Nie żyje kobieta, zmarła po przyjęciu do szpitala. "Nikt u niej nie był"
Rodzina tragicznie zmarłej pani Maryli walczy o sprawiedliwość. 64-latka mimo przechodzenia zawału miała zostać pozostawiona sama sobie, w końcu na pomoc było już za późno. Kielecka prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci kobiety, na jaw wyszły porażające ustalenia śledczych. – Nikt nie zajrzał – powiedział syn pani Maryli.
64-latka zmarła w szpitalu. Miała zostać pozostawiona sama sobie
Tragiczną historię przedstawił program “Interwencja” telewizji Polsat. Bliscy pani Maryli w 2022 roku przeżyli prawdziwy koszmar. 64-latka zmarła niedługo po przyjęciu na Szpitalny Oddział Ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Mimo, że przeszła zawał, personel szpitala miał pozostawić ją samą sobie. Rodzina walczy teraz o sprawiedliwość, śledczy dotarli do kolejnych zaniechań.
ZOBACZ: Nie żyje Jan Król. Tragiczna informacja obiegła polskie media
Masz zastrzeżony numer PESEL? Ministerstwo wydało ważny komunikatNa pomoc czekała całą noc. 64-latka zmarła
Do tragicznego zdarzenia doszło 6 czerwca 2022 r., kiedy to do pani Maryli wezwane zostało pogotowie. Zgłoszenie wpłynęło od przebywającej z nią przyjaciółki.
Zrobiłam herbaty, ale stwierdziła, że nie wie, czy usiedzi, bo się bardzo źle czuje. To zaproponowałam, że zmierzę jej ciśnienie. Miała bardzo niskie, puls też w dół. Była zlana potem, jakby wyszła spod prysznica – powiedziała pani Maria.
Jak wynika z relacji kobiety, około godziny 23.30 jej przyjaciółka przekazała, że "dostała dwie tabletki na wejście, została jej pobrana krew i leży”. Pani Maryla miała wówczas powiedzieć, że nikt u niej do tej pory nie był. Kilka godzin później kobieta zmarła.
ZOBACZ: Ogromny pożar w polskiej miejscowości. Ponad 70 strażaków w akcji, porażające zdjęcia
Za "błąd zaniechania" ma odpowiadać jedna kobieta
Rodzina 64-latki uważa, że ze strony personalu szpitala doszło do szeregu błędów. Śledztwo w sprawie śmierci pani Maryli prowadzi kielecka prokuratura.
Mówiła, że nikt u niej do tej pory nie był. Stwierdziła, że niestety nie uśnie, bo bardzo ją boli w klatce piersiowej, że nie może wytrzymać z bólu. A poza tym jest jej bardzo zimno. Zapytałam, czy nie ma się czym przykryć i stwierdziła, że nie ma niczego tutaj. No i nie ma nikogo, kto by jej podał – relacjonowała przyjaciółka zmarłej.
O świcie jeden z pacjentów zgłosił personelowi szpitala, że kobieta straciła przytomność. Mimo podjętej reanimacji, 64-latka zmarła.
Co oni robili całą noc? Tylko wrzucili ją, jak worek ziemniaków, na łóżko i to wszystko było. To jest ratowanie człowieka… – powiedział zrozpaczony pan Krzysztof, wdowiec.
Jak podaje Adrian Sadaj, pełnomocnik rodziny kobiety, doszło do tzw. błędu zaniechania. Dodał, że 64-latka po przeprowadzeniu ponownego EKG nie została podłączona do kardiomonitora pomimo faktu, że urządzenie znajdowało się tuż obok jej łóżka.
Kolejny błąd pojawia się 7 czerwca o godzinie 3.51, kiedy do systemu szpitala wprowadzono wyniki troponiny. Badania te jednoznacznie wskazywały na konieczność przeniesienia do oddziału kardiologicznego celem wykonania kolejnych badań. I tego nie zrobiono. Mieliśmy ponad dwie godziny bezczynności – mówił mecenas.
Syn pani Maryli opowiedział “Interwencji” także o wynikach badań, które miały zostać zignorowane przez personel szpitala.
Jeszcze były badania, których wyniki przyszły w nocy, nad ranem, właściwie o trzeciej. Już z nich wynikało, że jest zawał. Nikt nie zajrzał do nich. One przyszły do szpitala na oddział, więc mieli do nich dostęp wszyscy: pielęgniarki i lekarka. Nikt nie zajrzał – powiedział.
Opinia powołanych przez prokuraturę biegłych potwierdza, że w szpitalu doszło do szeregu błędów w sztuce medycznej. Prokurator skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko podejrzanej kobiecie, która ma nadal pracować w placówce.
Podejrzana usłyszała zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę, co do której istnieje szczególny obowiązek opieki oraz o nieumyślne spowodowanie śmierci tej osoby – przekazał Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.