Fatalna pomyłka podczas pogrzebu. Rodzina zmarłej musiała pochować ją dwa razy
Prawdziwy horror przeżyła kobieta, która chciała pochować swoją zmarłą matkę. Zaplanowane na 11 maja ostatnie pożegnanie musiało odbyć się dwa razy, gdyż doszło do dramatycznego błędu, który kosztował żałobników wiele nerwów. Winnych skandalicznej pomyłki brak, bo Zakład Usług Komunalnych i firma pogrzebowa przerzucają się odpowiedzialnością. Sprawą już zajmują się prawnicy.
Pani Iwona zapamięta ten dzień jako jeden z najgorszych w jej życiu. Nie tylko dlatego, że pochowała wówczas swoją chorująca na nowotwór matkę, ale dlatego, że uroczystości towarzyszyły ogromne nerwy, a nieodłączny podczas ostatniego pożegnania smutek trzeba było przeżywać dwa razy. Wszystko z powodu fatalnej pomyłki dotyczącej miejsca pochówku.
Kuriozalna sytuacja na pogrzebie
Choć mówi się, że czas leczy rany, w tym przypadku jeszcze długo przyjdzie czekać na ukojenie bólu i naprawę zszarganych nerwów. Pani Iwona chciała godnie pożegnać ukochaną mamę, tymczasem efekt był zupełnie odwrotny do zamierzonego.
Zakład pogrzebowy nie stanął na wysokości zadania i doprowadził do zamieszania, które śmiało można powiedzieć, że skutkowało profanacją ciała zmarłej. O mały włos a kobietę pochowano by w niewłaściwym grobie. Równie szokujące było to, co nastąpiło później.
– Pogrzeb odbył się 11 maja o 11:00. Najpierw msza święta, a potem pochówek. Zorientowałam się, że coś jest nie tak po mszy. Pojechaliśmy nie w to miejsce, które wybraliśmy. Trafiliśmy na „pole z krzyżami”, okazało się, że to poligon do pochówków urn. Od początku pytałam: co się dzieje? Pogrzeb to jednak silne emocje, uroczystość już trwałą, były kwiaty, to wszystko trwało – relacjonowała portalowi wszczecinie.pl pani Iwona.
Jak dalej zdradziła, przedsiębiorstwo funeralne początkowo zaprzeczało, jakoby doszło do pomyłki, po czym "na szybko" starało się ugasić przysłowiowy pożar, jaki wznieciło.
– Zapytano nas, czy przerywać ceremonię. Naprawdę nie wiedziałyśmy, co zrobić. Pod koniec pogrzebu przyjechała administracja cmentarza i zakład pogrzebowy. Na miejscu była prawie awantura, bo oni sprzeczali się ze sobą, jak mogło do czegoś takiego dojść – dodała przyjaciółka zmarłej kobiety.
Drugi pogrzeb zorganizowany "na szybko"
Finalnie podjęto decyzję o tym, by zorganizować drugą, właściwą ceremonię. Tym razem o godzinie 15:30.
– Nie mam pojęcia, co się działo z ciałem mojej mamy przez te trzy godziny. Nie chcę nawet tego wiedzieć. Od razu pojechałyśmy do ZUK-u. Zapewniono nas, że ze strony administracji wszystko było w porządku. Pogrzeb o 15:30 odbył się tylko w gronie kilku osób - mówiła p. Iwona.
Skandaliczne okoliczności z minuty na minutę tylko się pogarszały. Trumna wyciągnięta została z samochodu do transportu, a nie eleganckiego karawanu, a na jej wieku widoczne były ziarna piasku z poprzedniego pogrzebu.
Co więcej, do niesienia zatrudniono dwóch odświętnie ubranych mężczyzn i dwóch w roboczych ubraniach, które nie przystawały do charakteru ceremonii.
Nikt nie czuje się winny
Nie chcąc zwlekać, pani Iwona tego samego dnia zażądała wyjaśnień ze strony zakładu pogrzebowego. Tam jednak przyjęto ją z chłodem i brakiem empatii. Firma nie poczuła się do jakiejkolwiek winy, na pocieszenie proponując rabat na postawienie pomnika.
- Powiedziałam od razu, że nie ma mowy, że nic od nich nie chcę. Oczekiwałam całkowitego zwrotu kosztów za ten pogrzeb. Nam nie zależało na pieniądzach, a na odpowiedzialności i godnym podejściu do całej sytuacji. (...) Zakład polecono nam w prosektorium, nie chodzi więc o pieniądze, a po prostu o odpowiedzialność – wytłumaczyła rozgoryczona kobieta.
Do dzisiaj nie zobaczyła ani faktury, ani zwrotu dokumentów, ani też potwierdzenia miejsca wykupu. Zakład pogrzebowy milczy. Po tym, jak skontaktowano się z jego pracownicami, te zrzuciły całą odpowiedzialność na barki ZUK-u.
– Administrator podał nam namiary bez zwrotki, a potem powiedziano, że zwrotka na nas czekała. Próbowaliśmy się z panią Iwoną dogadać, ale ona chce zakończyć sprawę sądownie, więc zrobiła, jak uważała. Trumna nie została odłożona do grobu za pierwszym razem, odbyła się tylko ceremonia – zapewniają.
Z kolei Zakład Usług Komunalnych przerzuca piłeczkę na stronę firmy funeralnej, twierdząc, że zlecenie na pochówek było wystawione prawidłowo.
Możliwa długa batalia w sądzie
Sprawa trafiła do prawników, którzy zwracają uwagę na fakt, iż zakład pogrzebowy najprawdopodobniej naruszył prawo do godnego pochówku. Poza niewywiązaniem się z zawartej umowy, nie podjęto też żadnych działań niwelujących negatywne skutki pomyłki.
– Sprawa jest bezprecedensowa. Gdy pani Iwona poprosiła mnie o pomoc, wiedziałam, że konieczne jest, by zakład poniósł konsekwencje. To kwestia szacunku dla klientów, ale i kwestia odpowiedzialności za ponoszone obowiązki. Praca przy pochówkach to nie jest ogrodnictwo, przesadzanie drzew czy sprzedawanie warzyw. Tutaj nie można udawać, że pomyłki nie było – mówi Małgorzata Marczulewska, windykator i prywatny detektyw.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Oficer FSB: Lekarze przekazali Putinowi porażającą prawdę. Zostało mu niewiele czasu
Jubileuszowy zjazd delegatów "Solidarności". Na miejscu interweniowała policja
Ambasada Rosji odmówiła wydania Polsce nieruchomości nad Zegrzem. Sprawa trafi do sądu
Źródło: wszczecinie.pl