Mknął "korytarzem życia", teraz Rutkowski się tłumaczy z wybryków na drodze. "Nie było zagrożenia"
Krzysztof Rutkowski tłumaczy się z ostatnich kontrowersji. Jakiś czas temu kierowca wiozący byłego detektywna ominął korek uliczny, przejeżdżając przez tzw. korytarz życia. Za to zachowanie grozi mu teraz spory mandat. Do sieci trafiło także nagranie z całego zdarzenia. Oto jak komentuje je sam zainteresowany.
Krzysztof Rutkowski słynie ze swojego drogiego życia
Krzysztof Rutkowski od lat wzbudza ogromne kontrowersje wśród opinii publicznej. Wszystko ze względu na swoje wypowiedzi oraz luksusowe życie, którym chętnie chwali się na Instagramie. Obecnie były detektyw często podróżuje swoim drogim czarno-pomarańczowym autem z tablicą rejestracyjną “E7 ZORRO”. Zdjęcia pojazdu można znaleźć w galerii na dole strony.
Jakiś czas temu na celebrytę natknęli się inni kierowcy, którzy zarejestrowali łamanie przez niego przepisów ruchu drogowego. Teraz gwiazdor postanowił odnieść się do całych zarzutów. Trudno uwierzyć w to, co powiedział.
Nagle Majdan przerwał wywiad Małgorzaty Rozenek. Prowadzący wybuchnął śmiechem po tym, co po chwili powiedziała Tomasz Kammel wygadał się na oczach wszystkich. Powiedział, co go naprawdę łączy z WojewódzkimKrzysztof Rutkowski tłumaczy się ze zdarzenia
Wspomniane nagranie pojawiło się na profilu “Bandyci drogowi” w serwisie X. Widać na nim, jak samochód Krzysztofa Rutkowskiego omija korek uliczny tzw. korytarzem życia. Przypomnijmy, że jest to przestrzeń na drodze tworzona przez kierowców w celu ułatwienia przejazdu karetom czy innym służbom. Z zamieszczonego wpisu wyczytać można, że do całego incydentu doszło w czwartek, 5 grudnia 2024 roku.
5 grudnia 2024 roku w godzinach porannych na autostradzie A2 w kierunku Warszawy BMW 7 Rutkowskiego o numerach rejestracyjnych "E7 ZORRO", korzystając z utworzonego przez innych kierujących korytarza życia z uwagi na kolizję/wypadek, przejeżdża jak gdyby nigdy nic, dodatkowo mrugając awaryjnymi. - napisano w serwisie X.
ZOBACZ: Trudno uwierzyć, co Sylawia Peretti zobaczyła na grobie syna. Od razu odpowiedziała w sieci
Nagranie wywołało oczywiście spore oburzenie wśród internautów, którzy zaczęli masowo krytykować zachowanie Rutkowskiego oraz udostępniać dalej wspomniany film. Z tego powodu do akcji wkroczyć postanowił sam zainteresowany, który w rozmowie z “Faktem” podkreślił, że nie prowadził auta, a całe zdarzenie nie powodowało niebezpieczeństwa na drodze.
Jechaliśmy do Warszawy na umówione spotkanie, mieliśmy już mało czasu. Pracowałem na komputerze, a prowadził kierowca, który jest ratownikiem medycznym. Przejechał kawałek, ale to nie było na zasadzie, że jedzie "korytarzem życia", tylko skorzystał z wolnego przejazdu i tyle. Nie wiem, dlaczego był korek, bo wypadku nie było na 100 proc. Nie jechały żadne służby, a korek był chyba z powodu mgły. Czy było jakieś zagrożenie? Nie było żadnego - skomentował 64-latek.
To może grozić kierowcy oraz Krzysztofowi Rutkowskiemu
Warto dodać, że detektyw bez licencji do całej sprawy odniósł się także podczas rozmowy z portalem “Moto.pl” W trakcie wywiadu gwiazdor podkreślił, że nie rozumie, dlaczego nagranie wywołało aż taką furorę w sieci. Po raz kolejny zaznaczył, że zachowanie jego kierowcy nie spowodowało zagrożenia dla innych uczestników ruchu.
Ten korytarz życia nie miał absolutnie żadnego odniesienia do stanu faktycznego, ani jakiegokolwiek wypadku, bo wypadku nie było. Była lekka mgła, która spowodowała korek. (...) Nie rozumiem, czemu to robi taką furorę. Korytarza życia tutaj nie było! To było tylko i wyłącznie wyprzedzenie samochodów wolnym pasem przejazdowym - tłumaczył.
ZOBACZ: Zenek Martyniuk w końcu się wygadał. Poszło o Sylwestra w TVP
Do zdarzenia odnieść się zdecydowali także dziennikarze portalu “Moto.pl”, którzy poinformowali, że kierowca gwiazdora może dostać mandat od policji w wysokości od 500 do 2500 złotych oraz 8 punktów karnych. W przypadku, gdy Rutkowski nie poda, kto kierował samochodem w trakcie wykroczenia, to dostanie nawet 8000 złotych kary. Pracownicy serwisu postanowili także skrytykować zachowanie celebryty.
Rozumiemy, że ani 2500 złotych, ani nawet 8000 złotych nie robi wrażenia na słynnym, który często epatuje swoim bogactwem. Taką kwotę pewnie wydaje na sznurówki i powiedziałby o tym dziennikarzom z charakterystycznym uśmiechem. (...) Pan Krzysztof w wywiadach zawsze podkreśla, że pomaga ludziom, a w rzeczywistości on albo ktoś z jego najbliższego otoczenia postawił się ponad prawem. To niezgodne z prawem, nieetyczne i po prostu nieeleganckie - można przeczytać na stronie serwisu.