Skandal na cmentarzu. Poszedł na cmentarz i nie znalazł grobu bliskich, ksiądz sprzedał miejsce
Regularnie odwiedzający grób swoich najbliższych pan Janusz przeżył ogromny szok, kiedy chcąc zapalić znicz, zastał skopaną ziemię, przygotowaną pod grobowiec dla innej rodziny. Zawiadujący cmentarzem ksiądz zrzuca odpowiedzialność na grabarza, zaś pan Janusz zgłosił sprawę na policję.
Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.
Skandal na cmentarzu
Na jednym z polskich cmentarzy doszło do skandalicznego aktu sprzedaży miejsca pochówku i skopania czynnego grobu, którego miejsce ciągle widniało w kościelnych księgach.
To był normalny dzień dla pana Janusza, który jak zazwyczaj udał się na cmentarz, by zapalić na grobie swych najbliższych świeczkę i odmówić w ich intencji modlitwę. Kiedy dotarł na miejsce, przeżył niemały szok i zmieszanie, albowiem w miejscu spoczynku swej rodziny zastał skopaną ziemię, na której były pozostałości dobrze znanych mu nagrobków.
- Jak już minął mi szok, to pojechałem do pracy i powiadomiłem rodzinę. Po kilku dniach udaliśmy się do księdza - mówił w rozmowie z dziennikarzem "Interwencji" w telewizji "Polsat" mężczyzna.
Sprzedaż miejsca i skopanie grobów
- Po dłuższej rozmowie ksiądz stwierdził, że groby zostały usunięte, gdyż podobno były zaniedbane, zarośnięte. A to jest nieprawdą, bo osobiście tam jeździłem i porządkowałem je. Byłem raz, dwa razy w miesiącu - opowiadał pan Janusz. Według jego relacji, proboszcz po rozmowie z nim przyznał, iż szczątki będące w rodzinnym grobie mężczyzny nie zostały naruszone i jeśli przedłuży miejsce pochówku na kolejne lata oraz postawi nowe nagrobki, sprawa zostanie załatwiona. Biznes to biznes można by pomyśleć. Pan Janusz wykupił miejsce jakiś czas temu. Ono nadal obowiązywało.
Trudno powiedzieć jakie motywacje miał duchowny, lecz zarządził skopanie grobu, a miejsce to zostało sprzedane nowej rodzinie. Kiedy okazało się, iż dusze zmarłych upomniały się o swoje szczątki, ksiądz znalazł rozwiązanie w portfelu pana Janusza. Wykupienie miejsca to koszt 800 zł, zaś postawienie nowych nagrobków ok. 10 tys. zł.
Tłumaczenie księdza
- To było tam takie byle co i tego nikt nie pielęgnował od lat. No i kopacz, tutaj stąd, grabarz, widział, że to nieoznakowane. No zarządził się i stało się - mówił "Interwencji" duchowny, który winien wiedzieć, iż każde "byle co" na cmentarzu, skrywa wielką Bożą tajemnicę. Pan Janusz zgłosił sprawę na policję, która nie stwierdziła umyślnego działania duchownego, zostawiając mężczyznę samego z problemem. Wątpliwa moralnie propozycja proboszcza zawiera jednak i drugi problem. Wszak owo miejsce zostało już sprzedane.
- A co w przypadku, jeśli ktoś z tej rodziny rezerwującej na przykład umrze za rok? - zadawał pytanie umartwiony pan Janusz.
Polskie cmentarze
Uczynienie z cmentarzy miejsc handlu kwaterami jest z gruntu niemoralne. Człowiek przeżywszy swój żywot w Rzeczypospolitej, powinien mieć zapewnione godne miejsce i pochówek. A przynajmniej winny być zapisy ustawowe na tyle uregulowane, by dane miejsce było wieczyste. Materialna żądza skopała już niejeden powstańczy grób i niejednego poczciwego człowieka, który całe swe serce oddał Rzeczypospolitej.
Każdy usiłujący zgłębić genealogię swego rodu wie, iż cmentarze są ostatnim miejscem, w którym można się czegoś dowiedzieć, zważywszy kaprysy ich zarządców. Wybacz drogi czytelniku za to porównanie, lecz nawet słonie przychodzą w miejsca spoczynku kości swoich bliskich, które są dla nich nienaruszalne. Każde miejsce pochówku skrywa za sobą żywot. A Boża to jest rzecz, nie człowiecza.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Brzydkie zachowanie księcia Harry'ego? Gdy Elżbieta II umierała, on kłócił się z ojcem o Meghan
Białystok: Afera w Archidiecezji Białostockiej. Ksiądz prowadził mszę pod wpływem alkoholu
Opoczno: Kompletnie pijany kierowca woził pasażerów. Autobus wylądował w rowie
Źródło: interwencja.polsatnews.pl/RadioZET.pl
Będzie nam miło, jeśli jutro rano odwiedzisz naszą stronę główną - Goniec.pl