Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Zakład pogrzebowy pomylił ciała. "Zaczęliśmy krzyczeć, płakać, piszczeć. Mama zasłabła"
Anna Guziewska
Anna Guziewska 13.11.2025 20:45

Zakład pogrzebowy pomylił ciała. "Zaczęliśmy krzyczeć, płakać, piszczeć. Mama zasłabła"

Zakład pogrzebowy pomylił ciała. "Zaczęliśmy krzyczeć, płakać, piszczeć. Mama zasłabła"
Pixabay

Wrocław. Zakład pogrzebowy dokonał tragicznej pomyłki i pomylił ciała zmarłych. Zbulwersowana rodzina zamiast skupić się na ostatnim pożegnaniu z ojcem i mężem, musiała borykać się z niewyobrażalnym stresem. Na miejscu interweniowała policja. Sprawą zajmuje się prokuratura.

Zakład pogrzebowy z Wrocławia zamienił ciała w trumnie

Dramat rodziny z Wrocławia rozpoczął się w czwartek, 13 listopada, kiedy to na wrocławskim prosektorium miało odbyć się ostatnie pożegnanie pana Roberta, zmarłego 7 listopada po błyskawicznie postępującej chorobie nowotworowej. Mężczyzna schudł do 38 kilogramów, ale bliscy zdecydowali się pożegnać z mężczyzną i otworzyć wieko trumny. To, co zobaczyli, wywołało falę niewyobrażalnego szoku i rozpaczy.

- Zaczęliśmy krzyczeć, płakać, piszczeć. Mama zasłabła. W środku nie leżał mój tato, tylko zupełnie obcy człowiek. Dużo większy gabarytowo od taty, ledwo mieścił się w trumnie. Ktoś ubrał go w garnitur, który przygotowaliśmy dla taty. Podnieśliśmy alarm - powiedziała pani Patrycja, córka zmarłego, dziennikarce RMF FM.

Obcy mężczyzna był ubrany w garnitur, który rodzina przygotowała właśnie dla pana Roberta. Panika była spotęgowana myślą, że ciało pana Roberta mogło zostać już skremowane lub pochowane pod innym nazwiskiem, co stanowiło najczarniejszy scenariusz.

Rodzina, w stanie głębokiego szoku i rozpaczy, natychmiast podniosła alarm. W tej beznadziejnej sytuacji, jedynym krokiem było natychmiastowe wezwanie policji, która miała pomóc w rozwikłaniu tej karygodnej pomyłki.

Zbulwersowana rodzina obarcza winą zakład pogrzebowy z Wrocławia

Po wstrząsającym odkryciu w trumnie, kluczową rolę w rozwiązaniu kryzysu odegrała interwencja policji. Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej we Wrocławiu, zawiadomieni przez załamaną rodzinę, szybko pojawili się na miejscu tragedii, by nadzorować poszukiwania właściwego ciała. Ich obecność okazała się nieoceniona, stabilizując sytuację, która mogła wymknąć się spod kontroli, biorąc pod uwagę emocje towarzyszące bliskim zmarłego. Dopiero po około czterdziestu minutach intensywnych działań, pan Robert został odnaleziony.

Ta pomyłka, która dotyczyła nie tylko zamiany zwłok, ale także naruszenia godności osobistej poprzez ubranie obcej osoby w odzież przygotowaną na pochówek, wywołała oburzenie w całej lokalnej społeczności. Rodzina podkreślała swój ból związany z faktem, że nawet osobiste przedmioty, w tym garnitur i bielizna przygotowane dla taty, zostały użyte do ubrania obcego zmarłego, co jest dla nich "wyjątkowo bolesne"w tym dniu.

Zakład pogrzebowy, który dopuścił do tego skandalicznego zaniedbania, początkowo wydawał się unikać szerszego komentarza dla mediów.

- Wszystko jest już dobrze, rodzina zidentyfikowała ciało, umówiliśmy się, że po weekendzie, kiedy ochłoną po uroczystościach pogrzebowych, spotkamy się i wszystko wyjaśnimy. To wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia - usłyszała przez telefon reporterka RMF FM od zakładu pogrzebowego.

Mimo licznych przeprosin skierowanych pod adresem pani Patrycji i jej matki, rodzina uważa, że te gesty są niewystarczające i nie mają większego znaczenia w obliczu doznanej traumy.

- To spotkanie po weekendzie nic tu nie wniesie, to tylko takie bicie piany. Czasu nie cofniemy, nie wymażemy tego z pamięci, a to, co się wydarzyło nigdy nie powinno mieć miejsca. Ja rozumiem, że jesteśmy ludźmi, że pomyłki każdemu się zdarzają, ale wydaje mi się, że w takich miejscach jak prosektorium, czy zakład pogrzebowy, nie powinno dochodzić do zamiany ciał. Ostatnie pożegnanie powinno być czasem zadumy, refleksji, a my doznaliśmy wielkiego szoku. Trudno nam się będzie po tym pozbierać, nigdy tego nie zapomnimy, to jest naprawdę ciężkie dla całej rodziny. A świadomość, że ubrania taty, nawet bielizna, w których go żegnamy, leżały na obcej, zmarłej osobie, jest dla nas wyjątkowo bolesna. To takie osobiste rzeczy, w tym dniu symboliczne - mówi RMF FM córka zmarłego mężczyzny.

Prokuratura z Wrocławia zajmie się sprawą

Skala i charakter pomyłki sprawiły, że sprawa bardzo szybko wyszła poza ramy rutynowego wyjaśniania incydentów przez kierownictwo placówki. Policja, widząc powagę sytuacji i naruszenie godności osobistej, podjęła decyzję o niezwłocznym zawiadomieniu prokuratury.

- Policjanci interweniowali na miejscu, brali udział w poszukiwaniach ciała, teraz prokuratura będzie wyjaśniać, jak mogło dojść do takiej pomyłki - powiedział RMF FM Wojciech Jabłoński z Komendy Miejskiej we Wrocławiu.  

Postępowanie ma na celu ustalenie wszelkich zaniedbań proceduralnych, które doprowadziły do zamiany ciał w prosektorium i wydania obcej osoby rodzinie do ostatniego pożegnania.

Rodzina pana Roberta, pomimo odnalezienia właściwego ciała i zbliżającego się terminu pogrzebu (zaplanowanego na piątkowe południe), pozostaje głęboko zraniona i nie jest w stanie pogodzić się z tym, co się wydarzyło.

Pani Patrycja podkreśla, że choć pomyłki zdarzają się każdemu, to właśnie w miejscach takich jak prosektorium czy zakład pogrzebowy, odpowiedzialność i procedury powinny być na najwyższym poziomie, aby uniknąć tak fatalnych konsekwencji. Ostatnie pożegnanie, które miało być intymnym momentem zadumy i wyciszenia, zostało brutalnie przerwane, stając się "wielkim szokiem" i wydarzeniem, które "nigdy nie powinno mieć miejsca".

Córka pana Roberta zastanawia się także, co by się stało, gdyby rodzina, zgodnie z pierwotnymi obawami, zdecydowała się nie otwierać trumny.

- Teraz dziękuję Bogu, że to wieko zostało jednak otwarte - mówi kobieta.

Niepokój budzi też fakt, że nie wiadomo, czy druga rodzina, której zmarły znalazł się omyłkowo w trumnie pana Roberta, została poinformowana o skandalicznej zamianie.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News