Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Otworzył kopertę i nogi się pod nim ugięły. Staruszek nie mógł w to uwierzyć, zdumiewająca treść
Jan Jałowczyk
Jan Jałowczyk 24.03.2023 13:35

Otworzył kopertę i nogi się pod nim ugięły. Staruszek nie mógł w to uwierzyć, zdumiewająca treść

skrzynka na listy
Iberion

80-letni samotny mieszkaniec Bydgoszczy pewnego dnia otrzymał kosmiczną fakturę do zapłaty. Opiewający na 2 tysiące złotych dokument okazał się sporym problemem dla starszego pana. Na szczęście z pomocą w celu wyjaśnienia sprawy, pospieszyła seniorowi dobroduszna znajoma. 

80-latek z Bydgoszczy otrzymał kosmiczną fakturę

Sprawę pana Mariana opisuje Gazeta Pomorska. Jak donosi dziennik, pewnego dnia 80-letni emeryt z Bydgoszczy otrzymał tajemniczy list. Wewnątrz znajdowała się faktura opiewająca na 2 tysiące złotych. Zaniepokojony senior pomyślał początkowo, że padł ofiarą oszustwa. 

- To już kolejny raz, kiedy przysyłają mi coś takiego. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Nie mam gdzie zadzwonić. Nigdy nie miałem nic wspólnego z biznesem. Z żadnym biznesem. Może to jacyś oszuści? - relacjonował 80-latek w rozmowie z GP.

"Ręce mu drżały i nie mógł się wysłowić"

Na tajemniczym dokumencie, który otrzymał pan Marian, jako wystawca faktury widniało przedsiębiorstwo transportowe z Golubia-Dobrzynia, a sam rachunek dotyczył usługi przewozu towarów z Zielonej Góry do Dąbrowy Górniczej. 

Na domiar złego, odbiorcą usługi jest z... myjnia samochodowa. Jak podkreśla Gazeta Pomorska, zarówno na dokumencie, jak i na kopercie widniał ten sam adres odbiorcy, (ulica Czarneckiego), ale co ciekawe, takowej w Bydgoszczy nie ma.

Zaniepokojony senior postanowił zwrócić się ze sprawą do swojej znajomej. Pani Wioletta jest właścicielka lokalnego sklepu, do którego 16 marca udał się pan Marian. 

- Przyniósł mi fakturę na dwa tysiące złotych - mówi właścicielka sklepu. - Ręce mu drżały i nie mógł się wysłowić. Mieszka samotnie i nie ma do kogo się zwrócić - komentuje kobieta w rozmowie z dziennikiem.

Szczęśliwe zakończenie przykrej historii

Po interwencji pani Wioletty, sprawą zajęli się lokalni dziennikarze, którzy postanowili zadzwonić do firmy w Golubiu-Dobrzyniu, której nazwa widnieje na dokumencie. 

- To może być jakieś oszustwo - początkowo stwierdził pracownik firmy w Golubiu-Dobrzyniu, po wstępnym zapoznaniu się ze sprawą. Po krótkim czasie sprawa uległa jednak całkowitemu rozwiązaniu - korzystnym dla pana Mariana. 

- Pomyliliśmy nazwę ulicy. Korespondencja powinna dotrzeć na ulicę Czackiego, a nie Czarneckiego. Nazwy są podobne. Mogę jedynie szczerze przeprosić - czytamy.

Źródło: Gazeta Pomorska