Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Rozrywka > Maciej Stuhr dostał pytanie o ojca i nie wytrzymał, nerwowa reakcja. Wyjawił, jak wyglądało ich pożegnanie
Patryk Idziak
Patryk Idziak 03.02.2025 16:35

Maciej Stuhr dostał pytanie o ojca i nie wytrzymał, nerwowa reakcja. Wyjawił, jak wyglądało ich pożegnanie

Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr
fot. KAPiF

Maciej Stuhr w ostatnim wywiadzie kolejny raz wspominał zmarłego ojca. Opowiedział m.in. o tym, jak wyglądało ich ostatnie pożegnanie – co powiedział, jak wyglądał, co się z nim wtedy działo. Nieoczekiwanie wyznał też, że wstydził się za Jerzego Stuhra. Powód był oczywisty. W pewnym momencie nerwowo wypalił na pytanie aktorki, które wyraźnie wyprowadza go już z równowagi: “Pani wciąż mnie pyta (…)”.

Jerzy Stuhr jeszcze za życia był opłakiwany przez rodzinę

Jerzy Stuhr przez lata walczył z chorobą nowotworową, która po przerwie wróciła silniejsza. Przed śmiercią nie był w pełni sił, choć temat problemów zdrowotnych czynił w swoim domu tematem tabu. Wiadomo jednak, że szpitale odwiedzał regularnie. Zmarł 9 lipca 2024 roku w wieku 77 lat. Informację o śmierci ojca potwierdził Maciej Stuhr.

Obaj aktorzy nie byli ze sobą szczególnie blisko, mimo że ich relacje z czasem uległy znaczącej poprawie. Jak opowiadał Maciej Stuhr w jednym z wywiadów, ojciec poświęcał się częściej karierze niż rodzinie. Jerzy Stuhr sam zresztą przyznał to w rozmowie z VIVĄ!: “Jeśli czegoś czasami żałuję, to dzieciństwa Maćka i jego siostry, które gdzieś mi umknęło, przeleciało przez palce. To są koszta pracy, kariery”.

Po śmierci ojca Maciej Stuhr podkreślił w programie “Bez polityki”, że naturalnie przeżywał jego cierpienie, jednak żałoba trwała jeszcze za życia aktora.

U nas ten proces żałoby, może to będzie bardzo brutalne, co teraz powiem, i może nawet nie na miejscu, ale on trwał już za jego życia. Już za nim tęskniliśmy jeszcze zanim go zabrakło fizycznie – powiedział wówczas.

Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Jerzy Stuhr
fot. KAPiF
Tomasz Jakubiak przed chwilą zabrał głos. Z każdej strony posypały się gratulacje

Maciej Stuhr wstydził się za ojca. "Mieszanka uczuć. Wściekłości, wstydu..."

Gdy Jerzy Stuhr poczuł, że zbliża się koniec jego życia, zapragnął zostawić po sobie ostatnie świadectwo. Za namową bliskich ponownie zaczął pisać, zaszywając się na całe dnie w swoim gabinecie, gdzie pieczołowicie przygotowywał ostatnią książkę – “Z biegiem dni”. Biografię w formie pamiętnika wydano po jego śmierci, ale – jak zapewniał w rozmowie z Gońcem przedstawiciel Wydawnictwa Literackiego, Marcin Baniak, 90% procesu wydawniczego przebiegło za życia aktora: “Jerzy Stuhr przed śmiercią, niemal do ostatniej chwili, pracował nad książką, nad ostatnimi uzupełnieniami. Tekst jest więc przez autora skończony i zaakceptowany w całości, podobnie okładka oraz wybór ilustracji”.

W książce aktor tłumaczył się ze swojego wybryku z jazdą pod wpływem alkoholu. Maciej Stuhr w najnowszym wywiadzie z “Gazetą Wyborczą” zdradził, że było mu wstyd za ojca.

Mieszanka uczuć. Wściekłości, wstydu… Przecież nie dumy. No nie powinniśmy (wstydzić się za rodziców – red.), ale się wstydziłem. Była też rozpacz, bo ja wiedziałem, być może jako jeden z niewielu, co to znaczy tak naprawdę. Bo to, co się stało, było nie do obrony – tłumaczył.

Przede wszystkim Jerzy Stuhr przez długi czas bagatelizował to, czego się dopuścił. Konsekwencją jego nieprzemyślanych słów, którymi później podzielił się w sieci, było osłabienie jego renomy w show-biznesie oraz utrata kontraktów reklamowych przez jego syna.

Natychmiast (wypadek odbił się na moim życiu zawodowym – red.). Na drugi dzień straciłem kontrakt reklamowy. Ale to jest tylko kwestia pieniędzy, nie dotknęła mnie tak bardzo. Wiedziałem od początku, że oburzenie i ostracyzm pójdą szeroką ławą – mówił Maciej Stuhr w rozmowie z “Wyborczą”.

Na domiar złego, Jerzy Stuhr nie słuchał rad innych osób, choćby to byli jego najbliżsi. Nie wiedział, jak działają media społecznościowe i jak wielkim echem potrafi ponieść się niepozorne zdanie, a mimo to wciąż odpowiadał na niewygodne pytania dziennikarzy. Odrzucał czyjąś opinię, ale bez skrępowania sam krytykował innych – syn aktora nie słyszał od niego ciepłych słów.

Ja z krytycyzmem taty pół życia przeżyłem, dopóki nie przeczytał w jakimś moim wywiadzie, że mnie to trochę uwiera. I dopiero potem zaczął mnie trochę chwalić. Właściwie pochwał od taty nie słyszałem do wczesnej starości – zdradził Maciej Stuhr.

Jak wobec tego wyglądało ich ostatnie pożegnanie?

Maciej Stuhr
fot. KAPiF

Chwycił go za rękę. Maciej Stuhr ten obraz zapamięta do końca życia

Do tej pory kilkukrotnie zdarzyło się Maciejowi Stuhrowi rozmawiać o śmierci ojca i emocjach, które mu wtedy towarzyszyły. W odpowiedzi na pytania o to, jak się czuje ze stratą, początkowo cierpliwie tłumaczył, że to bolesne przeżycie, a jednak zdążył się do niego dobrze przygotować. Wiedział przecież, że ojciec nie zdoła długo stawiać oporu wobec postępujących problemów zdrowotnych.

Teraz jednak, we wspomnianym wywiadzie z “Gazetą Wyborczą”, Maciej Stuhr miał już dość. Może nie okazał rozgniewania, ale dało się odczuć, że temat jego odczuć go nuży i poniekąd irytuje.

Pani wciąż mnie pyta o ból, a ja nie mogę o nim opowiadać, bo prawie w ogóle go nie czuję. Umarł, bo każdy umiera. I tyle. Koniec. Ból był wtedy, gdy tato spowodował wypadek po wypiciu alkoholu i wygadywał potem głupoty. To był ból – zaznaczył.

Mimo to 49-latek opowiedział, jak dokładnie wyglądało ich ostatnie pożegnanie. Obserwował agonię ojca ze świadomością, że ten może go nie rozpoznawać – powoli tracił kontakt ze światem, majaczył i zawieszał wzrok. Maciej Stuhr podszedł jednak do łóżka i chwycił rękę ojca. A wtedy wydarzyło się coś, co zostanie w jego pamięci na zawsze.

Nie wiem, czy był świadomy mojej obecności, bo już trochę odpływał. Chociaż kiedy chwyciłem go za rękę, zaczepił na mnie przytomny wzrok, którego nie zapomnę do końca życia. W moim sercu zostanie, to jako nasze pożegnanie. Powiedziałem, że go kocham – wyznał Maciej Stuhr.

Czytaj także: Joanna Trzepiecińska wylądowała na SORze. Kiedy usłyszała diagnozę, zamarła

Maciej Stuhr
fot. KAPiF