Nie do wiary, co dzieje się z ciałem podczas kremacji. Większość ludzi nie ma pojęcia, wystarczy 60 minut

Pan Robert to grabarz z wieloletnim doświadczeniem, który odczarowuje wizerunek swojej profesji na TikToku. Jakiś czas temu opowiedział, jak w rzeczywistości wygląda kremacja. To, co zdradził, mogło zaskoczyć wielu.
Do trumny z gitarą, telefonem i... alkoholem - o to proszą bliscy zmarłych
Grabarz, który zdobył popularność w mediach społecznościowych, nie tylko dzieli się ciekawostkami, ale też edukuje. Jak mówi, jego celem jest rozwiewanie mitów związanych z pogrzebami i pokazanie, jak wygląda ostatnie pożegnanie od kulis.
Nasza praca służy temu, żeby każdą osobę godnie i z szacunkiem pożegnać - tłumaczy.
Choć dla wielu to temat tabu, pan Robert mówi o swojej pracy z dużą otwartością. Okazuje się, że bliscy zmarłych często mają nietypowe prośby - zdarza się, że do trumny chcą włożyć przedmioty szczególnie cenne dla nieboszczyka.
Zaskakujące, co dzieje się ze zbiórką na Tomasza Jakubiaka. Nie tak to miało wyglądaćW tej kwestii widziałem już chyba wszystko. Tak naprawdę jedynym ograniczeniem jest gabaryt, ale i tak udało się nam kiedyś pochować zmarłego z gitarą. Tu wyobraźnia nie zna granic, można schować wszystko, byleby z zachowaniem szacunku. Zdarzały się papierosy, buteleczki z alkoholem, zdjęcia, ulubione książki, pamiątki, torebki. Kilka razy ktoś przekazał działający wciąż telefon - wyznał jakiś czas temu w rozmowie z Onetem.
Kremacja bez płomieni. Tak wygląda w rzeczywistości
Pan Robert odniósł się również do kremacji, która - jak zaznacza - wygląda zupełnie inaczej, niż większości z nas mogłoby się wydawać. Ceremonia nie różni się wiele od tradycyjnego pochówku. Rodzina może pożegnać zmarłego w sali pożegnań, z okazaniem ciała lub bez.
Jeśli zmarły był katolikiem, ksiądz przeprowadza krótką ceremonię, po czym trumna jest zabierana z sali na wózku. Jeśli rodzina sobie życzy, może obserwować moment wprowadzania trumny do pieca kremacyjnego, ale po tym bliscy nie widzą już nic. To nie jest jak na filmach, nie ma płomieni. Nie wierzmy w różne bzdury, które podsuwa nam Internet - mówił grabarz.
Praca grabarza nie zmienia podejścia do śmierci, lecz do życia
Choć jego codzienność obraca się wokół śmierci, pan Robert podkreśla, że nie wpływa to negatywnie na jego psychikę.
Ja się śmierci nie boję. Po co bać się czegoś, co jest i tak nieuniknione? - przyznaje.
Dzięki swojej obecności na TikToku, gdzie śledzi go niemal 240 tys. osób, grabarz nie tylko edukuje, ale i normalizuje rozmowy o śmierci, pochówkach i żałobie. Jego szczerość i wrażliwość zjednują mu coraz szersze grono odbiorców, a dzięki filmom, które publikuje na TikToku, rozwiewa wątpliwości oraz rozprawia się ze szkodliwymi mitami dotyczącymi swojej pracy.





































