Schwertner: zamach stanu, którego nikt nie widział
Choć według PiS w Polsce dokonuje się właśnie zamach stanu, dziś od rana na ulicach nie sposób dojrzeć maszerujących żołnierzy, nie widać czołgów, a i ludzie zdają się zachowywać tak, jak gdyby nic nadzwyczajnego się nie działo.
PiS ogłasza "zamach stanu"
Właściwie trudno jednoznacznie stwierdzić, po co prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu ta hucpa. A wszystko wskazuje na to, że to on stał za pomysłem, by wczoraj znienacka ostrzec Polaków przed zamachem stanu.
Wykonawcą jego woli był stojący na czele Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski, który ogłosił, że Tusk i jego ludzie to w rzeczywistości zorganizowana grupa przestępcza, dokonująca od 13 grudnia (a więc z chwilą powołania nowego rządu) szeregu przestępstw wymierzonych w konstytucyjny ustrój Polski.
Zdaniem Święczkowskiego rząd Tuska próbuje ograniczyć lub całkowicie uniemożliwić działalność TK, Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa.
Donald Tusk reaguje na "zamach stanu". To nagranie obiegło całą Polskę Śledztwo Gońca: 1,44 mln zł za wolność, czyli jak Rutkowski płaci 60 tysięcy miesięcznie, żeby nie pójść siedziećO zamachu dziś wszyscy zapomną
O tym rodzaju politycznej gierki oczywiście jeszcze dziś wszyscy zapomną, bo za godzinę, dwie i jeszcze później pojawią się w przestrzeni publicznej nowe tematy. Warto więc skupić się na clue sprawy: dziś coraz wyraźniej widać, do czego doprowadziła nas “reforma sądownictwa” wdrażana przez poprzedni obóz po 2015 roku.
Bo warto przypomnieć, że według zapewnień Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry chodzić miało przede wszystkim o usprawnienie pracy sądów. O to, by obywatel mógł liczyć na sprawiedliwość przychodzącą prędzej niż po 10 albo 15 latach.
Ale w rzeczywistości te wszystkie piękne hasła okazały się mrzonką: reforma sprowadzała się do wymiany personalnej. PiS, nie przejmując się przepisami Konstytucji, w przyspieszonym tempie wsadzało swoich ludzi do TK, KRS, do Prokuratury, do sądów powszechnych… Z funkcji prezesów wyrzucani byli nawet ci, których sądy działały najsprawniej w całym kraju. Wszystko w imię personalnych układów i układzików.
Dość powiedzieć, że w wielu miejscach w Polsce przewlekłość rozpatrywania spraw w efekcie stała się jeszcze większa niż wcześniej. Nic, absolutnie nic dobrego ani konkretnego z punktu widzenia obywateli w wyniku tamtej reformy się nie wydarzyło.
Jak porządek prawny widział PiS
A skoro mowa o Bogdanie Święczkowskim, pora jasno wyłożyć, jak porządek prawny w Polsce najchętniej widzieliby Kaczyński i Ziobro. I tu nie trzeba sięgać po skomplikowane opisy, tu wystarczy przypomnieć kilka nazwisk.
Fundamentem był Zbigniew Ziobro: równocześnie minister sprawiedliwości, prokurator generalny i lider partii. Prokuratorem krajowym miał być Dariusz Barski, świadek na ślubie Ziobry. Szefowa KRS? Dagmara Pawełczyk-Woicka, szkolna koleżanka Ziobry. Prezes TK? Wspomniany Świeczkowski, kolega Ziobry ze studiów.
Tak tworzył się układ, z którym zresztą PiS wcześniej, dochodząc do władzy, zapowiadał walkę. Dziś Kaczyński zwiera szyki, by walczyć przeciwko siłom przeprowadzającym zamach stanu. Tyle że to znów są wyłącznie urojenia. A korzyści dla obywatela jak zwykle żadne.