszyły na pomoc, jednak ogrom zniszczeń i liczba ofiar znacząco utrudniały akcję. Wielu poszkodowanych wciąż walczy o życie w przepełnionych szpitalach.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w poruszającym wpisie na Telegramie podkreślił brutalność rosyjskiego ataku, który uderzył w „zwyczajną ulicę, zwyczajne domy i szkoły – wtedy, gdy ludzie szli do cerkwi”.
Na światową skalę to wydarzenie odbiło się szerokim echem. Międzynarodowi przywódcy nie kryli oburzenia, potępiając bezlitosny atak na cywilów i wzywając do pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności. Głos zabrał również prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, który skomentował tragiczne wydarzenia podczas podróży z Florydy do Waszyngtonu.
Trump nie szczędził słów krytyki wobec sytuacji, zaznaczając, że atak był "strasznym błędem", a cała wojna — jego zdaniem — to efekt niewłaściwej polityki obecnych władz USA.
Myślę, że to było okropne. Powiedziano mi, że Rosjanie popełnili błąd. Ale uważam, że cała ta wojna jest przerażająca. Nigdy nie powinna się wydarzyć. To jest wojna Bidena, nie moja wojna — powiedział Trump.

Amerykański prezydent dodał również, że jego celem jest jak najszybsze zakończenie konfliktu, aby – jak zaznaczył – uratować wiele istnień. Tego rodzaju wypowiedź tylko podsyca debatę wokół roli Stanów Zjednoczonych w wojnie w Ukrainie. Teraz jak się okazuje, administracja Trumpa postawiła ultimatum ws. pokoju na wschodzie. Zaskakujące doniesienia.
ZOBACZ TEŻ: Trudno uwierzyć, co zrobili kibice Legii w Londynie. Anglicy aż wyciągali telefony. Huczy o nich cały świat
Ultimatum USA ws. pokoju na Ukrainie
Stany Zjednoczone mogą wkrótce zrezygnować z roli mediatora w procesie pokojowym między Rosją a Ukrainą – taką zapowiedź złożył dziś sekretarz stanu USA, Marco Rubio. Jak poinformował, jeśli w najbliższych dniach nie pojawią się jednoznaczne i konkretne sygnały wskazujące na realną szansę zawarcia porozumienia, administracja amerykańska zakończy swoją dyplomatyczną misję w tym zakresie.
Rubio, wywodzący się z Partii Republikańskiej, podkreślił, że prezydent Donald Trump nadal wierzy w możliwość zakończenia konfliktu na drodze negocjacji, jednak – jak zaznaczył – cierpliwość Waszyngtonu ma swoje granice.
USA są gotowe zrezygnować z prób osiągnięcia pokoju między Rosją i Ukrainą, jeśli nie pojawią się sygnały, że do porozumienia faktycznie może dojść - stwierdził Marco Rubio.
Słowa sekretarza stanu mogą być postrzegane jako ostrzeżenie dla obu stron konfliktu, ale przede wszystkim jako sygnał, że Ameryka nie zamierza bez końca uczestniczyć w rozmowach, które – jak wskazują ostatnie miesiące – nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.
Choć deklaracja Rubio nie oznacza natychmiastowego zakończenia amerykańskiego udziału w wysiłkach pokojowych, to jasno pokazuje zmianę tonu i strategii. USA zdają się coraz bardziej sygnalizować, że ich cierpliwość wobec stagnacji dyplomatycznej jest na wyczerpaniu.
Jeśli w najbliższych dniach nie nastąpi wyraźny przełom, Waszyngton może wycofać się z aktywnej mediacji, skupiając swoją uwagę na innych zapalnych punktach globu, np. Iranie czy Strefie Gazy.





































