Wojskowy dron runął tuż obok domu jednorodzinnego. "Sprawa wyciszona"
W ostatnim czasie doszło do niepokojące incydentu z udziałem wojskowego drona na Podlasiu. Maszyna uderzyła w drzewo, tuż obok domu jednorodzinnego. Wojsko tłumaczy, że doszło do problemów technicznych. Zaskakujące informacje w tej sprawie ujawniają jednak media. Dron miał stworzyć realne zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców.
Wojskowy dron uderzył w drzewo tuż obok domu
Do zdarzenia doszło w zeszłą sobotę w miejscowości Ogrodniki, niedaleko Bielska Podlaskiego. Wojskowy dron spadł właśnie w tamtych regionach i uderzył w drzewo, tuż obok jednorodzinnego domu. Incydent miał miejsce ok. 30 km od granicy z Białorusią. Okazało się, że był to wojskowy bezzałogowy statek powietrzny. Na miejsce zdarzenia wezwano policję. Ustalenia, do których dotarł portal Onet są jednak niepokojące.
Dron spadł tuż obok domu jednorodzinnego, "sprawa wyciszona"
Wojskowy bezzałogowy statek powietrzny trafił w drzewo we wsi Ogrodniki, ok. 9 kilometrów od Bielska Podlaskiego.
Z uwagi na wielkość statku, jego wagę i rozpiętość skrzydeł stworzył realne zagrożenie na zdrowia i życia mieszkańców. Na miejsce wezwano patrol policji z Bielska Podlaskiego - mówi informator Onetu.
Policja potwierdziła, że faktycznie doszło do takiego zdarzenia. Szczegółów jednak nie ujawniono. KPP w Bielsku Podlaskim kieruje w tej sprawie do Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku. Sprawa miała zostać wyciszona – twierdzi źródło Onetu. Tak całą sprawę tłumaczy wojsko.
Armia mówi o "problemie technicznym", sołtys wsi komentuje
Żandarmeria Wojskowa nie komentuje sprawy. Wojskowi z Operacji "Bezpieczne Podlasie" potwierdzają, że doszło do zdarzenia i tłumaczą okoliczności.
W trakcie lotu rozpoznawczego w dronie pojawił się prawdopodobnie problem techniczny, wskutek czego wylądował we wsi Ogrodniki. Dron wylądował w trybie awaryjnym, zaczepiając się spadochronem o drzewo - wyjaśnia mjr Błażej Łukaszewski, rzecznik prasowy II zmiany ZZ Podlasie.
Ustalenia Onetu są jednak nieco inne. Według informacji portalu nie było żadnego spadochronu, a wojskowy dron uderzył tuż obok domu jednordzennego, stwarzając poważne zagrożenie dla zdrowia.
Nie wykonano żadnych czynności procesowych w trybie art. 308 Kodeksu postępowania karnego. Chodzi o zabezpieczenie śladów i dowodów - twierdzi informator Onetu.
Wiadomo, że na miejscu spadł bezzałogowiec o wadze 6,5 kg i rozpiętości skrzydeł 2,2 m. Te dane wskazują, że mogła być to konstrukcja Orbiter 2B, która znalazła się na wyposażeniu polskiej armii w 2005 r.
Dron nie stworzył realnego zagrożenia dla mieszkańców wsi. Nikt nie ucierpiał w związku z tym zdarzeniem. Zgodnie z obowiązującymi w takich przypadkach procedurami, miejsce zdarzenia zostało zabezpieczone, a dron został podjęty przez operatorów. Żandarmeria Wojskowa nie prowadzi postępowania wyjaśniającego - mówi mjr Błażej Łukaszewski.
Jak twierdzi sołtys wsi Ogrodniki, mieszkańcy nic o tej sprawie nie wiedzieli. Nikt prawdopodobnie nie odnotował tego, że w miejscowości rozbił się dron.
Domy są porozrzucane, wiele jest pustostanów, być może tam spadł ten dron. Nie było też widać, żeby pojazdy żandarmerii, czy policji gdzieś się kręciły, chyba że było to w kolonii, gdzie byli niewidoczni, a w sobotę po południu, to tym bardziej już ciemno - mówi Wioleta Kurczuk, sołtys wsi Ogrodniki.
Sołtys dodaje jednak, że już następnego dnia nad wsią latał wojskowy śmigłowiec.
Słyszeliśmy huk i nagle tak wolniutko helikopter pojawia się w okolicach naszych kolonii i dłuższy czas lata dookoła. Wyłonił się nad lasami i leciał dosyć nisko w pobliżu wsi. Myśleliśmy, że znowu jacyś uchodźcy.
Wojsko podkreśla, że loty śmigłowców w ramach operacji "Bezpieczne Podlasie" odbywają się niemal codziennie.
W związku z wdrożeniem wszystkich standardowych procedur i odnalezieniem drona tego samego dnia nie było konieczności angażowania dodatkowych sił i środków - twierdzi mjr Błażej Łukaszewski.
ZOBACZ: Polscy żołnierze zostaną wysłani na Ukrainę? Mocna deklaracja Donalda Tuska
