Zaskakujące sceny po spotkaniu z Kaczyńskim. Dostał zdjęcie z 1994 roku, "Oko w oko z mafią"
Jarosław Kaczyński znów jest w trasie po Polsce, podczas której zagrzewa swój elektorat do przedwyborczej mobilizacji. We wtorek celem podróży byłego premiera był Pruszków, w którym polityk został przyjęty w wyjątkowo ciepły sposób. Z podwarszawskiej miejscowości lider obozu rządzącego wrócił z całym bagażnikiem oryginalnych prezentów, z których rubasznie żartował ze sceny.
O Jarosławie Kaczyńskim można mieć różne zdanie, ale z pewnością nie można przejść obok niego obojętnie. Tak to już jest, że lider Zjednoczonej Prawicy albo budzi zachwyty i podziw, albo też niechęć, okazywane na rozmaite sposoby.
O ile politycy z jego ugrupowania co rusz recytują w mediach pochwalne poematy na jego cześć, a ci opozycyjni nie szczędzą mu zgryźliwych uwag, o tyle w o wiele gorszym położeniu są szarzy obywatele, którzy niekiedy na szansę wyrażenia swoich żarliwych uczuć muszą czekać naprawdę długo.
Na szczęście, ostatnio okazji ku temu znów jest pod dostatkiem, bo Kaczyński, po wakacyjnej przerwie, kontynuuje objazd po Polsce, którego celem jest przeprowadzenie sprawnej przedwyborczej ofensywy i ugaszenie pożaru, jaki wybuchł w łonie jego partii.
Wizyta Jarosława Kaczyńskiego w Pruszkowie
Jarosław Kaczyński musiał się wyraźnie przejąć rosnącą w siłę pozycją opozycji i wręcz rzucił się w wir pracy. Wtorkowy wieczór, zamiast spędzać w zaciszu swojej żoliborskiej posiadłości albo w gabinecie przy Nowogrodzkiej, poświęcił na spotkanie z mieszkańcami Pruszkowa, którym obiecał naprawdę wiele.
Tym razem, przemówienie prezesa nie było aż tak naszpikowane gafami, jak płomiennymi deklaracjami, np. tą o nadchodzącej "zmianie o charakterze moralnym". Wiele słów padło też na temat inflacji, która rzekomo nie jest tak boleśnie odczuwalna, jak mogłaby być, gdyby nie fakt, że "dochody społeczeństwa są wzrastające".
To ciekawa refleksja, bowiem w ostatnich dniach dowiadujemy się raczej, że rząd nie zamierza już dalej wspierać obywateli w obliczu potęgującego kryzysu i nie znalazł w napiętym budżecie ani pieniędzy na waloryzację 500 plus, ani na 15. emeryturę. W projekcie na próżno szukać też zapisów o przedłużeniu tarczy antyinflacyjnej, a inflacja rośnie, co dla przeciętnego Kowalskiego zwiastuje raczej zwiększenie wydatków, a nie wpływów.
Oprócz tego, Jarosław Kaczyński napomknął też nieco o "polskim fenomenie", którym okazało się być przyjęcie milionów Ukraińców uciekających przed konfliktem zbrojnym Władimira Putina. Nie odchodząc zresztą od retoryki wojennej i pozostając w bojowym nastroju, lider ZP mocno naciskał też ponownie na stworzenie "armii" pilnującej uczciwości wyborów w 2023 r.
Prezes zasypany lawiną podarunków
Podczas spotkania poruszono tak wiele tematów, że nim ktokolwiek spojrzał na zegar, minęło dobre kilkadziesiąt minut. To jednak nie znużyło publiczności, która gdy tylko skończyła ochoczo oklaskiwać prezesa PiS, ruszyła na scenę z rękami pełnymi podarunków.
Tradycyjnie już, wyrazem wdzięczności były więc kwiaty - słoneczniki, alstremerie, białe róże i niebieskie hortensje, ale prawdziwy cyrk obwoźny rozpoczął się wraz z wkroczeniem do akcji wiceprezydenta Pruszkowa Konrada Sipiery, prywatnie syna posła PiS Zdzisława Sipiery.
Wyraźnie poruszony zaszczytem, jaki go spotkał, wręczył Kaczyńskiemu pamiątkową fotografię "z wizyty w Pruszkowie 30 lat temu", prowokując polityka do opowiedzenia anegdotki.
- To chyba była wizyta w 1994 roku, której początkiem była konfrontacja z mafią pruszkowską oko w oko - żartował Kaczyński.
Dorównać swojemu koledze z samorządu chciał następnie wójt Żabiej Woli, Piotr Rybka, który przekazał byłemu premierowi symboliczne "żabki". Strawę dla ciała zapewnili zaś mieszkańcy Tarczyna, ofiarowując liderowi ZP dwa kosze z gruszkami i jabłkami.
- Jeszcze raz dziękuję i bardzo się cieszę, że się z państwem spotkałem. W tej chwili jestem w podróży po nowych okręgach partyjnych. Mam nadzieję, że podczas tego objazdu jeszcze raz do państwa trafię - oświadczył Kaczyński.
Imponująca kolekcja prezentów lidera ZP
Wizyta w Pruszkowie zakończyła się więc poważnym powiększeniem i tak pokaźnej już kolekcji bibelotów należących do Jarosława Kaczyńskiego, należącego chyba do grona najchętniej obdarowywanych polityków w Polsce.
Sławą okryły się już takie upominki jak anioł opatrzności, którego prezes PiS dostał od mieszkańców Rypina w ubiegłym roku, a także pocztówka z jego kotem Czarusiem z podpisem „Kot Prezesa. Na widok dzielnego kota, pierzcha totalna hołota”, przekazana za pośrednictwem europosłanki Jadwigi Wiśniewskiej od autora zdjęcia.
W arsenale polityka są też upominki budzące nieco mniej miłe wspomnienia, jak np. wieszaki, które zawisły na jego płocie po wyroku TK ws. aborcji czy puchaty kaczor przywieziony na Nowogrodzką przez dwóch mężczyzn.
Takie dary to jednak nic w porównaniu z prezentem, jaki z okazji ślubu otrzymać miał wiceminister rolnictwa Norbert Kaczmarczyk. Poseł Solidarnej Polski doświadczył niezwykłej hojności i stał się posiadaczem kluczyków do ciągnika rolniczego za 1,5 mln zł.
Za ten gest dobroci przyszło mu zapłacić ostatecznie własną posadą, bo afera mocno uderzyła w wizerunek rządu Mateusza Morawieckiego. Na otarcie łez został mu spory kawałek ziemi i miłe wspomnienia z uroczystości, na której bawiło się ponad 500 gości, tańczących w rytm przebojów Bayer Full.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Goniec.pl, WP