Putin już wkrótce wystąpi przed rosyjskim parlamentem. Data nie jest przypadkowa
Szykuje się niezwykle interesujący koniec tygodnia w Rosji. Jak twierdzi brytyjskie ministerstwo obrony, w piątek 30 września Władimir Putin wystąpi przed obiema izbami rosyjskiego parlamentu, aby ogłosić włączenie w granice Federacji Rosyjskiej ukraińskich obszarów, na których odbywają się pseudoreferenda. Po tym, jak aneksja stanie się faktem, przymusowemu poborowi do wojska podlegać mają także obywatele Ukrainy.
Władimir Putin zwiększa swoją aktywność i coraz częściej występuje publicznie, a to nie zwiastuje niczego dobrego. W ubiegłą środę rosyjski dyktator wygłosił pierwsze od wybuchu wojny w Ukrainie orędzie do narodu, w którym zapowiedział "częściową" mobilizację wojskową i groził Zachodowi użyciem broni jądrowej, wczoraj zaś spotkał się w Soczi z Alaksandrem Łukaszenką.
Nie jest tajemnicą, że satrapa przeżywa obecnie trudne chwile związane z serią porażek, jakie ponosi w walkach na froncie, a także coraz większym buntem dotychczasowych sojuszników i zwykłych obywateli, zniechęconych przeciągającą się wojną i nie pałających radością na myśl o ponoszeniu dalej jej dotkliwych konsekwencji.
On jednak zdaje się być nieprzejednany i nie zamierza składać broni, mimo iż wskazywałyby na to rozsądne przesłanki. Kolejny radykalny krok ma zostać podjęty jeszcze w tym tygodniu, o czym poinformowali właśnie Brytyjczycy.
Brytyjskie MON: Putin wystąpi przed parlamentem
Brytyjskie ministerstwo obrony ustaliło, że już w piątek 30 września Władimir Putin wystąpi przed obiema izbami rosyjskiego parlamentu, a tematem przemówienia mają być zainicjowane przez Rosję w Ukrainie pseudoreferenda, których koniec zaplanowano na dziś.
Moskwa nie potwierdziła jeszcze tych doniesień, ale według spekulacji, dyktator wykorzysta swoją mowę, aby ogłosić kolejny sztuczny sukces i oficjalnie zaanektować okupowane ukraińskie terytoria.
Co więcej, jak wskazuje Instytut Badań nad Wojną, również wybór daty nie jest raczej przypadkowy, bo rosyjskie kierownictwo wojskowo-polityczne będzie chciało wykorzystać swój manewr do realizacji niecnego planu wobec Ukraińców.
- Kreml najprawdopodobniej włączy obywateli Ukrainy na terytoriach okupowanych do rosyjskiego cyklu poboru, zwiększając liczebność przymusowej mobilizacji - napisano w raporcie. Oznacza to, że wkrótce ukraińscy obywatele w wieku 18-27 lat podlegać będą temu samemu ustawodawstwu, co rosyjscy, czyli uzyskają "prawo" do służby wojskowej.
Płonne nadzieje rosyjskich władz
Brytyjczycy wskazują też, że władze liczą, że ogłoszenie aneksji "będzie postrzegane jako potwierdzenie "specjalnej operacji wojskowej" i utrwali patriotyczne poparcie dla konfliktu"".
- Ta aspiracja zostanie prawdopodobnie podważona przez rosnącą wewnętrzną świadomość niedawnych komplikacji na froncie i znaczny niepokój związany z częściową mobilizacją ogłoszoną w zeszłym tygodniu – zaznaczają.
Tymczasem owy "niepokój" zamiast słabnąć, tylko narasta. Według wczorajszych danych, z Rosji od środy wyjechało już ponad 260 tys. mężczyzn, którzy chcą uniknąć przymusowego poboru do wojska.
Na granicach utworzyły się potężne korki, a spanikowany Putin wysłał do pilnowania "porządku" wojska. Nieoficjalnie mówi się, że punkty graniczne zostaną w ogóle zamknięte, bo do świadomości urzędników na Kremlu dociera, że w bajki o "częściowej" mobilizacji nie wierzą już nawet otępiani propagandą Rosjanie.
Porażka pseudoreferendów
Przypomnijmy, że tzw. referenda ws. włączenia w granice Federacji Rosyjskiej zorganizowano w czterech ukraińskich obwodach na wschodzie i południu kraju: donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim. Wszystko to jednak jeden wielki teatr, bo głosowania odbywają się w opustoszałych wsiach, a frekwencja jest mizerna.
- Władze okupacyjne mówiły o bardzo wysokiej frekwencji, choć Rosja do tej pory nie kontroluje w stu procentach żadnego z obwodów i tym bardziej nie dysponuje danymi o tym, ilu mieszkańców pozostało na zajętych przez nią terytoriach - wskazuje BBC w reportażu o przebiegu pseudoreferendów.
W siei krążą liczne nagrania, na których widać wyraźnie, że inicjatywa władz okupacyjnych nie cieszy się popularnością. Na wideo z Enerhodaru pokazano np. pracowników "komisji wyborczej" prowadzących głosowanie w mieszkaniach w asyście uzbrojonych żołnierzy.
Media zagraniczne zauważają, że to powtórka scenariusza z zaanektowanego w 2014 roku Krymu, gdzie także "głosowano pod lufami automatów".
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Polsat News, Goniec.pl, Wprost