Zobaczył to w Lidlu i od razu sięgnął po telefon. Nagranie oburzyło internautów

Gdyby klienci wiedzieli, co trafia na sklepowe półki, mogliby dwa razy zastanowić się przed zakupem. Nagranie z jednego ze sklepów Lidla ujawniło kulisy codziennej pracy sprzedawców i rozpętało w sieci prawdziwą awanturę. Internauci zadawali sobie jedno trafne pytanie: “Czy to odosobniony przypadek, czy może nagminna praktyka?”.
Lidl. Przyłapali pracowników i wrzucili nagranie do sieci
Choć zwykle niemal bezrefleksyjnie ściągamy towary ze sklepowych półek, wkładamy do koszyka i cieszymy się sprawnymi zakupami, czasami warto poświęcić chwilę na sprawdzenie ich stanu. Może się okazać, że któryś z nich stracił swój termin przydatności do spożycia albo jest uszkodzony.
Jeśli w porę wykryjemy wadę lub po sfinalizowaniu zakupu uda nam się zwrócić produkt, możemy uznać, że wyszliśmy z tego dość korzystnie. Co jednak wtedy, gdy na pierwszy rzut oka wszystko wygląda perfekcyjnie, a w rzeczywistości wcale takie nie jest? Na przykład banany, których wygląd nie budzi niepokoju, mimo że w środku zainfekowany jest jakąś bakterią?
O ile pracownik sklepu nie przyłożył do tego ręki, trudno go winić – ewentualne konsekwencje ponosi wówczas przedsiębiorca. Pewne sytuacje jednak stawiają całą sprawę w zupełnie innym świetle – zwłaszcza gdy to właśnie pracownicy sklepu, zamiast zapobiegać takim przypadkom, przyczyniają się do ich powstawania. Tak było w Lidlu, gdzie klient przypadkiem natrafił na niepokojącą scenę. Postanowił pokazać ją Internautom.
Odważne sceny w "Mam talent". Jurorzy zachwyceni, ale widzowie wściekli, lawina komentarzyPracownice Lidla swoją postawą zszokowały internautów. Nagranie stało się hitem
Jeden z użytkowników platformy TikTok opublikował nagranie, które zarejestrował w jednym ze sklepów popularnej sieci. Przechodząc obok “Ryneczku Lidla”, zauważył nerwową krzątaninę. Zaintrygowany sytuacją, postanowił uwiecznić to – jego zdaniem – frustrujące zajście.
Pracownice sklepu próbowały jak najszybciej pozbierać wysypane na ziemię borówki. Tyle że zamiast oddać je na straty, owoce z powrotem zapakowano do plastikowych pojemników, owiniętą w foliowe torebki i z niewielką przeceną umieszczono na półkach.
Klienci mogli skorzystać z okazji cenowej, jednak wciąż bez świadomości tego, z czego ona wynika. Zdaniem autora nagrania, to narażanie zdrowia klientów.
Lidl Polska. Pracownicy zbierają z podłogi wcześniej rozsypane borówki i napełniają pudełeczka do dalszej sprzedaży. Nie ważone z milionem zarazków… – napisał.
Lawina komentarzy pod nagraniem. Internauci podzieleni
Badania naukowe wykazały, że bakterie mogą przemieszczać się na jedzenie w czasie krótszym niż sekunda. "Zasada 5 minut” jest zatem całkowicie nieadekwatna do faktów.
O poziomie zanieczyszczenia produktu po kontakcie z ziemią decydują trzy kluczowe czynniki:
- rodzaj powierzchni (kafelki, panele),
- poziom zanieczyszczenia tej powierzchni,
- wilgotność jedzenia (mokre rzeczy łapią więcej bakterii).
Mimo to owoce, które gdzieś nam upadną, wcale nie powinny być wyrzucane. Wystarczy dokładnie umyć je pod bieżącą wodą. Jeśli jednak uległy uszkodzeniu, wówczas zdecydowanie lepiej ich nie jeść.
Pod niechlubnym nagraniem internauci wszczęli zażartą dyskusję. Większość z nich uważa, że pretensje do pracownic Lidla to głupota i autor nagrania przesadza.
Ale to mają wyrzucić dobre jedzenie, dlatego że się rozsypało? Przecież i tak się je myje przed jedzeniem.
Inni jednak uważają takie zachowanie za rażąco niedbałe. Towar, jak podkreślają, powinien trafić na straty.
Zamiast się cieszyć, że pan pokazał rzeczywistość, jaka jest w sklepach, to jeszcze go co niektórzy hejtują. Wstydźcie się – napisała jedna z internautek.
Czytaj także: Pracownik Lidla robił to na oczach klientów. Błyskawiczna reakcja sieci, jest oficjalne oświadczenie





































