Groźby podczas wyborów w USA. To "kolejny atak sondujący" Rosji?
Gorąca atmosfera wokół trwających wyborów w Stanach Zjednoczonych. Sekretarze niektórych stanów przekazali informację o spływających groźbach podłożenia materiałów wybuchowych w części z lokalów wyborczych. Teraz poznaliśmy podejrzanych o dokonywanie tych incydentów. Trudno uwierzyć, jak postanowili się z nich wytłumaczyć.
Wybory w USA. Komisje wyborcze musiały wstrzymać swoją pracę
O całym incydencie postanowił opowiedzieć sekretarz stanu Georgia, Brad Raffensperger. To właśnie on odpowiada za przebieg całych wyborów prezydenckich tej części kraju. Z jego relacji wynika, że w hrabstwie Fulton koło Atlanty przez pewien czas nie funkcjonowały dwa lokale wyborcze. Wszystko ze względu na groźby podłożenia materiałów wybuchowych.
Sekretarz podkreśla, że mimo iż doniesienia nie wyglądały wiarygodnie, to wymagały one sprawdzenia przez służby. Według dostępnych informacji do incydentów doszło aż 5 razy w różnych miejscach w Georgii.
USA. Oddali głosy w wyborach prezydenckich z kosmosu "Najważniejsze wybory od czasów Abrahama Lincolna". Czym grozi wygrana Donalda Trumpa?Groźby miały spłynąć z innego kraju
Brad Raffensperger dodał także, że doniesienia o podłożeniu materiałów wybuchowych miały spłynąć z Rosji. Amerykańskie FBI potwierdziło te informacje i dodało, że groźby pochodzące z rosyjskich domen e-mailowych odnotowano także w kilku innych stanach. Tam również doniesień nie uznano za wiarygodne.
ZOBACZ: Kamala Harris zabrała głos w dniu wyborów. Mówi o “punkcie zwrotnym”
Na pojawiające się informacje zareagować postanowiła rosyjska ambasada w USA. Z jej słów wynika, że oskarżenia o wpływanie na przebieg amerykańskich wyborów to "nic innego jak złośliwe oszczerstwo". W oświadczeniu dodano również, że wszystkie tego typu insynuacje zostały "wymyślone, by użyć je w wewnętrznej walce politycznej" na terenie USA.
Do podobnych incydentów doszło również w Arizonie
Warto dodać, że informację o groźbach w Arizonie potwierdził również sekretarz stanu Adrian Fontes. W tamtej części kraju miało dojść do czterech tego typu incydentów. W specjalnym oświadczeniu dyplomata podkreślił jednak, że nie ma powodów do niepokoju. Zdaniem polityka tamtejsi wyborcy oraz lokale wyborcze są bezpieczne. Ze słów Fontesa wynika, że pojawiające się groźby były "kolejnym atakiem sondującym".
Nie będę wchodził w szczegóły, ale mamy powody, by przypuszczać, że to pochodzi od jednego z naszych zagranicznych wrogów, konkretnie z Rosji - wyznał.
ZOBACZ: Wybory w USA na żywo. Koniec głosowania w 16 stanach