Polacy zabrali głos ws. Tuska, najnowszy sondaż mówi wiele. Premier ma wielki problem
Kurz po wyborczej batalii o Pałac Prezydencki w 2025 roku powoli opada, a polska scena polityczna wchodzi w nową, decydującą fazę. Choć emocje związane z obsadą najważniejszego urzędu w państwie wciąż rezonują, Polacy zaczęli się zastanawiać również nad innymi stanowiskami. To złe wieści dla Donalda Tuska, sondaż pokazuje, co myślą o nim obywatele.
Donald Tusk ponownie premierem Polski
Zakończony cykl wyborczy, zwieńczony wyborem głowy państwa w 2025 roku, domknął pewien etap rekonstrukcji polskiej sceny politycznej. Dla Donalda Tuska był to okres morderczego wysiłku, konieczność godzenia bieżącego zarządzania państwem, utrzymywania w ryzach kruchej i wielobarwnej koalicji rządowej, a jednocześnie aktywnego wspierania kampanii prezydenckiej. Wchodzimy w okres, który politolodzy często określają mianem "smuty środka kadencji”.

To czas, w którym wyparowuje pierwotny entuzjazm wyborców, a do głosu dochodzi znużenie prozą rządzenia, inflacyjnymi echami czy tempem reform, które dla wielu wciąż pozostaje niesatysfakcjonujące. W tym kontekście pozycja Tuska jest paradoksalna. Z jednej strony pozostaje on niekwestionowanym liderem, “zwornikiem”, jak lubią go nazywać koalicjanci, bez którego rządowa układanka mogłaby rozsypać się jak domek z kart. Napięcia na linii Lewica - PSL, spory o politykę mieszkaniową czy kwestie światopoglądowe są zazwyczaj gaszone właśnie w gabinecie premiera.
Z drugiej strony, po dwóch latach sprawowania władzy, bagaż polityczny szefa rządu staje się coraz cięższy. Donald Tusk nie jest już tylko symbolem zwycięstwa nad poprzednią władzą, ale twarzą konkretnych decyzji administracyjnych, podwyżek cen energii czy kompromisów z Brukselą, które nie zawsze spotykają się z entuzjazmem społecznym. Wielu obserwatorów zadaje sobie pytanie o osobiste ambicje i wytrzymałość premiera. Tusk w 2027 roku skończy 70 lat. Choć w światowej polityce, patrząc na przykłady z USA czy Niemiec, nie jest to wiek wykluczający aktywność, to specyfika polskiej, niezwykle brutalnej i spolaryzowanej debaty publicznej, kosztuje liderów znacznie więcej zdrowia i energii. Czy po domknięciu cyklu wyborczego w 2025 roku, Donald Tusk nie uzna, że jego historyczna misja "przywracania demokracji” została zakończona, a stery powinna przejąć młodsza generacja? Taki scenariusz, choć ryzykowny dla spójności Koalicji Obywatelskiej, jest coraz częściej analizowany w kuluarach jako wariant ucieczki do przodu.
Zbliżają się kolejne wybory parlamentarne
Dyskusja o przyszłości premiera toczy się również w wymiarze czysto strategicznym, oderwanym od osobistych ambicji. Platforma Obywatelska stoi przed pytaniem, czy w 2027 roku nazwisko "Tusk” będzie bardziej magnesem przyciągającym wyborców centrum, czy też obciążeniem, które zmobilizuje przeciwników. Sytuacja komplikuje się, gdy spojrzymy na ławkę rezerwowych. Naturalni sukcesorzy, tacy jak Rafał Trzaskowski czy Radosław Sikorski, mają swoje silne pozycje, ale żaden z nich nie posiada wewnątrzpartyjnej hegemonii, jaką wypracował sobie obecny premier.

Istnieje realna obawa, że ewentualne wycofanie się Tuska przed wyborami parlamentarnymi mogłoby uruchomić procesy odśrodkowe i walkę frakcyjną, która osłabiłaby notowania KO w kluczowym momencie. Kluczowym wyzwaniem dla sztabowców KO jest także zmiana pokoleniowa. Wybory w 2027 roku będą kolejnym testem dla zdobycia poparcia najmłodszego elektoratu, który w 2023 roku gremialnie ruszył do urn, decydując o wyniku wyborów.
Dla wchodzących w dorosłość dwudziestolatków spór Tusk-Kaczyński jest coraz częściej archaizmem, niezrozumiałą wojną z przeszłości, która nie odpowiada na wyzwania współczesności. Oczekują oni nowych twarzy i nowych tematów, cyfryzacji, ekologii, bezpieczeństwa w świecie sztucznej inteligencji. Czy Donald Tusk, mimo swojej niewątpliwej sprawności retorycznej i medialnej, będzie w stanie wiarygodnie odpowiedzieć na te aspiracje w 2027 roku? Sondaże zaufania sugerują, że młodzi wyborcy są grupą najbardziej fluktuującą i najszybciej tracącą cierpliwość do obecnego rządu.
Zobacz też: Ziobro zjawił się na antenie TV Republika. Prosto z Budapesztu uderzył w Donalda Tuska
Polacy ocenili Donalda Tuska
Analizując perspektywę roku 2027, nie można uciec od twardych danych, które pojawiły się w przestrzeni publicznej w ostatnich dniach. Sondaż United Surveys by IBRiS dla Wirtualnej Polski rzuca ostre światło na nastroje społeczne, które pozostają aktualnym punktem odniesienia dla strategów partii rządzącej.
Z sondażu wynika, że społeczeństwo jest głęboko pęknięte w ocenie przydatności Donalda Tuska na stanowisku szefa rządu. W badaniu aż 47 proc. respondentów wskazało, że Polska potrzebuje nowego premiera, z czego aż 26,2 proc. wybrało odpowiedź "zdecydowanie tak”. Przeciwnego zdania było 45 proc. ankietowanych, co ujawnia, jak potężny i zmobilizowany jest elektorat negatywny lidera PO.
To badanie pokazuje jedno: polaryzację społeczeństwa. Spodziewałbym się nawet gorszych wyników dla premiera Tuska przy tak zadanym pytaniu - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Sergiusz Trzeciak, polski politolog i ekspert ds. marketingu politycznego.
Szczegółowa analiza tamtych wyników ujawniła, że polaryzacja w Polsce osiągnęła poziom niemal plemienny. Te dane są dla sztabowców kluczowe w kontekście roku 2027: pokazują, że Donald Tusk ma ograniczoną zdolność poszerzania elektoratu, a jego obecność na czele rządu działa na wyborców PiS jak płachta na byka, mobilizując ich do pójścia do urn silniej niż jakikolwiek program socjalny. Jeśli te tendencje utrzymają się do 2027 roku, PO może mieć problem z przebiciem "szklanego sufitu” poparcia.