Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > W pożarze w Grecji zginęli jego żona i synek. Teraz mówi, co dzieje się w kurortach
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 24.07.2023 14:58

W pożarze w Grecji zginęli jego żona i synek. Teraz mówi, co dzieje się w kurortach

pożary w Grecji
SPYROS BAKALIS/AFP/East News,TikTok/MaciuSkovsky23

W Grecji trwa właśnie dramatyczna walka z czasem i żywiołem, który błyskawicznie opanowuje kolejne wyspy. Po tym, jak pożary zaczęły trawić Rodos, problem pojawił się też na Korfu, a wszędzie tam przebywają polscy turyści. Dla pana Jarosława to wyjątkowo trudne doświadczenie, bo to właśnie w tym kraju, w 2018 roku w jednym z większych pożarów w historii zginęli jego żona i synek. Teraz mężczyzna znów jest w Mati, by upamiętnić bliskie mu osoby. Co sądzi o obecnej sytuacji?

Pożary trawią greckie wyspy

Mieli mieć wymarzone wakacje, a dostali piekło na ziemi. Polacy, który zdecydowali się na lipcowy wypoczynek w Grecji od ponad tygodnia żyją w niepewności i strachu o to, czy nie powtórzy się sytuacja z 2018 roku, kiedy to pożar pochłonął ogromną ilość ofiar, w tym turystów.

Najpierw płomienie opanowały Rodos, teraz żywioł pustoszy już także Korfu. Na miejscu są już nasi strażacy, którzy pomagają greckim kolegom, rząd w Atenach powołał sztab kryzysowy, działa także polski MSZ. Mimo tego nikt nie czuje się bezpiecznie, a na wyspach panuje ponoć ogromny chaos.

Co więcej, w mediach społecznościowych aż gęsto jest od dramatycznych relacji turystów, którzy jak najszybciej chcą wrócić do kraju, ale nie mają jak. Z przerażeniem obserwują to ich rodziny, przyjaciele, znajomi, a także pan Jarosław, przywołujący w tym czasie, choć niechętnie, najgorsze wspomnienia. Jego żona i synek zginęli pięć lat temu w Mati, w kontynentalnej części Grecji.

Poznaliśmy prawdę o ukochanym Andrzeja "Piaska" Piasecznego? Artysta od dawna go ukrywa

Jego żona i synek zginęli w starciu z bezwzględnym żywiołem

Pan Jarosław od 5 lat regularnie wraca do Mati, choć nie są to łatwe powroty. Robi to jednak po to, by uczcić pamięć pamięć swoich bliskich - żony Beaty i synka Kacpra, z którymi w 2018 wybrał się do Grecji na, jak się później okazało, ostatnie wakacje.

Mając wciąż w głowie tragiczne obrazy, mężczyzna z niepokojem obserwuje teraz całą sytuację na greckich wyspach i to, jak postępuje ewakuacja turystów. Nie ukrywa przy tym, że ma ograniczone zaufanie do wydawanych komunikatów.

- W Mati jest spokój, nic się nie pali, pożary szaleją na Rodos, skąd wszystkich ewakuują. Ale jeszcze trzy dni temu prezes biura turystycznego w wywiadzie dla jednego z portali internetowych uspokajał, że palą się tylko tereny leśne i nie ma zagrożenia. Według prezesa pożar miał zostać ugaszony 20 lipca. Mówił, że jest bezpiecznie i wszyscy mogą lecieć (na Rodos – red.), a tam wszystkich ewakuują - zauważył.

Postępowanie w sprawie trwa od 5 lat

Pan Jarosław, mimo upływu lat, nadal żywi też ogromną urazę do greckich służb, twierdząc, że do tragedii mogłoby nie dojść, gdyby tylko wcześniej zareagowano. Gdy pożar dotarł do ich hotelu, jego żona i synek wraz z dziesięcioma innymi osobami uciekli  na plażę i wsiedli do łodzi, która po kilku godzinach dryfowania zatonęła.

- Minęło pięć lat, a ja dalej procesuję się z biurem turystycznym. To z nimi przylecieliśmy pięć lat temu na wakacje do Grecji. Prokuratura przeciąga sprawę. W Grecji oskarżone są 22 osoby, między innymi z policji, straży pożarnej i przedstawicieli państwa. Ja się teraz nie boję pożarów, tylko boję się takiej sytuacji, że prezes biura turystycznego twierdzi, że jest na Rodos bezpiecznie i wysyła tam samoloty z polskimi turystami - uważa wdowiec.

Biuro podróży nie czuje się winne

Jak zaznacza “Fakt”, te słowa pan Jarosław wypowiedział, nieco proroczo, jeszcze zanim wyloty nie były wstrzymane. Obecnie biuro podróży, o którym mówił, odwołało wszystkie zaplanowane na 24 lipa wyjazdy i zaproponowało w zamian inną ofertę, późniejszy termin lub też anulowanie rezerwacji.

Jeśli zaś chodzi o postępowanie dotyczące śmierci bliskich pana Jarosława, biuro podróży nie ma sobie nic do zarzucenia. Jego przedstawiciele podkreślają, że śledztwo toczy się w sprawie, a nie przeciwko komuś, zapewniając jednocześnie, że zamierzają współpracować z prokuraturą.

Źródło: Fakt