Zakaz smartfonów, wykład o depresji, kalki z Trumpa. Nawrocki bez kartki przemówił do Polaków
Konwencja Karola Nawrockiego przypominała bardziej konferencję programową TV Republiki. Zresztą na scenie, przed Karolem Nawrockim, wystąpił znany duet stacji: rzeczniczka Nawrockiego Emilia Wierzbicki oraz Rafał Ziemkiewicz. W kolejnych wystąpieniach nie brakowało absurdów, momentów żenady i plagiatów z kampanii Donalda Trumpa.
Modlitwa sztabowców
Za największy sukces konferencji programowej Karola Nawrockiego uznać należy fakt, że tym razem przemawiał bez kartki. Radził sobie dobrze, nie popełniał błędów, mówił w zwarty sposób. Jednak w kółko powtarzał slogany, które prawdopodobnie wykuł wcześniej na pamięć.
W istocie jednak nie wypowiadał się dziś Karol Nawrocki. Karolem Nawrockim mówili do nas jego sztabowcy, modlący się, by ten będąc na scenie niczego nie zepsuł. Właściwie całość jego wystąpienia to skrót tych samych opinii, które wygłaszał od kilku miesięcy: poparł CPK, przekonywał, że wszystko, co robi, czyni dla Polski, że bardziej niż inni tę Polskę kocha i że jako szef IPN walczył - wbrew wrogom z całego świata - o pamięć o polskich bohaterach.
Nie brakowało odgrzewanych kotletów, więc Nawrocki przedstawił się jako przeciwnik podwyższenia wieku emerytalnego oraz przeciwnik euro. Mówił też, że nie podwyższy podatków i wprowadzi szereg ulg, ubierając to w specjalny “kontrakt z wyborcami”. Swoją drogą, warto byłoby zapytać go o opinie na temat podnoszenia podatków przez partię, która go popiera. Problem w tym, że Nawrocki na razie unika trudnych wywiadów.
Nie mógł też sobie darować kopiowania haseł Donalda Trumpa. Musiał więc przypomnieć o istnieniu "dwóch płci” - wierzy zapewne, że strategia, dzięki której wygrał Trump, przyniesie zwycięstwo i jemu.
Jakby wojny nie było
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że sam Nawrocki w swojej narracji nie różni się niczym od Sławomira Mentzena. Pytanie więc, który z prawicowych polityków odwołujących się do ideologii Trumpa okaże się dla wyborców bardziej atrakcyjny i bardziej wiarygodny. Na ten moment w lepszej dyspozycji jest lider Konfederacji, w ostatnich sondażach podbierający poparcie PiS-owi i Trzeciej Drodze.
Mogłoby się wydawać, że Nawrocki wykorzysta konwencję, by pokazać się młodym wyborcom. Ale tak się nie stało. Na scenie, przed Nawrockim, przemawiali weterani polskiego życia publicznego: prof. Andrzej Nowak i Rafał Ziemkiewicz. A potem jeszcze Piotr Duda z Solidarności.
PiS wygląda, jakby kompletnie odpuścił przekaz do młodych. W 2015 roku, gdy wybory wygrał Andrzej Duda, wyglądało to zupełnie inaczej.
Co się najmocniej rzucało w oczy podczas całej konwencji? Kompletnie mijano się z emocjami, jakie są dziś w Polakach, w sytuacji kolejnego geopolitycznego kryzysu. Podczas gdy cała polityczna Europa dyskutuje o strategii na zakończenie wojny w Ukrainie i o globalnym bezpieczeństwie, Nawrocki od początku wystąpienia sprawiał wrażenie, jakby w ogóle o tym nie słyszał. A emocjonował się w zupełnie pobocznych wątkach, jak choćby z egzaltacją wykrzykując hasło: "nie dla smartfonów w szkołach”. Oczywiście, o armii, o konieczności zbrojenia się, o polityce zagranicznej, Nawrocki mówił, ale znacznie później niż o smartfonach. Jakby bał się wykorzystać najlepszy moment, gdy zwykle kandydaci próbują się przedstawić jako mężowie stanu, zdolni do zapewnienia państwu bezpiecznej przyszłości.
Ciarki żenady
Wspomniane na początku momenty żenady i absurdy towarzyszyło wcześniejszym wystąpieniom. Znany historyk prof. Andrzej Nowak zaprezentował wykład ten sam, co zawsze. Opowiedział, że PiS kocha Polskę, a inni nie kochają. Jego zdaniem wypowiedzenie dziś hasła: "Polska to normalność”… jest wyrazem odwagi. Prof. Nowak ciągle wierzy w opowieść o pedagogice wstydu, oo rzekomym wstydzie, jaki towarzyszy wszystkim, którzy nie kochają PiS, w odniesieniu do naszej ojczyzny. Ale to nieprawda, Polacy to z roku na rok naród dumny ze swojego państwa, niezależnie od poglądów.
Zresztą symptomatyczne, że historyk w swoim wystąpieniu zapomniał, kto tak naprawdę wykazywał się kompleksami w ostatnich miesiącach w polskim Sejmie. Przypomnijmy więc: to politycy PiS, rozentuzjazmowani, skandowali nazwisko przywódcy obcego państwa w naszym parlamencie.
A żenada? Tak, też była. Ciarki żenady. To wtedy, gdy Rafał Ziemkiewicz postanowił wytłumaczyć widowni, skąd się bierze depresja. Doprawdy, wspaniały to ekspert.
Diagnozę oczywiście przedstawił jasną i klarowną: depresja to rezultat lewackiej ideologii. Oparł się oczywiście na niezmiennie na prawicy cenionym bardziej niż wszelkie doktoraty chłopskim rozumie.
Nawrocki jest w trudnym momencie. Ciągle ma szansę wygrać, bo jeśli nie wyprzedzi go Mentzen, to prawdopodobnie w drugiej turze, tak jak zwykle, sympatie Polaków podzielą się mniej więcej na pół. Na pewno jednak dziś nie zrobił niczego, o czym będzie mówiło się dłużej niż do wieczora.
