Jest reakcja Kremla po oświadczeniu USA i Ukrainy. Padły stanowcze słowa
Oświadczenie Waszyngtonu i Kijowa, wydane tuż po zakończeniu kluczowych rozmów w Genewie, miało być sygnałem przełomu w dyplomatycznym klinczu. Zamiast entuzjazmu wywołało jednak natychmiastową i chłodną reakcję Moskwy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow studzi nastroje, wydając kluczowy komunikat.
Spotkanie w Genewie przyniosło skutki
Atmosfera wokół rzekomego planu pokojowego dla Ukrainy gęstnieje z każdym dniem, a kulminacją ostatnich tygodni spekulacji stało się spotkanie wysokiego szczebla w Genewie. To właśnie tam, z dala od blasku fleszy, przedstawiciele administracji USA, w tym nowy sekretarz stanu Marco Rubio oraz Daniel Driscoll, spotkali się z ukraińską delegacją pod wodzą Andrija Jermaka. Stawką rozmów jest nie tylko przyszłość frontu, ale kształt nowej architektury bezpieczeństwa w Europie. Z opublikowanego w nocy oświadczenia wynika, że strony pracowały nad "zaktualizowanym i udoskonalonym” planem, który ma prowadzić do trwałego pokoju. Choć oficjalny komunikat pełen jest dyplomatycznych ogólników, przecieki sugerują, że na stole leży kontrowersyjny, 28-punktowy dokument.
Według nieoficjalnych doniesień amerykańska propozycja zakłada bolesne kompromisy. Mówi się o zamrożeniu linii frontu, co de facto oznaczałoby pozostawienie części ukraińskiego terytorium pod rosyjską kontrolą, a także o odłożeniu w czasie, a nawet rezygnacji z ambicji Kijowa dotyczących szybkiego wstąpienia do NATO. Dla Wołodymyra Zełenskiego, który jeszcze niedawno promował własną "Formułę Pokoju” opartą na powrocie do granic z 1991 roku, jest to polityczne pole minowe. Jednak w obliczu wyczerpania zasobów i niepewności co do dalszego wsparcia zza oceanu ukraińska dyplomacja zdaje się szukać pragmatycznego wyjścia, co potwierdza ton wspólnego oświadczenia, w którym podkreślono, że ostateczne decyzje podejmą prezydenci obu mocarstw.

Warto jednak spojrzeć szerzej na kontekst tych negocjacji. To nie jest już tylko walka o Donbas czy Krym, ale o mechanizm, który pozwoliłby USA na przekierowanie uwagi na Pacyfik przy jednoczesnym zachowaniu twarzy w Europie. Waszyngton, naciskając na Kijów, stosuje metodę kija i marchewki. Groźba wstrzymania dostaw broni w przypadku odmowy rozmów miesza się z obietnicą potężnego dozbrojenia, jeśli to Rosja odrzuci ofertę negocjacyjną. Genewa stała się więc areną, na której testowana jest skuteczność tej strategii. Pytanie brzmi, czy ten misterny plan przetrwa zderzenie z brutalną rzeczywistością rosyjskiej polityki imperialnej, która, jak pokazuje historia, rzadko ulega presji dyplomatycznej bez realnych sukcesów militarnych przeciwnika.
Plan pokojowy wzbudził kontrowersje
Spotkanie w Genewie miało być, według zapewnień strony amerykańskiej, dowodem na to, że obowiązuje zasada "nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Jednak obecność, a w zasadzie sposób włączenia, europejskich partnerów do tych rozmów budzi spore kontrowersje. Choć w negocjacjach uczestniczyli doradcy ds. bezpieczeństwa z Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec, a także przedstawiciele Włoch, to ich rola wydaje się drugoplanowa wobec duetu Waszyngton-Kijów.
Dla Europy, szczególnie dla państw wschodniej flanki NATO, każda wzmianka o “planie pokojowym” negocjowanym ponad głowami sojuszników wywołuje dreszcz niepokoju i skojarzenia z najciemniejszymi kartami historii dyplomacji. Obawy dotyczą tego, czy w imię szybkiego zakończenia konfliktu nie zostaną poświęcone fundamentalne zasady bezpieczeństwa kontynentu. Wspólne oświadczenie USA i Ukrainy próbuje łagodzić te lęki, zapewniając o ”bliskim kontakcie z europejskimi partnerami”, ale w kuluarach mówi się o rosnącej frustracji w stolicach Starego Kontynentu. Europa obawia się scenariusza, w którym Waszyngton narzuci rozwiązanie, a koszt jego utrzymania, w tym finansowanie odbudowy Ukrainy i ewentualnych misji stabilizacyjnych, spadnie na barki UE.

Genewski szczyt to także papierek lakmusowy dla jedności Zachodu. Jeśli okaże się, że USA są gotowe na daleko idące ustępstwa wobec Rosji kosztem integralności terytorialnej Ukrainy, może to doprowadzić do pęknięcia wewnątrz sojuszu. Część państw, zmęczona wojną i jej ekonomicznymi kosztami, może przyjąć taki plan z ulgą, podczas gdy inne, widzące w Rosji egzystencjalne zagrożenie, uznają to za niebezpieczny precedens. Marco Rubio, nazywając rozmowy “najbardziej produktywnymi”, zdaje się ignorować ten podział, koncentrując się na celu, jakim jest szybkie ”dowiezienie” wyniku dla prezydenta Trumpa. Tymczasem w Kijowie i w europejskich stolicach trwa nerwowe oczekiwanie na to, co dokładnie kryje się pod pojęciem "zaktualizowanego planu” i czy cena pokoju nie okaże się zbyt wysoka.
Zobacz też: Spięcie na antenie TVP Info. Poseł Konfederacji zaproponował zakład po jednym z pytań
Kreml reaguje na oświadczenia USA i Ukrainy
Kreml ostrożnie odniósł się do najnowszych doniesień dotyczących rozmów, które odbyły się w Genewie. Rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow podkreślił, że Moskwa śledzi wszystkie napływające informacje, ale nie zamierza komentować szczegółów żadnych projektów poprzez media. Jak zaznaczył, do rosyjskich władz nie dotarły jeszcze oficjalne dokumenty czy komunikaty dotyczące zaktualizowanego planu pokojowego.
Przeczytaliśmy oświadczenia po dyskusjach, które odbyły się w Genewie. Wprowadzono pewne zmiany do tekstu planu pokojowego, który widzieliśmy wcześniej. Kreml nie otrzymał jednak jeszcze żadnych oficjalnych informacji. Poczekamy. Najwyraźniej dialog trwa i niektóre kontakty będą kontynuowane - przekazał Pieskow rosyjskim mediom.
Rzecznik poinformował również, że w najbliższym czasie nie są przewidziane żadne spotkania negocjatorów USA i Rosji. Zapowiedział natomiast, że prezydent Władimir Putin odbędzie rozmowę telefoniczną z tureckim przywódcą Recepem Tayyipem Erdoganem, co może być sygnałem kontynuacji konsultacji dyplomatycznych na innym poziomie.
To "czekanie” Kremla ma też głębszy wymiar strategiczny. Moskwa liczy na to, że czas gra na jej korzyść. Zmęczenie wojną na Zachodzie, wewnętrzne tarcia w USA związane z przekazaniem władzy oraz gospodarcze problemy Europy to czynniki, które w ocenie Putina mogą zmusić Ukrainę do kapitulacji na rosyjskich warunkach.