Władimir Putin podjął ważną decyzję dotyczącą dalszych działań na terenie okupowanej Ukrainy, a także sytuacji wewnątrz Rosji. W ostatnich dniach bezduszny dyktator podpisał szereg ustaw, które wprowadzą kraj w "tryb wojenny". Rosyjska armia zakończyła również przerwę operacyjną i szykuje się do dalszej ofensywy na Donbas. Eksperci zaznaczają, że po Federacji Rosyjskiej można spodziewać się najgorszego. Jak informują ukraińskie służby, 10-dniowa przerwa operacyjna armii rosyjskiej jest już melodią przeszłości, a tamtejsze wojska szykują się do dalszej ofensywy na okupowanych terytoriach. Jest to pokłosiem decyzji Władimira Putina, który ponownie wprowadził Rosję w wojenny tryb. Tym razem jego decyzja odnosiła się do działania wielu aspektów jego państwa, których funkcjonowanie miało bezpośrednie przełożenie na efektywność machiny wojennej. Prezydent Rosji postanowił podpisać aż 100 ustaw, które mają wzmocnić kraj podczas prowadzenia działań wojennych. Decyzja dyktatora oznacza spore ograniczenia dla pracowników i zmiany w sposobie informowania o stanie rosyjskiej gospodarki. Rosyjski rząd bez żadnych przeszkód będzie mógł zlecać zakładom pracę zarówno w nocy, jak i dnie wolne od pracy i święta. Sterty dokumentów, które mają zwiększyć efektywność całego kraju, zostały podpisane w miniony czwartek. Dzięki "dekretom Putina" sytuacja pracowników na terenie Federacji Rosyjskiej znacznie się pogorszy. W praktyce staną się oni "niewolnikami własnych przedsiębiorstw". - Będzie można im skrócić wakacje, będą musieli wrócić do pracy i wykonywać swoje zadania w trybie wojennym - mówiła w programie "Newsroom WP" prof. Agnieszka Legucka, PISM, Uczelnia Vistula.Jak można się spodziewać, tamtejsze społeczeństwo niechętnie chce zgodzić się na wprowadzone zmiany, ponieważ odbiją się one na ustawowy czas pracy. Wielu Rosjan patrząc na działania Putina, obawia się powszechnej mobilizacji.
Politycy od pewnego czasu edukują nas, w jaki sposób można poradzić sobie z szalejącą drożyzną, "putinflacją" i ogólnym wzrostem kosztów życia. Są przy tym tak skuteczni, że sam rozważam porzucenie pracy, bo żyć da się właściwie za darmo.
Najbliższe miesiące będą niezwykle ciężkie dla milionów Polaków. Oprócz napiętej sytuacji międzynarodowej, głównym problem społeczeństwa jest szalejąca drożyzna. Widać ją nie tylko na sklepowych pułkach, czy też stacjach paliw, ale również na rachunkach. A będzie jeszcze gorzej. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin zapowiada, że w przyszłym roku będziemy obserwować znaczące podwyżki cen energii elektrycznej w zatwierdzanych taryfach. Zbliżające miesiące będą szczególnie wyczerpujące dla zwykłych obywateli, którzy nierzadko za skromne wypłaty ledwo wiążą koniec z końcem. Wydatki na jedzenie, podstawowe potrzeby, czy leki skutecznie uszczuplają domowy budżet. Szczególnie problematyczne jest także płacenie rachunków, które już wkrótce będą opiewały na irracjonalne kwoty. Eksperci nie mają wątpliwości i ostrzegają wszystkich Polaków. Ceny prądu elektrycznego i gazu ziemnego znowu mocno wzrosną. Według oficjalnych prognoz będą one bardzo widoczne i mocny sposób uderzą w większość polskich gospodarstw domowych.Według prognoz Narodowego Banku Polskiego, należy spodziewać się dużych, dwucyfrowych podwyżek. W podobnym tonie wypowiadał się na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin. Podkreślił, że energia elektryczna będzie droższa „co najmniej” o kilkadziesiąt procent. Warto nadmienić, że warunki nowej taryfy będą obowiązywać od 1 stycznia 2023 roku.
Iga Świątek już od jakiegoś czasu znajduje się na językach niemal całego świata. Utalentowana Polka przez wiele miesięcy nie miała sobie równych, wygrywając kolejne mecze, a także pnąc się na sam szczyt klasyfikacji WTA. Zarówno jej postawa, jak i styl gry budzi powszechny podziw, a cenieni eksperci nie mogą przestać jej komplementować. Okazuje się, że losy gwiazdy tenisa mogły potoczyć się zupełnie inaczej, a Iga dominowałaby w zupełnie innej dyscyplinie sportu. Ostatnia porażka Igi Świątek z doświadczoną Francuzką Alize Cornet obiła się w świecie sportu szerokim echem. Młoda gwiazda z Raszyna zakończyła swoje zmagania w Wimbledonie na III rundzie, wywołując wielkie poruszenie nie tylko wśród swoich fanów, ale również krytyków.Jej występ w "królewskim" turnieju został oceniony przez cenionego brytyjskiego eksperta Eurosportu Jamesa Walkera-Robertsa. Rozłożył on na czynniki pierwsze ostatnią porażkę, a także postawił szczegółową diagnozę niepowodzenia Świątek w tegorocznym Wimbledonie.Młoda Polka w ostatnich miesiącach nie miała sobie równych, wygrywając sześć turniejów z rzędu. Triumfowała kolejno w Doha, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, Rzymie i Roland Garros. Wielu znawców dyscypliny przewidywało, że jej łupem padnie kolejny wielkoszlemowy tytuł, a inny scenariusz niż przyjemne dotarcie do finału był traktowany z wielką dozą dezaprobaty.Niestety, ale w tym przypadku o takim, a nie innym zakończeniu przesądziła zmiana nawierzchni (z mączki na trawę). Jak się okazało, była ona zbyt dużym wyzwaniem dla Polki, która odpadła już w trzeciej rundzie londyńskiej imprezy.W opinii eksperta Eurosportu, Jamesa Walkera-Robertsa, Cornet zdołała pokonać Igę Świątek, ponieważ miała zdecydowanie większe doświadczenie na trawiastej nawierzchni. - Cornet napisała na Wimbledonie historię już w 2014 roku, kiedy to zaskakująco pokonała Serenę Willliams w III rundzie imprezy. W związku z tym miała zdecydowanie większe doświadczenie na trawie od Świątek, która być może pobłądziła, nie biorąc udziału w turniejach 'rozgrzewkowych' na tej nawierzchni - brzmi treść jego analizy.
Główny Inspektorat Sanitarny ostrzega przed nową, niezwykle niebezpieczną substancją, która może mieć być poważnym zagrożeniem zarówno dla zdrowia, jak i życia Polaków. GIS przekazał, że od kilku miesięcy obserwuje niepokojący wzrost liczby identyfikacji na polskim rynku niebezpiecznej substancji α-PHiP występującej zazwyczaj w postaci proszku lub kryształów. W poniedziałek 11 lipca na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego pojawił się niepokojący komunikat. Podkreślono, że od kilku miesięcy obserwuje się niepokojący wzrost liczby identyfikacji na polskim rynku niebezpiecznej substancji α-PHiP (α-pirolidynoizoheksanofenon), spotykanej także pod nazwami α-PiHP, 4-Me-PVP, 4'M-PVP, „Funky”, „A-PiHP”.Ten syntetyczny katynon jest sklasyfikowany jako nowa substancja psychoaktywna (NPS) i zawarty w załączniku nr 3 do rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 sierpnia 2018 r. w sprawie wykazu substancji psychotropowych, środków odurzających oraz nowych substancji psychoaktywnych (Dz. U. z 2021 r. poz. 406 ze zm.).
Przerażający wypadek na terenie województwa zachodniopomorskiego. Pod osłoną nocy samochód osobowy wypadł z drogi, po czym z wielką siłą wbił się w przydrożne drzewo. Niestety, ale w wyniku tego zdarzenia życie straciło dwóch mężczyzn. Na miejscu przez wiele godzin pracowali funkcjonariusze policji, którzy ustalają szczegółowe okoliczności tej tragedii. Wiele wskazuje na to, że główną przyczyną incydentu była nadmierna prędkość.Do niezwykle dramatycznego zdarzenia doszło na terenie miasta Chojna (woj. zachodniopomorskie). Jak przekazały lokalne służby, tragedia rozegrała się w okolicy skrzyżowania ul. Kościuszki z ul. Jagiellońską. W godzinach wieczornych samochód osobowy wypadł z drogi, po czym z wielką siłą wbił się w przydrożne drzewo.Niestety, ale impet uderzenia był tak duży, że pojazd po kontakcie z twardą przeszkodą rozpadł się na kilka mniejszych kawałków. Wiele wskazuje na to, że samochód na sekundy przed tragedią poruszał się z ogromną prędkością. Świadczą o tym zdjęcia opublikowane przez strażaków z OSP Chojna. Widać na nich, że osobówka dosłownie owinęła się wokół drzewa.
Wołodymyr Zełenski skierował do Rady Najwyższej Ukrainy projekt ustawy o nadaniu Polakom specjalnego statusu na Ukrainie - poinformował prezydent Andrzej Duda. A ponadto - w związku z rocznicą rzezi wołyńskiej na Polakach - Zełenski w swoim codziennym wystąpieniu ma potępić tę zbrodnię na niewinnych ofiarach.
Skandal w rodzinie wiceministra edukacji. Według nieoficjalnych informacji ojciec Tomasza Rzymkowskiego został zatrzymany w związku z zarzutami o molestowanie członka rodziny. Maciej Rz. najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie śledczym. Do informacji na temat ojca wiceministra Tomasza Rzymkowskiego dotarli dziennikarze Radia ZET. Mariusz Gierszewski na co dzień publikujących na łamach portalu napisał w swoich mediach społecznościowych o poważnych problemach w rodzinie wiceszefa resortu edukacji. Według nieoficjalnych doniesień, jego ojciec, Maciej Rz. został zatrzymany przez policję w związku z zarzutami o molestowanie członka rodziny.Wiadomo, że Tomasz Rzymowski w resorcie pełni niezwykle odpowiedzialną funkcję sekretarza stanu, a także pełnomocnika rządu do spraw rozwoju i umiędzynarodowienia edukacji i nauki.Kłopoty rodzinne wiceministra edukacji. Ojciec Tomasza Rzymkowskiego podejrzany o molestowanie członka rodziny. W ubiegłym tygodniu doszło do zatrzymania Macieja Rz. Miał usłyszeć zarzuty związanie z molestowaniem członka rodziny. Został aresztowany na 3 msc. @RadioZET_NEWS— Mariusz Gierszewski (@MariuszGierszew) July 6, 2022
Zwykły zakład pomiędzy dwoma kolegami był bezpośrednią przyczyną wstrząsającego incydentu. W jeziorku miejskim w Nidzicy umiejscowionym w województwie warmińsko-mazurskim utonął 26-latek. Tuż przed tragedią założył się ze swoim kolegą, że zdoła przepłynąć na drugi brzeg akwenu. Niestety, ale po pokonaniu kilkudziesięciu metrów zniknął pod powierzchnią wody. Jego ciało wydobyto kilka godzin później.Afrykańskie upały, które już od dłuższego czasu dominują w naszym kraju, sprzyjają aktywnemu wypoczynkowi nad wodą. Takie rozwiązanie jest wybierane przez spore grono Polaków, którzy spędzają swój wolny czas nad różnego rodzaju akwenami wodnymi.Niestety, ale tak gdzie woda, bardzo często dochodzi do groźnych incydentów. Taką negatywną zależność obrazuje wypadek, który miał miejsce na terenie województwa warmińsko-mazurskiego.W czwartek 30 czerwca tuż po godzinie 18:00 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Nidzicy otrzymał niepokojące zgłoszenie, że na terenie jeziorka miejskiego w Nidzicy topi się mężczyzna.
Aura nas nie będzie rozpieszczać 28 czerwca. Chętni zaznać tropikalnych upałów będą musieli jedynie wyjść z mieszkania. Jak zapowiadają synoptycy, w Polsce padną rekordowo wysokie temperatury. Czeka nas również tropikalna noc i musimy być przygotowani na silne burze.
Monika Miller ujawniła, że od dłuższego czasu zmaga się z niezwykle ciężkim i uporczywym schorzeniem, fibromegalią. Wnuczka byłego premiera zdradziła, jak wygląda jej codzienne życie, a także opowiedziała, jakie problemy zdrowotne są z nią powiązane. Za pośrednictwem Instagrama relacjonuje swoją walkę, a także zamieszcza zdjęcia ze szpitala.Zmęczenie, brak snu, ogólne osłabienie oraz ból całego ciała to jedne z głównych oznak fibromegalii. Jest to niezwykle rzadkie schorzenie, ciężkie do zdiagnozowania, a także wymagające szerokiej diagnostyki lekarzy o różnych specjalnościach. Nierzadko dotyka ono osoby z przestrzeni publicznej.
Kamila Łapicka zyskała spory rozgłos tuż po tym, jak została partnerką, a w późniejszym czasie żoną słynnego aktora i reżysera, Andrzeja Łapickiego. Kilkanaście lat temu ich związek szokował niemal całą Polskę, a okazała różnica wieku pomiędzy małżonkami była przyczyną wielu dywagacji oraz licznych plotek. Tuż po śmierci artysty, jego młoda żona odsunęła się jednak w cień, kompletnie lekceważąc życie na salonach. Od wielu lat, młode, piękne kobiety, które znajdują zamożnych starszych mężczyzn, są obiektem wielu nieprzychylnych opinii oraz niewybrednych komentarzy. Nie inaczej było w przypadku Kamili Łapickiej, która kilkanaście lat temu związała się z Andrzejem Łapickim. Różnica pomiędzy nimi wynosiła niebagatelne 60 lat. Młoda teatrolożka z marszu stała się łatwym celem dla wielu serwisów plotkarskich, które niemal codziennie tworzyły treści powiązane z "wyjątkową parą". Przez dłuższy czas stanowili jedną z najgorętszych par polskiego show-biznesu. Niestety, ale ich wspólne życie przerwała nagła śmierć cenionego aktora. Tuż po tym zdarzeniu, wdowa zdecydowała się wycofać z przestrzeni publicznej, skupiając się na swoim prywatnym życiu. Kamila Łapicka poznała swojego przyszłego męża w redakcji miesięcznika "Teatr". Różnica wieku nie stanowiła żadnej bariery, wręcz przeciwnie, pomiędzy parą rozgorzało wyjątkowo płomienne uczucie. Oczywiście znacząca różnica wieku była dla ówczesnej opinii publicznej prawdziwym szokiem, aczkolwiek nie przeszkodziła zakochanym w realizacji ich wspólnego marzenia. 5 czerwca 2009 po zaledwie siedmiu miesiącach znajomości, para stanęła na ślubnym kobiercu, ślubując sobie miłość i wierność, aż do końca życia.- Cała Polska zna mój ostatni samobójczy krok, to znaczy pojęcie za żonę młodej dziewczyny. Powiedziałem: narzekajcie sobie, a ja ożenię się, ponieważ nie zgadzam się na starość i co mi zrobicie - mówił reżyser w 2009 r. w obszernym wywiadzie dla "Polityki".Ostatecznie ich małżeństwo trwało zaledwie 3 lata, ponieważ 21 lipca 2012 roku polskie media obiegła smutna wiadomość o śmierci legendarnego aktora. Po pogrzebie Andrzeja Łapickiego media poinformowały, że tuż przed swoją śmiercią aktor zmienił swój testament, pozbawiając swoją żonę nawet mieszkania. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję.
Wimbledon startuje już niebawem, dlatego w piątek w Londynie doszło do oficjalnego rozlosowania głównej drabinki turnieju. Liderka światowego rankingu Iga Świątek poznała swoją rywalkę. Oprócz naszej najpopularniejszej tenisistki do tegorocznej rywalizacji na londyńskich kortach przystąpi jeszcze pięć Polek. Pikanterii dodaje fakt, że do walki o najwyższe cele powraca legendarna Serena Williams.Iga Świątek poznała swoją rywalkę w pierwszej rundzie legendarnego Wimbledonu. 21-letnia Polka jest jedną z głównych faworytek do końcowego triumfu, a na londyńskich kortach chce kontynuować swoją niesamowitą passę zwycięstw i zdobyć kolejne trofeum.
Ostatnie dni nie są zbyt udane dla znanego i cenionego dziennikarza Tomasza Lisa. Publicysta stanął w obliczu poważnych oskarżeń ze strony swoich byłych współpracowników, którzy na łamach Wirtualnej Polski zarzucają mu poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki, a także tragiczną atmosferę w pracy. Relacje poszkodowanych dosłownie odbierają mowę, aczkolwiek sam zainteresowany „kategorycznie zaprzecza” wszystkim zarzutom i twierdzi, że publikacja WP to „zestaw półprawd”.Nie minął miesiąc, odkąd Tomasz Lis stracił pracę w redakcji "Newsweeka", a na jaw wyszły nowe, niepokojące fakty dotyczące kulis jego odejścia z tego niezwykle popularnego medium.24 maja, Tomasz Lis, po 10 latach bycia redaktorem naczelnym "Newsweeka", rozstał się z Ringier Axel Springer Polska. Zarząd spółki zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z dziennikarzem, nie upubliczniając powodów tej zaskakującej decyzji. Nie ulega wątpliwości, że ceniony publicysta był jednym z ojców założycieli, jak i motorem napędowym całej redakcji. W mediach huczało od plotek, że głównym powodem decyzji zarządu może być mobbing, a także kuriozalne zachowanie względem swoich współpracowników. Sprawą zainteresowała się redakcja Wirtualnej Polski, która nagłośniła kulisy odejścia znanego publicysty z "Newsweeka". Dziennikarze portalu dotarli do pracowników medium, którzy byli niezadowoleni ze współpracy ze słynnym dziennikarzem. W jawny sposób skarżyli się na niewłaściwe zachowania Lisa, który miał dopuszczać się mobbingu względem swoich pracowników. Co ciekawe, na temat Tomasza Lisa wypowiedziało się kilkadziesiąt osób, które na co dzień pracują w redakcji "Newsweeka". Wszystkie z nich podkreślały, że dziennikarz zachowywał się poniżej wszelkiej krytyki, tworząc toksyczne warunki pracy.
Prokuratura w Szczecinie podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie tragicznej śmierci 1,5-letniego chłopca, który spędził cały dzień w samochodzie. Matka chłopca dopiero po upływie wielu godzin zorientowała się, że dziecko znajduje się na tylnym siedzeniu w pojeździe. Niestety, jego życia nie dało się już uratować.
Do przerażającego incydentu doszło na jednym z odcinków autostrady A4 w powiecie strzeleckim na Opolszczyźnie. W godzinach porannych lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące incydentu z udziałem dostawczego busa oraz samochodu ciężarowego. Niestety, ale w wyniku tego incydentu zginęła jedna osoba. Informacja o fatalnym wypadku wpłynęła do służb z powiatu strzeleckiego we wtorkowy poranek około godziny 8:34. Miał on miejsce na jednym z odcinków autostrady A4 pomiędzy węzłami "Krapkowice" i "Kędzierzyn-Koźle" na jezdni w kierunku Katowic.Dostawczak z wielką siłą wbił się w naczepę poprzedzającego TIR-a. Siła uderzenia była tak duża, że kabina busa została całkowicie zmiażdżona. Na miejsce tragedii zadysponowano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, ale przybyły lekarz stwierdził zgon kierującego dostawczakiem.
Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zadeklarował, że jego resort "nigdy nie dotknie wieku emerytalnego". w odpowiedzi na pytanie o potencjalne podniesienie wieku emerytalnego jako warunku KPO. Dodał również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę.W poniedziałek 13 czerwca szef resortu rozwoju i technologii Waldemar Buda był gościem audycji emitowanej na antenie Radia Zet. W czasie rozmowy został zapytany o jeden z warunków KPO, czyli podniesienie wieku emerytalnego. W odpowiedzi przekazał, że "nie ma takiego postulatu".- Nie ma postulatu podniesienia wieku emerytalnego. Zapis o efektywnym wieku emerytalnym to stworzenie możliwości i zachęt do tego, żeby po osiągnięciu tego wieku, nadal pracować - podkreślił. Szef resortu rozwoju i technologii podkreślił, że Krajowy Plan Odbudowy przewiduje podniesienie efektywnego wieku emerytalnego, a nie ustawowego wieku przechodzenia na emeryturę.Poinformował również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę. Podniesienie efektywnego wieku emerytalnego jest równoznaczne ze stworzeniem możliwości, by po osiągnięciu tego wieku pracować.
Porażającego odkrycia dokonano na terenie województwa małopolskiego w miejscowości Krzczonów (powiat myślenicki). Tuż po ugaszeniu pożaru busa, strażacy znaleźli w środku zwęglone zwłoki. Z nieoficjalnych informacji przekazywanych przez ogólnopolskie media wynika, że to prawdopodobnie 18-letni mężczyzna, który zaginął dzień wcześniej. W poniedziałek (13 czerwca) około godziny 5.30 rano służby z powiatu myślenickiego otrzymały niepokojące zgłoszenie o palącym się busie stojącym na jednej z leśnych dróg w miejscowości Krzczonów. Na miejsce bardzo szybko zadysponowano kilka jednostek straży pożarnej, które przystąpiły do gaszenia pożaru. Jak się okazało, w spalonym busie znaleziono zwęglone zwłoki. Według nieoficjalnych doniesień ogólnopolskich mediów mogło dojść do morderstwa, a ofiarą miałby być zaginiony dzień wcześniej 18-latek.- Badane są wszystkie możliwe hipotezy. Nie wyklucza się wypadku, morderstwa lub samobójstwa - przekazał rzecznik KPP w Myślenicach Dawid Wietrzyk. Dodał również, że ciało znajduje się w tak złym stanie, że nie sposób określić zarówno płci, jak i wieku ofiary. Zwłoki odnaleziono w spalonym busie pasażerskim.
Opublikowano najnowsze wyniki sondażu Estymatora wykonanego na zlecenie DoRzeczy.pl. Okazuje się, że w czerwcu zarówno Zjednoczona Prawica, jak również Koalicja Obywatelska odnotowały widoczne spadki poparcia. Oprócz wyżej wspomnianych ugrupowań do Sejmu weszłyby notujące wzrost poparcia: Lewica, Polska 2050 Szymona Hołowni, PSL-Koalicja Polska oraz Konfederacja. Z udostępnionych danych jasno i wyraźnie wynika, że najbliższe wybory do Sejmu wygrałaby Zjednoczona Prawica (PiS i Solidarna Polska), legitymując się wynikiem 38,5 proc.
Do przerażającego zdarzenia doszło na jednym z odcinków autostrady A4 w podwrocławskiej miejscowości Ślęza. Bus przewożący dzieci zjechał z drogi i wpadł do rowu. W zdarzeniu ucierpiało aż dziewięć osób. W miejscu zdarzenia, na jezdni w kierunku Zgorzelca, doszło do utrudnień.Niezwykle poważny incydent miał miejsce w niedzielę 12 czerwca około godziny 11:30 na jednym z odcinków autostrady A4 w miejscowości Ślęza (woj. dolnośląskie). Zdarzenie miało miejsce na autostradzie A4 między węzłami Bielany Wrocławskie i Wrocław Południe. Bus przewożący dzieci dachował i wpadł do przydrożnego rowu. W pojeździe znajdowało się 15 osób w tym 13 dzieci.- Kierujący busem wraz z 14 pasażerami poruszał się drogą A4 od strony Katowic w kierunku podwrocławskiego Węzła Południe. W pewnym momencie kierowca w celu uniknięcia wjechania w tył samochodu wykonał przed nim gwałtowny manewr, po czym zjechał do rowu - przekazał sierż. sztab. Rafał Jarząb, asystent oficera prasowego policji we Wrocławiu.Jak przekazały lokalne służby, w wyniku tego incydentu dziewięć osób odniosło lekkie obrażenia, które nie zagrażają ich życiu.
Tuż po aferze z naczelniczką poczty w Pacanowie Michał Cieślak zdecydował podać się do dymisji ze stanowiska ministra - członka Rady Ministrów. Jak się okazało taki ruch to "za mało", dlatego poseł Lewicy Andrzej Szejna złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Dymisja to za mało, naszym zdaniem na tym sprawa się nie skończyła. Minister przekroczył uprawnienia - argumentował. Nie milkną echa afery z udziałem ministra Michała Cieślaka oraz naczelniczką poczty w Pacanowie. Jak się okazało, polityk poniósł surowe konsekwencje swojego zachowania i pod naporem władz Zjednoczonej Prawicy, poinformował w środę wieczorem, że podaje się do dymisji. Polityk słono zapłacił za aferę w Pacanowie. Polityk Partii Republikańskiej, o którym do niedawna mało kto słyszał nie był w stanie przyjąć do siebie konstruktywnej krytyki od zatroskanej obywatelki, która w otwarty sposób skarżyła się na powszechną drożyznę.Minister postanowił zareagować i poskarżył się na kobietę do jej pracodawcy. Jak się okazało, efekt był odwrotny od zamierzonego, ponieważ to on stracił swoją pracę.
Minister Zdrowia Adam Niedzielski poinformował o pierwszym przypadku małpiej ospy na terenie naszego kraju. - Mieliśmy ok. 10 podejrzeń małpiej ospy, próbki są badane. 10 czerwca to dzień, gdy mamy pierwszy przypadek - podkreślił minister podczas konferencji prasowej zorganizowanej na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Wiadomo, że chory jest odizolowany od reszty pacjentów. Niezwykle ważną, aczkolwiek niepokojącą informację przekazał szef resortu zdrowia, Adam Niedzielski. W czasie piątkowej konferencji prasowej poinformował o pierwszym przypadku małpiej ospy w Polsce. - Mieliśmy ok. 10 podejrzeń małpiej ospy, próbki są badane. 10 czerwca to dzień, gdy mamy pierwszy przypadek - zaznaczył Niedzielski.Informacje na temat pacjenta zdradził również rzecznik ministerstwa zdrowia, Wojciech Andrusiewicz. W rozmowie z mediami poinformował, że znajduje się on na izolacji w szpitalu, gdzie przeprowadzono z nim wywiad epidemiologiczny.
Obowiązujący od stycznia taryfikator mandatów skutecznie ostudził "pirackie zapędy" wielu zmotoryzowanych. Jak się okazuje, drakońskie kary będą zdecydowanie wyższe. Jeszcze w bieżącym roku polskich zmotoryzowanych czeka istotna zmiana, która w mocny sposób uderzy po kieszeni wszystkich łamiących przepisy drogowe.Od 1 stycznia bieżącego roku wprowadzono nowy, rygorystyczny taryfikator mandatów, który w dotkliwy sposób uderzył w tysiące polskich kierowców. W ostatnich miesiącach wzrosły szczególnie kary za przekraczanie prędkości. W ekstremalnych przypadkach mogą osiągnąć poziom miesięcznej pensji.Nowy "cennik mandatów" to niekwestionowany bat na piratów drogowych. Każde poważniejsze przewinienie jest równoznaczne z utratą pokaźnej sumy pieniędzy.W nowym taryfikatorze, obowiązującym od 1 stycznia 2022 r., znajdziemy m.in. takie kary jak mandat w wysokości 800 zł za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h czy nawet 2500 zł za przekroczenie o ponad 70 km/h.Z kolei wykroczenia takie jak nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu może być równoznaczne z karą wynoszącą nawet 1500 zł. Z kolei maksymalna grzywna, którą może otrzymać nieodpowiedzialny kierujący, wynosi teraz niebagatelną sumę 30 000 zł.Jak się okazuje, już od 17 września bieżącego roku, zostanie wprowadzona kluczowa zmiana, która w szczególny sposób uderzy w osoby nagminnie łamiące obowiązujące przepisy. Wkrótce kierowcy łamiący prawo zapłacą podwójnie.
Synoptycy nie mają najmniejszych wątpliwości i ostrzegają Polaków przed gwałtownymi burzami, które pojawią się we wtorek na terenie niemal całego kraju. Będą im towarzyszyć silne opady deszczu i porywy wiatru. IMGW wydał specjalne ostrzeżenia pierwszego stopnia dla 13 województw. Przed nami wtorek z niezwykle dynamiczną pogodą. Mieszkańcy północno-wschodniej, centralnej, jak i południowej części kraju muszą się przygotować na gwałtowne burze, a także towarzyszące im silne opady deszczu i porywy wiatru. W niektórych miejscach możliwe, że spadnie także grad. W związku z zaistniałą sytuacją Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał alerty 1. stopnia. Ostrzeżenia pierwszego stopnia zostały przekazane we wtorek 7 czerwca dla łącznie trzynastu województw. #IMGW ostrzega przed burzami z gradem⚠️Od godziny 13:00 -15:00 obowiązują ostrzeżenia 1°:➡️Prognozowane są burze, którym miejscami będą towarzyszyć silne opady deszczu od 20 mm do 30 mm oraz porywy wiatru do 70 km/h. Miejscami grad ⛈️⛈️⛈️ pic.twitter.com/6r09wUx06A— IMGW-PIB METEO POLSKA (@IMGWmeteo) June 7, 2022 Jak podkreślają synoptycy, burze z gradem spodziewane są w niektórych regionach już od godz. 7.30. We wtorek zjawiska te pojawią się we wszystkich województwach z wyjątkiem: pomorskiego, zachodniopomorskiego i lubuskiego.
Do niewyobrażalnej tragedii doszło w piątek 3 czerwca w jednym z mieszkań na terenie Piekar Śląskich. Nie żyje 13-miesięczny chłopczyk porażony prądem. Szczegółowe okoliczności tego zdarzenia są ustalane przez lokalną policję i prokuraturę. Policjanci z Piekar wyjaśniają dokładne przyczyny i okoliczności dramatycznego wypadku, do którego doszło w miniony piątek, 3 czerwca w godzinach porannych. W jednym z mieszkań w Piekarach dziecko zostało porażone prądem. Pomimo prowadzonej reanimacji oraz ogromnego wysiłku załogi medycznej, malucha nie udało się uratować.Miejscowe służby ratunkowe otrzymały niepokojące zgłoszenie około godziny 8 rano. Chwilę później piekarskie jednostki policji zostały zadysponowane do zabezpieczenia miejsca lądowania śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którego załoga miała za zadanie udzielenie pomocy 13-miesięcznemu dziecku. Gdy mundurowi przyjechali na miejsce, dziecko było już reanimowane przez ratowników pogotowia. Niestety, ale pomimo długiej akcji reanimacyjnej, życia maluszka nie udało się uratować.
High League 3. W sobotę 4 czerwca w gdańskiej Ergo Arenie doszło do niezwykle elektryzującego starcia pomiędzy aktualną mistrzynią polskiej sceny freak-fightowej, Anielą "Lil Masti" Bogusz a Kamilą "Zusje" Smogulecką. Walka została przeprowadzona na zasadach boksu birmańskiego. Jak się okazało, „Lil Masti” nie dała szans swojej rywalce, która po starciu miała niemal zmasakrowaną twarz. High League 3. W czasie sobotniej gali organizowanej w słynnej Ergo Arenie doszło do wielu emocjonujących starć. Jednym z nich była walka pomiędzy Anielą „Lil Masti” Bogusz a Kamilą „Zusje” Smogulecką. Co niezwykle ważne, starcie nie było zorganizowane w formule MMA, czy K-1, ale w boksie birmańskim, który dopuszcza nie tylko kopnięcia, ale też uderzenia głową.Zdecydowaną faworytką była "Lil Masti", która jest niekwestionowaną mistrzynią rodzimej sceny freak-fightów kobiet. Mimo wszystko "Zusje" jest znana ze swojej nieustępliwości, a także tego, że nie boi się żadnego wyzwania i walczy do upadłego. Od pierwszego gongu zdecydowanie lepiej radziła sobie faworytka bukmacherów, która efektywnie kontrolowała przebieg starcia. W cierpliwy sposób kontrowała rywalkę, zadając jej piekielnie mocne ciosy.O sile uderzeń może świadczyć fakt, że twarz "Zusje" była praktycznie zmasakrowana. Krew lała się przede wszystkim z jej nosa, aczkolwiek kondycja całej twarzy była w opłakanym stanie.Zusje - "Sukces". #highleague3 pic.twitter.com/zW3FO4LHY5— Mateusz Paczkowski (@PaczMat) June 4, 2022
Jarosław Kaczyński poinformował, że kluczowe decyzje w sprawie rządowej pomocy mogą zostać przygotowane oraz opublikowane w przeciągu najbliższego miesiąca. Działania osłonowe mają zostać przeznaczone dla wszystkich osób, które nie zarabiają, bądź ich dochód jest niezbyt okazały. To dla nich prezes PiS zapowiedział pomoc zakupie węgla.Galopująca inflacja, a także sytuacja międzynarodowa w skuteczny, a zarazem negatywny sposób wpływają na aktualne ceny wszystkich produktów. Jarosław Kaczyński obiecał rządową pomoc, dla wszystkich, którzy w związku z zaistniałą sytuacją ledwo wiążą koniec z końcem. W głównej mierze chodzi o pomoc w zakupie węgla osobom, które najbardziej potrzebują niezbędnego wsparcia. Wśród tej grupy znajdują się osoby, które nie zarabiają. Jak poinformował rzecznik rządu Piotr Müller, wszelkie decyzje mogą zostać przygotowane w ciągu najbliższych 30 dni, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi szefa Prawa i Sprawiedliwości.- Inflacja jest największym wyzwaniem, więc musimy szukać narzędzi, aby do tych grup, które najbardziej odczuwają efekty inflacji trafić z poszczególnymi programami społecznymi, czy obniżką podatków, tak, jak to się będzie działo od 1 lipca, ale też jak planujemy w zakresie pomocy dla osób, które ogrzewają swoje mieszkania węglem - przekazał rzecznik tuż po zakończeniu sobotniej konferencji w rozmowie z dziennikarzami.Dodał również, że prezes PiS zapowiedział niezbędne działania osłonowe, które pomogą wszystkim potrzebującym.- Taki program będziemy szykować teraz, przygotowujemy szczegóły tak, by on trafił właśnie do tych grup, do tych osób, które faktycznie tej pomocy najbardziej będą potrzebowały - oświadczył Piotr Müller.
Rząd ogłosił, że wprowadzi na terenie całego kraju bezparagonowy system kaucyjny. Najprawdopodobniej zacznie obowiązywać w Polsce od przyszłego roku i obejmie butelki szklane i plastikowe, a także puszki. Czy nowe regulacje odbiją się na kieszeniach konsumentów?