Skandal w zakładzie pogrzebowym. Trudno uwierzyć, co zrobili pracownicy
Gdy rodzina młodej kobiety przygotowywała się do ostatniego pożegnania, dwóch pracowników zakładu dopuściło się etycznego i prawnego przewinienia, które już trafiło pod lupę śledczych. Sprawa jest tak wstrząsająca, że trudno pozostać wobec niej obojętnym.
Jak doszło do skandalu?
W czerwcu tego roku w jednym z zakładów pogrzebowych w Szczecinku pracownicy, którym powierzono zadanie godnego i empatycznego pożegnania młodej kobiety, zawiedli w sposób dramatyczny.
Gdy rodzina zmarłej znajdowała się w żałobie i przygotowywała się do ceremonii, doszło do naruszenia wszystkich standardów, jakich można by oczekiwać od służb funeralnych.
Jak dowiedział się portal gs24.pl, w trakcie tych przygotowań dwóch mężczyzn dopuściło się zbezczeszczenia ciała - czynu, który nie powinien mieć miejsca w żadnym zakładzie świadczącym usługi pogrzebowe.
Udokumentowanie i rozprzestrzenienie zdjęć
Najbardziej szokujący element tej historii to sposób, w jaki doszło do dokumentacji czynu: jeden z pracowników użył swojego telefonu, by zrobić zdjęcia zwłokom kobiety.
Jak się okazało, zdjęcia trafiły nie tylko do partnerki tego pracownika, lecz zostały dalej udostępnione kolejnym osobom. Ten akt, który naruszał nie tylko etykę, ale i prawo, wywołał lawinę reakcji, gdy tylko prawda wyszła na jaw.
Sprawą zajął się prokurator, a oficjalne stanowisko w tej sprawie przekazała rzecznik prasowy Prokuratura Okręgowa w Koszalinie, potwierdzając, że takie zdarzenie miało miejsce.
ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje dwoje małych dzieci, rodzice w szpitalu. Tragedia podczas urlopu
Konsekwencje dla oskarżonych i dalszy przebieg postępowania
W wyniku ujawnienia skandalicznego zachowania, obaj pracownicy zostali zwolnieni z pracy. To jednak dopiero początek ich problemów - 10 października został skierowany akt oskarżenia przeciwko dwóm mężczyznom w związku z ujawnieniem zdjęć zwłok osoby zmarłej przez pracowników zakładu pogrzebowego.
Oskarżonym grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Teraz wszystko zależy od sądu, który zdecyduje o ich winie i wymiarze kary, a społeczeństwo wciąż z niedowierzaniem obserwuje, jak mogło dojść do takiej tragedii.