Przełom w sprawie podpalenia przy Marywilskiej. Są pierwsi podejrzani
Miesiące śledztwa, analiza tysięcy godzin nagrań i wreszcie – konkretne nazwiska. Prokuratura Krajowa stawia sprawę jasno: pożar hali przy ulicy Marywilskiej 44 nie był przypadkiem, a aktem rosyjskiego sabotażu. Poznaliśmy tożsamość domniemanego organizatora zamachu.
To był jeden z największych pożarów w powojennej historii Warszawy. W maju 2024 roku w zgliszczach hali targowej Marywilska 44 dorobek życia straciły setki kupców. Przez długi czas pytania o przyczyny zdarzenia pozostawały bez odpowiedzi, a teorie spiskowe mnożyły się w internecie. Dziś śledczy odkrywają karty, wskazując bezpośrednio na wschodni ślad.
Czerwona nota za "architektem" pożaru
Jak wynika z ustaleń dziennikarzy śledczych, kluczową postacią w sprawie jest 36-letni obywatel Ukrainy, Ołeksandr Warywoda (Oleksandr V.). Mężczyzna zapadł się pod ziemię, ale wymiar sprawiedliwości ruszył za nim w pościg na skalę międzynarodową.
Wystawiono za nim:
- List gończy.
- Europejski Nakaz Aresztowania (ENA).
- Czerwoną notę Interpolu (najwyższy stopień poszukiwań międzynarodowych).
Śledczy uważają, że to właśnie Warywoda był "mózgiem" operacji na poziomie wykonawczym – zwerbował ludzi, dostarczył instrukcje i nadzorował przebieg akcji, działając na zlecenie rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU).
Zlecenie z Telegrama
Szczegóły operacji, do których dotarły media, mrożą krew w żyłach. Sabotaż nie był dziełem wyszkolonych komandosów, ale "amatorów" zwerbowanych przez internet. Mechanizm działania przypominał inne akty dywersji w Europie:
- Werbunek: Rosyjskie służby lub ich pośrednicy (tacy jak Warywoda) szukali chętnych na rosyjskojęzycznych kanałach w komunikatorze Telegram.
- Zadanie: Podpalenie wielkopowierzchniowego obiektu w zamian za wynagrodzenie (często w kryptowalutach).
- Dowód: Warunkiem wypłaty było przesłanie nagrania wideo dokumentującego pożar.
Ważne: Zatrzymano już 18-letniego Białorusina, Daniiła B., który miał być jednym z bezpośrednich wykonawców. To on, na polecenie Warywody, miał nagrywać płonącą halę, by potwierdzić "wykonanie zlecenia" przed mocodawcami z Moskwy.
To element wojny hybrydowej
Eksperci ds. bezpieczeństwa nie mają wątpliwości – pożar Marywilskiej to element szerszej strategii Rosji, mającej na celu destabilizację sytuacji w Polsce i innych krajach NATO. Podobne incydenty (próby podpalenia fabryk farb, sklepów wielkopowierzchniowych czy infrastruktury krytycznej) odnotowano m.in. na Litwie i we Wrocławiu.
Cel jest prosty: wywołać strach, chaos gospodarczy i podważyć poczucie bezpieczeństwa obywateli, angażując do tego "jednorazowych" agentów, często nieświadomych, w jak wielkiej grze politycznej biorą udział.
Co dalej ze śledztwem?
Sprawa jest rozwojowa. Choć zidentyfikowano bezpośrednich organizatorów i wykonawców, służby wciąż badają przepływy finansowe, które umożliwiły sfinansowanie akcji. Poszukiwania Ołeksandra Warywody trwają na całym świecie. Jego schwytanie może być kluczem do ujawnienia kolejnych ogniw w łańcuchu rosyjskiej dywersji w Europie.
Dla kupców z Marywilskiej to gorzka satysfakcja – wiedza o sprawcach nie zwróci im straconego majątku, ale jest dowodem na to, że państwo polskie potrafi zidentyfikować wrogie działania, nawet te ukryte za zasłoną cyfrowego werbunku.