Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Non-fiction > Śledztwo Gońca: 1,44 mln zł za wolność, czyli jak Rutkowski płaci 60 tysięcy miesięcznie, żeby nie pójść siedzieć
Daniel Arciszewski
Daniel Arciszewski 29.10.2024 20:01

Śledztwo Gońca: 1,44 mln zł za wolność, czyli jak Rutkowski płaci 60 tysięcy miesięcznie, żeby nie pójść siedzieć

fot. KAPiF
fot. KAPiF

We wrześniu 2017 r. Krzysztof Rutkowski został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat m. in. za prowadzenie nielegalnej działalności detektywistycznej. W okresie próby ponownie złamał prawo. Sąd zgodził się zamienić mu karę pozbawienia wolności na grzywnę w wysokości 1,44 mln zł - ustalił Goniec. Teraz, by nie trafić za kratki, były detektyw co miesiąc płaci 60 tys. zł. Od jutra u nas wyniki dziennikarskiego śledztwa na temat działalności Krzysztofa Rutkowskiego.

"Ludzie klikają w błaznów"

  • Jutro w Gońcu pierwszy odcinek dziennikarskiego śledztwa Daniela Arciszewskiego pt. “Zły detektyw. Tak pracuje Krzysztof Rutkowski”

Pod przykryciem przaśnego przepychu uwielbiany przez media Krzysztof Rutkowski skrywa mroczne tajemnice. "Najsłynniejszy polski detektyw" - jak do dziś piszą o nim największe tytuły prasowe w Polsce - od lat skazywany jest licznymi wyrokami sądów, w tym za wyprowadzenie 2,3 mln zł z paliwowej karuzeli vatowskiej, kradzież z wymuszeniem, bezprawne pozbawianie wolności czy naruszenia nietykalności.

Mimo to wciąż świetnie odnajduje się pod przykrywką celebryty-superbohatera.

Bryluje na stołecznych salonach, “rozwiązuje” kolejne zagadki kryminalne, z przejęciem opowiada o swoim życiu prywatnym. Raz na jakiś czas da się przyłapać paparazzim, jak trzyma w objęciach rzecznika Komendy Głównej Policji. Innym razem przyjmie rolę w niszowej produkcji o pracy w lombardzie. Media go kochają - stąd jego obecność w jednej z ostatnich edycji nadawanego w Polsacie ”Tańca z gwiazdami”.

Na czym polega fenomen Rutkowskiego?

 Ludzie klikają w błaznów. Po prostu. Tak działa ludzka natura. On widzi, że ludzie to oglądają. Obecnie szokowanie to jego sposób na istnienie w mediach. I brnie w to dalej i mocniej, bo z tego image'u nie ma już wyjścia - komentuje ekspert ds. wizerunku dr Mirosław Oczkoś.

Pytamy o wizerunek Rutkowskiego, budowany w oparciu choćby o przekazywanie 10-latkowi podrasowanego BMW do driftu czy sesje zdjęciowe w obstawie zamaskowanych, uzbrojonych mężczyzn? 

Promowanie takich zachowań zachęca do naśladownictwa. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że potem jakiś młodzieniec nałoży kominiarkę, będzie chodził z bronią i powali kogoś na ziemię, krzycząc: ”uwaga, detektyw!" - twierdzi Oczkoś.

Pzez lata w mediach przebijał się tylko głos Rutkowskiego, rozpowiadającego niezweryfikowane historie na każdy poruszający opinię publiczną temat.

Jak ustalił Goniec.pl, równolegle, były detektyw prowadził działalność, która pokrzywdziła wiele osób.

Teraz przyszedł czas oddać głos jego ofiarom. 

ZOBACZ WIDEO O KRZYSZTOFIE RUTKOWSKIM:

Śledztwo Gońca: Jak gwiazda Polsatu kazała zgwałcić Marysię. Mroczne tajemnice Królowej Życia [ODCINEK PIERWSZY] Goniec ujawnia: Cierpienie bez końca. Tak w Polsce dręczy się zwierzęta zabijane na futro

Detektyw doradczy Rutkowski

Skąd o nich wiemy? Wiele odnaleźliśmy w aktach sprawy sądowej sprzed 14 lat, dotyczącej wykonywania działalności detektywistycznej bez uprawnień przez Krzysztofa Rutkowskiego.

To właśnie w związku z tą sprawą został skazany na rok więzienia w zawieszeniu, zamienioną po kolejnym przestępstwie na grzywnę wysokości 1,44 mln zł. Ale po kolei.

W 2005 r. Prokuratura Rejonowa w Bytomiu wzięła pod lupę działalność tajemniczej firmy "Biuro Doradcze Rutkowski".

Mleko rozlało się po dwóch trefnych akcjach z "antyterrorystami" Rutkowskiego - grupą wspierających go w trakcie akcji zamaskowanych mężczyzn stylizowanych na funkcjonariuszy elitarnych formacji policji.

W czerwcu 2005 r. - w obecności kamer TVN-u i "Super Expressu" - Rutkowski zorganizował nieudaną prowokację, podczas której jego ludzie powalili, skuli i zatrzymali osoby podejrzewane przez detektywa i jego klientów o udział w szajce lichwiarskiej. Sam Rutkowski, jak mówił nam jeden ze świadków tamtej akcji, główną podejrzaną miał “wycierać podłoże szarpiąc za włosy”.

Kilka miesięcy później, na zlecenie Rutkowskiego, dwóch przebranych za antyterrorystów ludzi wtargnęło do malutkiej szkoły podstawowej w jednej z miejscowości na Śląsku. Trzeci kompan detektywa, ubrany po cywilnemu Radosław D., używając siły względem broniącej dziecka nauczycielki, wyciągnął z klasy 7-letniego chłopca, który - wbrew nakazowi sądu - nie chciał rozstać się z ojcem.

Na oczach kilkunastu siedmiolatków, obcy człowiek wyrwał wierzgające, płaczące i krzyczące o ratunek dziecko, prosto z rąk przerażonej wychowawczyni. Straumatyzowane dzieci długo musiały korzystać z opieki szkolnego psychologa.

Rodzice wnosili później o tysiące złotych w ramach zadośćuczynienia.

Wymykające się spod kontroli pokazy brawury stawiające Rutkowskiego ponad prawem splotły się w czasie z rozkręcającym się śledztwem w sprawie śląskiej afery paliwowej.  

Przestępcza rola Rutkowskiego w karuzeli vatowskiej Henryka M. była coraz bardziej oczywista. Na konto szemranego podmiotu "Biuro Doradcze Rutkowski" wpłynęło przeszło 2,3 mln zł wyprowadzonych z firmy Em-Trans wyłudzającej podatek VAT na przemysłową skalę. Łącznie, szajka paliwowa miała uszczuplić dochody Skarbu Państwa na kwotę 500 mln zł.

Rutkowski wiedział, na czym polega przestępczy mechanizm uprawiany przez śląską ośmiornicę, lecz i tak zgodził się w nim uczestniczyć.

Był wtedy posłem na Sejm RP.

Krzysztof Rutkowski
Krzysztof Rutkowski przed Galą Gwiazd Plejady

115 tomów w 5 lat

W końcu śledczy dostali zgodę na przeszukanie biur zajmowanych przez Rutkowskiego. W lokalach przy ul. Białej 4 w Warszawie oraz Piotrkowskiej 121 w Łodzi policjanci zabezpieczyli setki stron materiałów operacyjnych, multum nagrań z akcji oraz zdjęć i dokumentów dostarczonych przez klientów. A to, co odkryto w dokumentach finansowych, musiało być dla nich prawdziwym szokiem.

Okazało się, że w latach 2004-2006 "Biuro Doradcze Rutkowski" wystawiło 262 faktury VAT, w których usługi stricte detektywistyczne zawoalowano zwrotem "konsultacje i doradztwo".

Nie miało znaczenia to, że Rutkowski posiadał wtedy jeszcze licencję detektywa (którą zawieszono mu w 2006 r. i już jej nie odzyskał). Komercyjną działalność detektywistyczną mógł wykonywać tylko w ramach podmiotu koncesjonowanych przez MSWiA.

Rutkowski takowy podmiot miał. Było to założone w 2004 r. "Biuro Detektywistyczne Rutkowski Security-Service", posiadające koncesję na usługi ochroniarskie i zezwolenie na działalność detektywistyczną.

Jednakże  - jak stwierdzi później sąd - unikał zawierania umów z klientami na biuro detektywistyczne, gdyż wiązało się to z rozmaitymi regulacjami, ograniczeniami i formalnościami zabezpieczającymi interes prawny klientów.

Do każdej sprawy Rutkowski musiałby pisać czasochłonne sprawozdania określające stan faktyczny, moment rozpoczęcia i zakończenia działalności oraz sporządzać końcowe raporty określające zakres i przebieg zrealizowanych czynności.

Działanie zgodne z prawem wydawało mu się zapewne zbyt dużym obciążeniem. Jednocześnie utrudniałoby mu liczne nadużycia, które później, w trakcie procesu, szczegółowo opisali naciągnięci "na detektywa" klienci.

Krzysztof Rutkowski pozuje do zdjęć przy swoim samochodzie
Krzysztof Rutkowski pozuje do zdjęć przy swoim samochodzie

12 lat do wyroku

Na policji i w prokuraturze przesłuchano przeszło ćwierć tysiąca osób widniejących na fakturach dotyczących fikcyjnych "konsultacji". Ich zeznania były kluczowe dla przygotowania aktu oskarżenia.

Okazało się przy tym, że liczna grupa osób została nie tylko naciągnięta do skorzystania z podmiotu niemającego prawa do wykonywania żądanych zleceń. Spora część osób uważała, że Rutkowski zwyczajnie ich oszukał.

Oto zeznania części z nich:

Witold B. [10 tys. zł, zlecenie: odzyskanie skradzionych pieniędzy, 2005 r.]:

Rutkowski zgodził się przyjąć sprawę. Powiedział, że jego ludzie są często w Słubicach, bo prowadzą tu sprawy, poza tym często jeździli za granicę przez Świecko. Opisałem, jak doszło do kradzieży. Wskazał na początku, że 10 tys. to wstępna kwota, a do tego miała dojść kwota 20 proc. znaleźnego […] Po tym dałem dwóm ludziom Rutkowskiego 10 tys. zł do ręki na parkingu leśnym, a oni nie dali mi pokwitowania. Jakiś czas później mieli przesłuchać dwie osoby i powiedzieli, że to niemożliwe, żeby to któraś z tych osób zrobiła […] On się nie odezwał. Ja też nie nawiązywałem z nim kontaktu. Straciłem nadzieję i wolałem o tym zapomnieć.

On zawsze obiecywał jakiś telefon, ale to ja musiałem do niego dzwonić […] Jeden z nich [pracowników Rutkowskiego] powiedział nawet, że ta sprawa nie ma sensu i bez potrzeby wydałem 10 tys. zł".

Jerzy B. [6,1 tys., zlecenie: ustalenie spadkobiercy nieruchomości, 2004 r.]:

W tamtym czasie nazwisko Rutkowski nie było kojarzone z aferami. […] Spotkaliśmy się w kawiarni hotelu Cracovia. Poznałem go z wyglądu. Opisałem mu swój problem, on robił notatki. […] W trakcie spotkania zapytałem go, czy posiada stosowną umowę na wykonanie mojego zlecenia. On był zdziwiony moim pytaniem i odpowiedział, cytuję >jaką umowę?<.  Podkreśliłem, że umowę, która określi warunki współpracy.

Poza wymienioną kwotą zaliczki 6,1 tys. zł brutto nie znałem żadnych innych warunków współpracy. On stwierdził, że nie będzie żadnej pisemnej umowy. Zgodziłem się na umowę ustną, twierdząc, że ten pan jest znaną firmą i mogę mu wierzyć.

Rutkowski zobowiązał się do ustalenia miejsca pobytu wspomnianych osób. Po otrzymaniu pierwszego pisma od Rutkowskiego, stwierdziłem, że jest oszustem i pisemnie wypowiedziałem naszą umowę ustną. Opisywane przez niego w pismach wyniki działań były dokładnie powieleniem informacji, jakie uzyskał ode mnie na spotkaniu w kawiarni hotelu Cracovia.

On robił wrażenie, że kontynuuje zlecenie. Nie zwrócił otrzymanej zaliczki. Próbowałem wielokrotnie nawiązać z nim bezpośredni kontakt, lecz bezskutecznie. Nie odebrał telefonu lub zgłaszała się kobieta i twierdziła, że nie ma go w biurze.

Czuję się oszukany przez pana Rutkowskiego. Poza pismami nie próbowałem w inny sposób odzyskać pieniędzy. Uznałem, że w związku z jego polityczną pozycją będzie to bezskuteczne”.

Kazimierz Ch. [6,1 tys. zł, zlecenie: odzyskanie skradzionego samochodu, 2004 r.]:

Rutkowski miał renomę w odzyskiwaniu samochodów. Pracownik firmy zapewniał mnie, że na 90 proc. samochód odnajdzie. Warunkiem rozpoczęcia współpracy była wpłata pieniędzy i przesłanie pokwitowania. Miała być to kwota 10 tys. zł, ale aby rozpocząć działania trzeba było wpłacić minimum połowę, tj. 5 tys. zł plus VAT.

Zgodnie z ustaleniami mieli zająć się odnalezieniem samochodu, natomiast na fakturze było wpisane, że pieniądze, jakie przelałem na konto, są za udzieloną konsultację. A zapewniano mnie, że odnajdą mój samochód.  Przesłałem na adres biura dokumenty samochodu, umowę leasingową, informacje dot. kradzieży i zdjęcia […] Nalegałem, żeby rozmawiać z samym Rutkowskim, lecz nie udało mi się. Ponaglano mnie, żebym wpłacił pozostałą część.

Pewnego dnia po moich ponagleniach otrzymałem tzw. sprawozdanie, z którego wynikało, że nic nie zrobiono w mojej sprawie (niemalże identyczne sprawozdania wysyłano wszystkim osobom, których pojazdów nie udało się odnaleźć - red.).  Na dacie był miesiąc chyba luty, a ja otrzymałem je po wielu miesiącach. Jestem przekonany, że Rutkowski nie podjął żadnych działań. Pieniędzy mi nie zwrócono. Uważam, że zostałem oszukany przez jego firmę.

Piotr Ch. [12,2 tys. zł, windykacja długu 50 tys. euro, 2005 r.]:

Umówiłem się na spotkanie z Rutkowskim pomiędzy Stęszewem a Poznaniem w sierpniu. Po upływie 30 minut przyjechał z dwoma pracownikami. Twierdził, że wyśle do Niemiec i Holandii swoich ludzi, którzy wyśledzą dłużników i ściągną z nich pieniądze. Obiecał, że ściągnie pieniądze, a o to mi właśnie chodziło. Nie wiem, jakie uprawnienia przysługują detektywowi w świetle przepisów.

Rutkowski ogłaszał się że ma firmę detektywistyczno-windykacyjną i dlatego go wynająłem. Żadna firma windykacyjna nie chciała podjąć się zlecenia za granicą, a Rutkowski stwierdził, że dla niego nie ma to problemu.

Mówił, że on sam zajmie się tą sprawą. Podpisałem pełnomocnictwo na reprezentowanie moich interesów przed policją, prokuraturą, sądami. W rzeczywistości nie wiem, jakie działania podjął Rutkowski. O żadnych podjętych działaniach mnie nie informował. Wiem, że miał jechać do Niemiec, ale nie wiem, czy tam był. Na początku 2006 r. powiedział, że nie ma efektu działań i mamy zawiadomić prokuraturę. Zerwał z nami kontakt, nie przekazał żadnego dokumentu o podjętych działaniach i ich wyniku, ani też nie poinformował o ich ustaleniach.

Byłem pewny, że Rutkowski jest skutecznym detektywem i odzyska moje pieniądze. W związku z faktem, że nie wywiązał się ze zlecenia, w lutym lub marcu 2006 r. złożyliśmy w Prokuraturze Rejonowej w Środzie Wlkp. zawiadomienie o wyłudzeniu pieniędzy”.

W aktach wspomnianej sprawy znaleźliśmy dziesiątki przykładów niegodziwych działań detektywa i jego ludzi. Powyżej wymieniliśmy cztery wybrane zeznania - osób, o nazwiskach rozpoczynający się od pierwszych liter alfabetu.

Te najbardziej bulwersujące opiszemy osobno w kolejnych artykułach.

W jaki sposób działał Rutkowski? Zapewne liczył, że używana przez niego terminologia "konsultacje i doradztwo" zabezpieczy go prawnie.

Gdy klienci mieli zastrzeżenia co do wykonanych usług, zwracał im - najczęściej po wielokrotnych skargach - pewną część kwoty, powołując się na bliżej nieokreślone "poniesione koszty".

Wielu z pokrzywdzonych w ogóle nie podejmowało prób odzyskania należności, gdyż umowy dotyczące "konsultacji i doradztwa" blokowały możliwości dochodzenia roszczeń przed sądem. Albo po prostu - obawiano się jego, jego zamaskowanych kolegów i politycznych wpływów.

Krzysztof Rutkowski po wyjściu z programu
Krzysztof Rutkowski po wyjściu z programu "Dzień dobry TVN" w otoczeniu swoich współpracowników

Nigdy się nie przyznawaj

Pięć lat po wszczęciu śledztwa, Prokuratura Okręgowa w Katowicach miała gotowy akt oskarżenia przeciwko Rutkowskiemu oraz trzem jego współpracownikom.

Detektyw bez licencji miał kierować trzema przestępstwami bezprawnego pozbawienia wolności, dwoma przestępstwami wymuszania zachowań groźbą i przemocą oraz wykonywać działalność detektywistyczną bez wymaganej licencji.

Ze względu na to, że ofiary Rutkowskiego zamieszkiwały teren całej Polski, przewód sądowy przeniesiono ze Śląska do Warszawy.

Pierwsza rozprawa przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie odbyła się 14 września 2012 r. i ze względu na potrzebę przesłuchania ponad 250 osób, trwała pięć lat.

Niektórzy świadkowie zmarli, nim doczekali terminu przesłuchania w swojej sprawie.

Materiał dowodowy zgromadzony w czasie śledztwa - do którego dotarł Goniec - nie pozostawiał cienia wątpliwości, że Rutkowski przyjmował zlecenia detektywistyczne opisując je jako konsultacje i doradztwo.

To, że Rutkowski zlecenia dotyczące zabójstw bądź zaginięć określał jako „doradztwo”, sąd uznał za „groteskowe”. 

Żadna z umów w istocie nie dotyczyła ani konsultacji ani doradztwa, a związana była z wykonywaniem czynności stricte detektywistycznych - napisze sędzia w uzasadnieniu wyroku skazującego.

Tymczasem były poseł Samoobrony nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów.

Zarzuty dotyczące czynności wykonywanych w ramach Biura Doradczego w żaden sposób nie odnoszą się do wykonywanych czynności detektywistycznych - twierdził przed sądem, dodając, że jego zatrzymanie nosiło cechy „metod stalinowskich".

Linia obrony Rutkowskiego opierała się na rzekomym spisku zawiązanym przeciwko jego osobie, który miał sięgać jądra polskiego wymiaru sprawiedliwości. 

W wyniku konfliktu, który zaistniał na płaszczyźnie Komendant Wojewódzki Policji Jacek Cygan a Biurem Rutkowski, jak również publikacją w Super Expressie, gdzie wykazano opieszałość prokuratury i policji na terenie Bytomia […] szef prokuratury pan Czekaj wyznaczył prokuratora Lemparta, bardzo aktywnie działającego przeciwko mnie osobiście i moim ludziom. Po raz pierwszy w karierze zawodowej spotkałem się z tak zagorzałym i tak niechętnym prokuratorem, który za zadanie miał doprowadzić od zniszczenia firmy Rutkowski” - atakował detektyw.

Następnie Rutkowski uderzył w Iwonę Skrzypek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która przejęła wielotomową sprawę oszustw Rutkowskiego od bytomskiej prokuratury.

Pani prokuratur była mocno uzależniona od ówczesnego ministra sprawiedliwości pana Ziobry, który, sądzę, miał swoje powody do tego, abym ja znalazł się dzisiaj na tej sali (od byłych pracowników Rutkowskiego słyszymy, że może tu chodzić o domniemaną zemstę za rzekomy romans Rutkowskiego z przyszłą żoną Ziobry, Patrycją Kotecką - red. ) - twierdził oskarżony.

Komendant wojewódzki i prokuratura w swoich działaniach wykorzystywali urząd do tak zwanych, być może, swoich prywatnych rozgrywek […] Szereg działań misternie przygotowanych przez prokuraturę w Bytomiu było robionych czysto złośliwie, ponieważ jak przekazał mi prokurator Czekaj w rozmowie prywatnej, zlecenie na mnie poszło od Komendy Wojewódzkiej od pana Cygana. Realizował je wręcz psychopatycznie nastawiony do mnie pan Lempart z prokuratury bytomskiej […] To był ten czas, kiedy byłem solą w oku ówczesnego ministra sprawiedliwości pana Ziobro - zeznawał przed sądem Rutkowski.

Jedną z osób uwikłanych w rzekomą kampanię zniszczenia Rutkowskiego miał być także kontrowersyjny eksdetektyw Jerzy Godlewski, z którym ten miał konflikt prywatny. "Była to osoba, która w zemście jątrzyła, próbowała spotkać się z ministrem Ziobro, do którego to spotkania doszło. Minister sprawiedliwości chętnie przyjmował każdego, kto na mnie chciał coś powiedzieć - przekonywał zasiadający na ławie oskarżonych Rutkowski.

Rutkowski nie przedstawił jednak żadnego wiarygodnego dowodu na spisek. Sąd dał wiarę osobom, które - zamiast usług renomowanej  firmy detektywistycznej - nadziały się na "konsultacje i doradztwo" Biura Doradczego Rutkowski.

Krzysztof Rutkowski w
Krzysztof Rutkowski w "Tańcu z Gwiazdami"

Jak Rutkowski naciągał na detektywa

Wyrok sądu pierwszej instancji ogłoszono 27 września 2017 r. - przeszło dwanaście lat od wszczęcia postępowania. Rutkowskiego skazano za trzy bezprawne przypadki kierowania pozbawieniem wolności, jak i przyjmowania zleceń na komercyjne usługi detektywistyczne bez wymaganego zezwolenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zarzuty o kierownictwo w zmuszaniu do określonych działań przedawniły się.

Wymierzono mu karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i 20 tys. złotych grzywny.

Z zeznań każdego ze świadków wynikało, że w każdej ze spraw miały zostać bądź zostały przeprowadzone czynności mieszczące się w katalogu wymienionym w ustawie o usługach detektywistycznych - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Jak zauważyła sędzia Iwona Konopka, Rutkowski świadomie i z premedytacją wprowadzał w błąd ludzi oczekujących od niego profesjonalnej pomocy.

Zdawał sobie sprawę z rodzaju czynności, jakie będą musiały być przeprowadzone w przypadku każdego z tych zleceń. Wiedział także, że zaistnieje konieczność wykonania usługi detektywistycznej i miał świadomość, że Biuro Doradcze Rutkowski nie posiada uprawnień do tego typu działań. O takim postępowaniu nie informował przy tym zleceniodawców, co wiązało się zawarciem stosownej umowy z Biurem Detektywistycznym i spełnienia szeregu formalności - czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu pierwszej instancji.  

Sąd słusznie zauważył, że do naciągania ludzi Rutkowski wykorzystywał nieznajomość regulacji prawnych swych klientów i "fakt rozpoznawalności jego osoby jako detektywa i wykreowanej medialnie skuteczności jego działań".

Sąd Okręgowy prawomocnym wyrokiem z dnia 7 listopada 2018 r. podtrzymał wymierzoną karę, przytaczając zeznania osób niezadowolonych z działań Rutkowskiego i problemy, które im sprawił.

Oto jeden z wielu przypadków: "Z zeznań Barbary O. wynika, że chciała skorzystać z usług detektywistycznych. Co więcej, kobieta nie mogła skorzystać z zebranych materiałów [Biura Doradczego Rutkowski], gdyż sąd odrzucił dowód z tej przyczyny, że pan Rutkowski nie miał uprawnień do wykonywania czynności detektywa".

W działalności Rutkowskiego da się odnaleźć sprawy, zazwyczaj proste i polegające na pokazach siły, które realizował skutecznie. Jednak ogromna część zleceń albo go przerastała, albo on sam je ignorował, nie wykonując obiecanych klientom czynności.

W każdym razie: z jego punktu widzenia kluczowe wydawało się, by nie popełnił kolejnego przestępstwa. W innym wypadku trafiłby do więzienia.

Czas próby

Jednak już w 2019 r. Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie badała wydarzenia z 24 kwietnia 2019 r.,  gdy Rutkowski wraz z dwoma pracownikami na własną rękę dokonali zatrzymania kobiety podejrzewanej o wyłudzenia.

W 2020 r. z tej prokuratury do sądu wpłynął akt oskarżenia w sprawie działalności detektywistycznej bez uprawnień.

Z kolei Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia-Fabryczna prowadziła postępowanie w sprawie uporczywego nękania w okresie od października 2017 r. do 31 lipca 2019 r., które jednak umorzyła 27 grudnia 2019 r. z braku znamion czynu zabronionego.

31 grudnia 2019 r. policja w Sieradzu przedstawiła Rutkowskiemu zarzuty fałszywego oskarżenia Anety K. o "popełnienie na jego szkodę przestępstwa usiłowania zmuszania do określonego zachowania w celu zwrotu wierzytelności w kwocie 50 tys. euro" (sprawę umorzono).

29 czerwca 2020 r. przy ul. Trakt Brzeski w Warszawie, Rutkowski dokonał zatrzymania Dawida Ch. i Tomasza D. "Ze złożonego w sprawie zawiadomienia wynika, że Krzysztof Rutkowski wykonywał czynności, nie mając do tego uprawnień” - czytamy w piśmie Komisariatu Policji Warszawa-Wesoła do Sekcji Wykonawczej śródmiejskiego sądu.

W związku z akcją przedstawiono Rutkowskiemu zarzuty, lecz dwa miesiące po głośnych zdjęciach w jednym z tabloidów, na których uwieczniono rzecznika ówczesnego Komendy Głównej Policji w objęciach Rutkowskiego, postępowanie umorzono "wobec znikomej społecznej szkodliwości czynu".

W 2019 r. prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła postępowanie karne w sprawie "doprowadzenia w dniach od 26 do 28 sierpnia 2013 r., na terytorium Królestwa Hiszpanii oraz Królestwa Niderlandów, w krótkich odstępach czasu, w wyniku z góry powziętego zamiaru, do niekorzystnego rozporządzenia przez Dawida W. własnym mieniem o znacznej wartości w łącznej kwocie 50 tys. euro stanowiącej równowartość 211 870,50 zł, uiszczonej na rzecz Krzysztofa R. tytułem zapłaty za usługi detektywistyczne, które miały być świadczone na podstawie zawartej między Krzysztofem Rutkowskim a Dawidem W. umowy, podczas zawierania której Dawid W. wprowadzony został w błąd co do posiadania przez Krzysztofa Rutkowskiego niezbędnej do realizacji umowy licencji detektywa".

Jak dowiedział portal Goniec, sprawa utkwiła w prokuraturze, lecz nie umorzono jej.

Złapany

Sprawiedliwość dopadła Rutkowskiego 21 lutego 2022 r. Przytaczamy fragment wyroku Sądu Rejonowego w Nowym Targu.

W dniu 23 sierpnia 2018 r. w Nowym Targu, działając wspólnie i w porozumieniu [Rutkowski i jego pracownik] pozbawili wolności Dawida B. w ten sposób, że dokonali jego bezprawnego ujęcia, a następnie stosując przemoc fizyczną polegającą na szarpaniu, przewróceniu na ziemię, wykręcaniu rąk celem założenia kajdanek, przyciskaniu do podłoża oraz stosując groźbę bezprawną użycia skierowanych w kierunku pokrzywdzonego przedmiotów przypominających broń palną, zmuszali go do określonego zachowania, tj. poddania się przeszukaniu odzieży, wydania kluczyków do samochodu, torebki typu nerka i innych przedmiotów osobistych, na skutek czego spowodowali u pokrzywdzonego obrażenia ciała w postaci urazu lewego nadgarstka, skutkujących naruszeniem czynności narządów ciała trwającym nie dłużej niż 7 dni.  

Rutkowski został uznany winnym zarzucanego mu czynu. Sąd nałożył mu karę ledwie 8 tys. zł grzywny. Jednak uprawomocniony 1 marca 2022 r. wyrok spowodował odwieszenie kary pozbawienia wolności.

Wydawało się więc, że były detektyw rok spędzi za kratkami.

1,44 mln za wolność

Adwokaci Rutkowskiego wnieśli jednak o zamianę kary pozbawienia wolności na grzywnę, argumentując m.in. tym, że Biuro Doradcze Rutkowski ma w chwili obecnej kilkanaście otwartych spraw, "w których aktywnie wspierane są osoby zgłaszające nieraz poważne przestępstwa natury gospodarczej, porwań rodzicielskich oraz inne sprawy okołorozwodowe".

Osoba Krzysztofa Rutkowskiego, a także prezentowany przez niego profesjonalizm w zakresie prowadzonych przez Biuro działań daje rękojmię oraz gwarancję należytego zajęcia się sprawą oraz świadczenia usług doradczych na najwyższym możliwym poziomie - pisze adwokat Jarosław Kowalewski w sprawie Rutkowskiego, który za pośrednictwem Biura Doradczego wykonywał nielegalne usługi detektywistyczne.

Sąd przystał na propozycję. Grzywna wyniosła 1,44 mln zł i spłacana jest przez Rutkowskiego w 24 ratach po 60 tys. złotych miesięcznie.

Ostatnią ratę Rutkowski ma zapłacić 20 stycznia 2025 r.

Gwarancja jakości

Czy Rutkowski rzeczywiście prowadzi już uczciwą działalność? Zdaniem ludzi zaznajomionych ze sprawą - niekoniecznie. 

Przez ostatnie lata od kiedy działamy w sektorze prywatnym, niejednokrotnie zgłaszali się do nas klienci pokrzywdzeni przez pana Krzysztofa Rutkowskiego - mówi Gońcowi Dariusz Korganowski.

To licencjonowany detektyw z Łodzi. Opowiada nam, że schemat działania firm Rutkowskiego nie zmienił się na przestrzeni lat.

Klienci z reguły opowiadali, że modus operandi wyglądał w ten sposób, że po wstępnej rozmowie z panem Krzysztofem Rutkowskim przyjeżdżał ktoś po pieniądze i na tym się kończyło. Kiedy klient dzwonił i domagał się rezultatów, otrzymywał informacje, żeby lepiej nie zadzierać z jakimś przestępcą tudzież była mu sprzedawana dziwaczna historia, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistością - relacjonuje detektyw.

Do tych samych historii dotarł Goniec. Poszczególne przypadki poszkodowanych przez Rutkowskiego na przestrzeni lat, przedstawimy w następnych odcinkach.

Poprosiliśmy Rutkowskiego o komentarz do przemilczanej sfery jego działalności. Były detektyw spotkał się z nami w siedzibie naszej redakcji - fragmenty naszej rozmowy można zobaczyć na kanale Gońca na YouTube.

Początkowo spokojnie przekonywał, że nie pamięta dokładnie okoliczności spraw z 2006 r. 

Jeżeli ktokolwiek miałby do mnie jakiekolwiek roszczenia czy żądania, to zwracałby się do mnie. Ci ludzie osobiście nie mieli do mnie jakiegokolwiek żalu - przekonywał. 

To jednak w sposób oczywisty sprzeczne z zeznaniami jego byłych klientów, których treść odnaleźliśmy w aktach sprawy.

Rutkowski kwestie oszukanych klientów nazwał “rewelacjami sprzed 20 lat”, każdorazowo zmieniając temat bądź atakując nas za zainteresowanie się tematem. Zobacz całość!