Cała Polska mówiła o Gangu Albanii. Członkowie projektu zdradzają kulisy grupy
Kiedyś mówiła o nich cała Polska, a na koncertach pojawiały się tłumy. W muzycznych serwisach streamingowych i na YouTube ich kawałki osiągały zawrotne ilości odtworzeń. Zespół Gang Albanii wbił się szturmem w polską scenę rapu, a ich muzyka rozbrzmiewała wszędzie - w samochodach, na domówkach czy w klubach.
“Napad na bank” Marcina Misztalskiego to zakulisowe historie, które ujrzały świat lata po rozpadzie projektu raperów. Książka to wywiad-rzeka, w którym brudne historie, nieprzyjemne obrazy i niezwykłe smaczki wręcz kipią.
Gang Albanii od kulis
Marcin Misztalski spędził setki godzin na rozmowach z między innymi Rozbójnikiem Alibabą, Primo Menem, Claysteerem i Forxstem. “Napad na bank” to nie jest klasyczna biografia zespołu, w końcu Gang Albanii nigdy nie był “zwykłym zespołem”. Misztalski podjął się również rozmów z ludźmi, którzy śledzą polską scenę muzyczną, aby wyjaśnić skalę fenomenu grupy, a dodatkowo zdradzić zakulisowe poczynania tej branży w naszym kraju.
Fragment, w którym autor przybliża czytelnikowi historię zespołu Gang Albanii, możecie przeczytać poniżej:
Nikt nie wierzył w samobójstwo piłkarza. Zapadł wyrok, który poruszył włoskich fanów piłki nożnejO Gangu Albanii mówiła cała Polska
Alibaba: Był taki moment, kiedy mówiła o nas cała Polska. Byliśmy w Faktach, mówił o nas nawet konsul Albanii.
Paweł Krok: Byłem kiedyś na takim rozrywkowym, młodzieżowym evencie narciarskim we Francji, na którym było z pięćset osób z Polski. Wszyscy mieszkali w ogromnym hotelu. Powiem ci, że przeżyłem szok, gdy się zorientowałem, że kawałki Gangu Albanii były słuchane w prawie każdym pokoju! Nigdy wcześniej ani później nie spotkałem się z czymś takim. Naprawdę z prawie każdego pokoju było słychać któryś z ich hitów, a w pewnym momencie zespół miał na koncie kilka przebojów jednocześnie.
Alibaba: Mainstreamowe media traktowały nas bardzo dobrze. Nasze utwory były prezentowane w radiach, teledyski pokazywano w telewizjach muzycznych – oczywiściete bez wulgaryzmów, w stylu Dla prawdziwych dam. Gdy zobaczyli, jak wielki sukces osiągnęliśmy, byli chętni, by też zjeść swój kawałek tortu. Któregoś dnia jednak całkowicie zniknęliśmy z sieci. Kurwa, to było szalone. Obudziłem się rano i okazało się, że nigdzie nie ma naszych klipów. Nie było nas na YouTubie, Twitterze i Facebooku. Nigdzie. Zablokowali nas. Ktoś nas zgłosił, bo ludzie zwariowali od naszego ordynarnego języka. Wpisywałeś w wyszukiwarkę Google „Gang Albanii” i nie było o nas ani słowa. Zero wyników. Wtedy pomógł nam Jakub Żulczyk, który napisał pismo – nie pamiętam już treści – które wszędzie wysłaliśmy. Interwencja okazała się skuteczna. Po chyba trzech dniach nas odblokowali. Jednak cała sytuacja kosztowała mnie dużo stresu.
Paweł Krok: Pierwszy album Gangu to komercha w zajebistym tego słowa znaczeniu. Nie zdziwiłem się, że osiągnęli sukces, bo zawsze mówiłem, że polskiej muzyce brakowało kawałków typowo imprezowych. Oni robili prawdziwą muzykę imprezową, którą można było usłyszeć na każdej domówce, dyskotece i w klubie go-go. (śmiech) Od razu przypomniała mi się kolejna anegdotka. Ładnych parę lat temu wylądowaliśmy z moim znajomym w jednym z krakowskich klubów go-go. Atmosfera była dość miła. Kumpel poszedł oglądać tańczące dziewczyny, a ja rozmawiałem i miło spędzałem czas przy barze z ładną barmanką. Twierdzę, że dziewczyny nas polubiły, nim w ogóle dowiedziały się, czym się zajmuję, ale w pewnym momencie mój znajomy postanowił wszystkim oznajmić, że jestem właścicielem Step Records i że w moim labelu ukazał się krążek Gangu Albanii. No i powiem ci szczerze, że kiedy dziewczyny od tańca usłyszały, że Step Records, że Gang Albanii, to zobaczyłem w ich oczach, że patrzą na nas jak na jakieś gwiazdy.
Alibaba: Przy całej tej popularności Gangu docierały do nas głosy, że demoralizujemy nastolatków, którzy nie mieli dystansu do naszych tekstów. Wszystkie nagrania, które niosą ze sobą wulgarność, można tak komentować. Nie mogę odpowiadać za to, czego słuchają inni. Czy na przykład ktoś ze sklepu monopolowego krzyczy codziennie, by ludzie pili wódkę? No nie. To nie nasza wina, że w TVN-ie pokazali dyskotekę szkolną, na której dzieciaki śpiewały Pizdę nad głową. To przecież wina nauczycielek. Ale jeśli mam dziś uczciwie powiedzieć, czy to kawałek, który nadaje się na szkolne potańcówki, no to oczywiście, że nie nadaje się. W dzień emisji materiału, jakoś z rana, zadzwonili do mnie dziennikarze TVN-u i poprosili o komentarz. Powiedziałem, że nie mam wpływu na to, czego dzieciaki słuchają w szkole. Ostatecznie mojego zdania nie wzięli pod uwagę i rozmowy ze mną nie zaprezentowano w telewizji. Ale poinformowali mnie, że wieczorem taki temat zostanie podjęty w Faktach. Nieszczególnie to wpłynęło na zespół. Odwołano nam tylko jeden występ na jakimś festynie. Po tym materiale zaczęli nas zapraszać do różnych programów, na przykład do Na językach, ale oczywiście za każdym razem odmawialiśmy. Nie chcieliśmy brać udziału w takich programach telewizyjnych. I powiem ci uczciwie, że my chyba nigdy nie udzieliliśmy wspólnie jakiegokolwiek wywiadu. Nie przypominam sobie, by była taka sytuacja.
Więcej subskrypcji niż kanał Prosto
Paweł Krok: Jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie za czasów Gangu wyprzedziliśmy pod względem liczby subskrypcji kanał Prosto. Przez wiele lat byliśmy największym muzycznym kanałem w Polsce. Do dziś jesteśmy w ścisłej czołówce. Chłopaki mieli powody do radości, bo dostawali ogromne pieniądze za płyty i koncerty. Myślę, że Step Records spokojnie zarobił do tej pory na pierwszym albumie Gangu milion złotych albo i więcej. Tylko pamiętajmy, że milion w 2016 roku to zupełnie inny milion niż obecnie. Do dzisiaj nam coś wpada na konto w związku z płytami Albańczyków.
Alibaba: Były też projekty poboczne związane z marką Gangu Albanii, przy czym zawsze to do nas przychodzili z konkretnymi propozycjami. My nigdy o to nie zabiegaliśmy. Nie przypominam sobie sytuacji, że siedziałem w domowym zaciszu i zastanawiałem się nad tym, do kogo by tu uderzyć z propozycją współpracy. Pamiętam, że kiedyś zgłosił się facet, który sprzedawał rowery, miał fajny pomysł, więc zrobiliśmy z nim projekt. Robiliśmy też energy drinka czy płyny do e-papierosów. Muszę szczerze powiedzieć, że odmówiliśmy wielu współprac – ktoś chciał wyprodukować poduszki z logo Gangu, pościele, kubki. Zgłosiła się nawet firma sprzedająca kebaby. (śmiech) Więc to nie było tak, że wchodziliśmy we wszystko, byle zarobić. Robiliśmy to, co wizerunkowo do nas pasowało. A okazało się, że najlepiej pasowały do nas energy drinki, bo na nich zarobiliśmy najwięcej. Był nawet taki moment, że nasz Albański Raj sprzedawał się w Polsce lepiej niż Red Bull. To było w pierwszych dwóch miesiącach jego sprzedaży.
Tomasz Bojar: Zajmowałem się produkcją merchu, na którego zapotrzebowanie przeszło nasze oczekiwania. Musiałem zlecać jego produkcję w całym kraju, gdzie tylko się dało, żeby się wyrobić na premierę. Dodatkowo na fali powstało sporo wzorów z tekstami z płyty, które również sprzedawały się jak świeże bułeczki. A gdyby tego było mało, produkcją merchu zajął się również czarny rynek, gdzie używano wcześniej wspomnianego przeze mnie logo. Koszulki można było kupić wszędzie.
Wtedy robiliśmy wszystko. Koszulki, bluzy, czapki, spodenki, dresy, akcesoria. Powstał nawet wspaniały eliksir w postaci Albańskiego Raju. (śmiech) Był to mocno deficytowy towar. Rynek został przejęty przez Gang. Gdy przyszedł rok 2016, trzeba było iść za ciosem, więc ruszyły przymiarki do projektowania kolejnego merchu, tym razem do Ciężkiego gnoju. Tu przyjęcie było gorsze niż przy Królach życia, ale i tak zrobiliśmy sporo wzorów, które znalazły swoich odbiorców.