Wszelkie wątpliwości związane z rtęcią znalezioną w Odrze postanowił wyjaśnić minister rolnictwa, klimatu i środowiska Brandenburgii, Axel Vogel. Odpowiedź ta jest nawiązaniem do pytania, które minister otrzymał na wczorajszej konferencji prasowej, zaprzeczając jakoby przekazywał marszałek Elżbiecie Polak informacje o rtęci wykraczającej poza skalę.
We wczorajszej konferencji polsko-niemieckiej w Szczecinie, Minister Środowiska Anna Moskwa, wspólnie ze swoją odpowiedniczką z zachodniej granicy, Steffi Lemke podzieliły się dotychczasowymi ustaleniami i podjętymi działaniami. Strona polska poinformowała o przebadaniu 150 próbek wody i nieustannej pracy laboratoriów. Przedstawiciele Niemiec dziękowali lokalnej społeczności za pomoc w ratowaniu rzeki i zwracali uwagę na konieczność poprawienia wzajemnej komunikacji.
Krystyna Pawłowicz obserwuje katastrofę ekologiczną z wysokiego konia Trybunału Konstytucyjnego. Mimo braku eksperckości w temacie, postanowiła podzielić się ze światem autorską teorią spiskową. Sędzia stwierdziła, że być może ręce maczały w tym również inne państwa. Natychmiast została sprowadzona na ziemię. Krystyna Pawłowicz skorzystała okazji, żeby - kolejny raz - publicznie podkreślić swój brak sympatii do Niemców, którzy mają poważne zastrzeżenia do postępowania polskiej strony.
Zatrucie Odry martwi nie tylko stronę polską, ale również niemiecką. Według informacji spływających z polskiego ministerstwa środowiska, w rybach nie znaleziono śladów rtęci, ale pojawiły się informacje o bardzo wysokim zasoleniu wody. Jednocześnie nagle podniósł się jej poziom, co dla Niemców jest sporą zagadką. Dziennikarze "Bilda" podejrzewają, że przyczyną tego stanu rzeczy jest celowe podniesienie zapór w zbiornikach retencyjnych na terenie polski, co miałoby przyspieszyć wędrówkę toksycznej wody do Bałtyku. Polski rząd ma na to inną odpowiedź.
Skażenia Odry sygnalizowano już przed ponad dwoma tygodniami. Rząd sprawą zajął się kilka dni temu, jednocześnie odwracając uwagę od tego, co dzieje się w rzece, przypominając o awarii Czajki. Tymczasem na naszych oczach dzieje się ekologiczna katastrofa. Dolnośląskie brzegi Odry pełne są martwych ryb.Dramatyczne fotografie spływają do mediów z terenów nadodrzańskich. Niektórzy ekolodzy i znawcy pokazują nawet nagrania, wymieniając gatunki, które odnaleźli na brzegu. Każda zatruta ryba może potem zatruć nie tylko inne ryby, ale również zwierzęta, szczególnie te, które zdecydują się ją spożyć.
W miejscowości Czelin w powiecie gryfińskim w województwie zachodniopomorskim z Odry wyłowiono dwie beczki z niezidentyfikowaną substancją. Wiadomość została potwierdzona przez lokalnych policjantów. Na miejscu pracują strażacy.Na ten moment ani policja, ani straż pożarna, nie udzielają szczegółowszych informacji na temat potencjalnie niebezpiecznego znaleziska.
Minister środowiska Anna Moskwa przekazała informację, iż otrzymane od Państwowego Instytutu Weterynarii wyniki badań, wykluczyły obecność rtęci w śniętych rybach na Odrze. Ciągle zatem nie wiadomo, jaka konkretnie substancja zatruła rzekę.
W wyniku znalezienia sporej ilości śniętych ryb w rzece Ner w województwie łódzkim, wojewoda Tobiasz Bocheński, zwołał specjalne posiedzenie sztabu kryzysowego. Jak podano na konferencji prasowej sprawa dotyczy około 200 martwych osobników.
Zatrucie Odry to w temat, który w szczególny sposób interesuje polską opinię publiczną. W jednym z dolnośląskich szpitali lekarz przyjął na swoim dyżurze pacjenta, który przez przypadek włożył na chwilę rękę do Odry. Kiedy doktor zobaczył, co stało się z jego skórą, dosłownie zaniemówił. Widok odbiera mowę. Rozmawialiśmy z lek. Filipem Zatyką, który zajmował się poszkodowanym pacjentem. Podobnych przypadków będzie więcej, a to nie jedyna rzecz, która może się przytrafić osobie będącej blisko Odry.
Mateusz Morawiecki we współpracy z polską policją oznajmił, że za odnalezienie winnego zatrucia Odry czeka sowita nagroda sięgająca nawet miliona złotych! Premier poprosił również opozycję o ważną rzecz.W tym samym czasie marszałkini województwa lubuskiego stara się o uznanie zatrucia Odry i tego, co aktualnie dzieje się w jej regionie za stan klęski żywiołowej. Rząd zapowiedział już wszczęcie odpowiednich procedur.
Zatrucie Odry. Marszałkini województwa lubuskiego ma słuszne pretensje do polskiego rządu. O skażeniu informowano już przed dwoma tygodniami, a wówczas rząd nie zainteresował się, by wydać jakiekolwiek ostrzeżenia. - Dzieci się kąpały w Odrze jeszcze kilka dni temu, gdy już rząd wiedział, że trucizna płynie - mówiła w "Faktach po Faktach". O zatruciu informowała między innymi posłanka Zielonych, Małgorzata Tracz. Polityk wskazywała, że konsekwencje będą dotkliwe nie tylko dla rzeki, ale również dla ludzi i całego środowiska wokół Odry.
Katastrofa ekologiczna na Odrze to jeden z tematów, które od kilku dni nie schodzą z pierwszych stron gazet. Eksperci, jak również zwykli obywatele nie mają najmniejszych wątpliwości, że zatrucie rzeki będzie miało katastrofalne skutki na niebywałą skalę. Minister środowiska Brandenburgii - Axel Vogel potwierdził, że wykryto w niej rtęć. Ofiarą skażenia padają nie tylko ryby, ale również ssaki takie, jak bobry. Niewiarygodne, co wyłowiono ze skażonej rzeki. W piątek 12 sierpnia w niemieckich mediach pojawiły się niepokojące informacje, że Odra została skażona rtęcią. Jak można się domyślać, taki stan rzeczy jest szczególnie niebezpieczny dla mieszkańców rzeki, ale również ludzi, którzy chętnie spędzają swój wolny czas w jej okolicy. Informacja o obecności rtęci została potwierdzona przez ministra środowiska Brandenburgii, który w swojej wypowiedzi zaznaczył, że jest to dla Odry niezwykle mocny cios, po którym nie podniesie się przez wiele długich lat.
Podczas konferencji prasowej wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik, poinformował o zamknięciu dostępu do Odry w trzech województwach. Zakaz to efekt trawiącej rzekę i zwierzęta katastrofy ekologicznej. Swój apel do Polaków wystosował również Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki.
Po wielu dniach milczenia organów państwa, w końcu jest alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze. SMS-y z ostrzeżeniem, by unikać kontaktu ze skażoną wodą, otrzymali w piątek mieszkańcy niektórych powiatów województwa lubuskiego. - Śledź komunikaty Sanepidu - zaapelowano.Liczne apele i odezwy do władz państwa nareszcie przyniosły efekt. Mimo iż większość mieszkańców nadodrzańskich miejscowości od wielu dni z niepokojem przygląda się sytuacji związanej ze skażeniem rzeki i konsekwentnie unika kontaktu z zatrutą wodą, ostrożności nigdy za wiele, dlatego Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało w piątek alarmujące SMS-y.
Donald Tusk żyje katastrofą ekologiczną, która dotknęła Odrę. Po tym, jak lider Platformy Obywatelskiej wykorzystał skandal, by uderzyć w rządy PiS. Stwierdził, że "wszyscy jesteśmy trochę jak ryby w Odrze", przyszedł czas na kolejne mocne słowa. Tym razem polityk zamieścił niewybredny wpis na Twitterze, odnoszący się do odkrycia niemieckich naukowców. Doniesienia o skażeniu Odry rozpalają do czerwoności nie tylko media (choć i tu są niechlubne wyjątki), ale także polityków opozycji, którzy nie mogą wyjść z podziwu dla beztroskiej postawy rządzących w obliczu tak wielkiego ekologicznego kryzysu.Otoczenie Mateusza Morawieckiego przez wiele dni nie informowało bowiem obywateli o poważnym zagrożeniu, mogącym płynąć z kontaktu z zatrutą wodą, a gdy nie mogło już dalej ukrywać afery, najpierw umniejszało jej skalę, a później wysłało komunikat, z którego wynikało, że do tej pory nie ustalono tak naprawdę niczego i szybko się to nie zmieni.W związku z tym, sprawy w swoje fachowe ręce postanowili wziąć eksperci z Niemiec, którzy w dwa dni zbadali Odrę płynącą przez Brandenburgię i odkryli w niej śmiercionośną rtęć. Wiadomość ta z kolei zelektryzowała opinię publiczną i stała się asumptem do popełnienia przez Donalda Tuska kolejnego miażdżącego PiS wpisu na Twitterze.
Katastrofalne doniesienia o skażeniu Odry rozgrzały do czerwoności media tradycyjne i portale społecznościowe. W czwartek niemalże wszystkie serwisy uczyniły temat swoim "numerem jeden". Niemalże, bo pod prąd, jak zawsze, popłynęła niezawodna Telewizja Polska. W sztandarowym programie informacyjnym "Wiadomości" o dramacie rzeki wspomniano dopiero w połowie, łaskawie poświęcając mu kilkadziesiąt sekund.Media bombardują nas kolejnymi, szokującymi doniesieniami dotyczącymi skażenia Odry. Tematem żyją zwykli Polacy, politycy i eksperci, ale nie polski rząd, który początkowo przemilczał skandal, a teraz opieszale zabiera się do jego wyjaśniania.Nic więc dziwnego, że w ślad za obozem władzy, wiernie podąża znajdująca się w jego orbicie Telewizja Polska. W czwartek o katastrofie ekologicznej usłyszeć można było już w każdym radiu, telewizji i przeczytać w każdej gazecie oraz internetowym portalu, ale nie w głównym wydaniu "Wiadomości".Danuta Holecka zaprezentowała bowiem zasiadającym przed ekranami telewidzom miks informacji z całego świata, ledwo cedząc przez usta kilkudziesięciosekundową wzmiankę o problemach Odry.
Sprawa katastrofy ekologicznej na Odrze zatacza coraz szersze kręgi. Podczas gdy polskie władze opieszale reagują na wszelkie doniesienia, poziom skażenia w rzece postanowili zbadać także Niemcy, których analizy, jak donosi tamtejszy portal rbb24, doprowadziły do odkrycia szokująco wysokiego stężenia rtęci. "To poważne zagrożenie dla ludzi" alarmuje dr Paweł Grzesiowski, a farmaceuci wieszczą w aptekach lawinowy wzrost zapytań o leki.Od ponad dwóch tygodni Odra dosłownie umiera na naszych oczach. Z rzeki codziennie wyławiane są kolejne tony śniętych ryb i ptactwa, ale premier Mateusz Morawiecki dopiero wczoraj zabrał głos w tej sprawie.Stanowczemu zapewnieniu, że "truciciele nie pozostaną bezkarni", które, nawiasem mówiąc, usłyszeć powinniśmy już dawno temu, towarzyszyła informacja o wysłaniu przez szefa MON nad Odrę wojska. Nadal jednak zagadką pozostaje to, kto i czym zatruł jedną z dłuższych polskich rzek.
Stan polskich wód od lat nie napawa dumą, ale najnowsze doniesienia wędkarzy i aktywistów wskazują na smutny fakt, iż właśnie doświadczamy ogromnej katastrofy ekologicznej. Podczas gdy w Bałtyku od II wojny światowej zalegają toksyczne odpady i poniemiecki złom, do Odry wpuszczono trujący rozpuszczalnik. W efekcie śmierć poniosło już kilka ton ryb. Co więcej, trucizna może być także bardzo niebezpieczna dla człowieka.Polskie wody dosłownie błagają o ratunek. Będący ulubionym miejscem letniego wypoczynku Bałtyk tylko z pozoru zachwyca, w rzeczywistości jednak kryje na swoim dnie stosy min, beczek i bomb naładowanych chemikaliami.Nie lepiej przedstawia się także sytuacja naszych rzek, wśród których tylko 10% ma potencjał ekologiczny bardzo dobry lub dobry, 60% umiarkowany, a 30 % słaby lub zły, przy czym największy wpływ na ich jakość ma działalność człowieka. Niestety, mimo licznych apeli i próśb ekologów, zamiast dbać o to, co darowano nam w naturze, jeszcze bardziej pchamy się ku przepaści, a dowodem na to jest najnowsze odkrycie na Odrze.