Rosja masowo deportuje mieszkańców Ukrainy. Po wywiezionych nie ma żadnego śladu
Trwają masowe wywózki ludności cywilnej z terenów Ukrainy, których dokonują Rosjanie głównie we wschodniej części kraju. Ci, którzy zostaną wywiezieni w głąb Rosji, znikają bez żadnego śladu. Eksperci uważają, że celem okupanta może być eliminacja lokalnych elit i rusyfikacja dzieci, a alternatywą dla deprotacji - rozstrzelanie.
Po tym, jak Rosjanie wycofali się z niektórych miejscowości w Ukrainie, oczom całego świata ukazały się dramatyczne obrazki pokazujące śmierć, cierpienie i zniszczenie. Rosyjska armia nawet nie ukrywa, że konsekwentnie dąży do zdławienia ukraińskiego ducha, a w konsekwencji zniszczenia całego narodu.
Jednym ze sposobów na walkę Putina z Ukraińcami okazały się okrutne mordy, takie jak ten w Buczy i Borodziance, a także gwałty. Teraz okazuje się, że jest jeszcze jedna bestialska metoda nękania okupowanego narodu, a mianowicie wywózki ludności cywilnej.
Masowe wywózki Ukraińców w głąb Rosji
Przymusowe deprotacje na razie potwierdzone zostały jedynie w Mariupolu i nieznane są dane dotyczące ilości wywiezionych osób. Jak jednak twierdzi wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk, może to być nawet 45 tysięcy mieszkańców miasta. Dodatkowo, zaznacza, że podobne praktyki stosowane są w innych miejscowościach na wschodzie Ukrainy.
Statystyki podawane przez stronę ukraińską znacznie odbiegają od tych, które podaje rosyjska agencja TASS, powołująca się na kierującego oblężeniem Mariupola generała. Jego zdaniem, z terenów objętych wojną wywieziono już ponad 0,5 mln osób, w tym 121 tys. właśnie z Mariupola.
Co dzieje się z deportowanymi? Tego niestety nie wiadomo. Osoby te często kończą swoją podróż w głębi Rosji, gdzie ślad po nich się urywa.
CNN twierdzi, że osoby, których dotyczą przymusowe deportacje, często przez wiele tygodni ukrywały się przed wojskami rosyjskimi w oblężonym Mariupolu, którego 90 proc. uległo całkowitemu zniszczeniu.
- Wiemy, że takie wywózki mają miejsce. Na razie mamy zbyt mało informacji by oszacować skalę tego procederu, ale ostrożne szacunki zakładają deportację ok. kilkudziesięciu tysięcy osób. Dzieje się to pod pozorem ewakuacji ludności cywilnej - mówi o2.pl Jakub Wojtuń z Fundacji Instytut Prawa Wschodniego. Jak dodaje, wśród wywożonych większość stanowią kobiety, dzieci i osoby starsze.
Katastrofa humanitarna w Mariupolu
Mariupol to jedno z bardziej dotkniętych wojną miast Ukrainy, które przez długi czas było okrążone przez rosyjską armię, niedopuszczającą do mieszkańców ani zaopatrzenia, ani pomocy humanitarnej. Na porządku dziennym było to, że ludzie umierali z głodu i pragnienia.
Ambasador USA przy ONZ mówiła ostatnio na forum ONZ o bezdusznych praktykach wojsk Putina w Mariupolu. Mieli oni odbierać tamtejszej ludności dowody osobiste, paszporty, telefony komórkowe i oddzielać od rodzin.
Ponadto, Rosja nie chciała utworzyć bezpiecznych korytarzy humanitarnych do ewakuacji, a część cywilów wywoziła do tzw. obozów filtracyjnych.
Dramatem jest również odbieranie dzieci rodzicom, które nakierowane jest na zorientowanie się, kto jest podatny na współpracę z okupantem. To praktyki znane już z czasów II wojny światowej z Kresów Wschodnich.
- Ewentualnie cywile mogą zostać wywiezieni w głąb Rosji, po to by "nie przeszkadzali" Rosjanom, jeśli tego rodzaju współpracy nie będą chcieli podejmować. Ale rosyjska armia pokazała już, że jest zdolna mordować patriotycznie nastawioną ludność cywilną, co widzieliśmy w Buczy - mówi Jakub Wojtuń.
Deportacja lub rozstrzelanie
Ekspert zauważa także jeszcze jeden okrutny aspekt tego przedsięwzięcia. Jego zdaniem, Rosjanie mogli mieć przygotowane listy proskrypcyjne, czyli wykazy osób, które powinny być objęte większą "uwagą" okupantów.
Alternatywą dla takiej wywózki może być, niestety, też rozstrzelanie. Ciała, aby zatuszować ślady zbrodni, trafią najpewniej do mobilnych krematoriów, które już ustawiane są w Mariupolu.
Ci, którzy jakimś cudem uciekną z transportów, opowiadają później o tym, jaki los mógł ich czekać. Mieli trafić najpierw do obozu w Bezimennom, a następnie przekroczyć granicę w Nowoazowsku i pojechać dalej do Rostowa nad Donem.
Zdaniem Wojtunia, eliminacja lokalnych elit jest częścią wielusetletniej rosyjskiej tradycji. Temu miały min. służyć znane także z polskiej historii wywózki min. na Sybir.
Trzy cele Kremla
Dr Michał Sadłowski, ekspert ds. obszaru posowieckiego z Uniwersytetu Warszawskiego, widzi trzy cele, które Kreml może chcieć zrealizować w ten sposób. - Po pierwsze, mają dowodzić na użytek zewnętrzny i wewnętrzny, że rzekomo represjonowana ludność rosyjska i rosyjskojęzyczna Ukrainy ucieka przed "banderowcami" i rosyjska "operacja specjalna" jest skuteczna i fundamentalnie im w tym pomaga - mówi w rozmowie z o2.pl.
Drugi cel to przymusowe związanie Ukraińców z narodem rosyjskim i tamtejszą kulturą. Trzeci zaś to celowe osłabienie demograficzne Ukrainy, mogące przyczynić się do zrujnowania sytuacji społeczno-gospodarczej tego kraju.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Rosyjski oligarcha o Putinie: "Około rok temu zaczął przechodzić zasadniczą przemianę"
Wymiana zdań między Morawieckim a Macronem. Ambasador Francji wezwany do polskiego MSZ
Fałszywa informacja rozprowadzana przez Rosję. Oszukują w sprawie rzezi w Ukrainie
Źródło: o2.pl