Uprowadzenie 9-latka. Wezwano oddział antyterrorystyczny, trwa dramatyczna akcja służb. Nowe informacje
Warszawska Białołęka stała się dziś areną wydarzeń rodem z sensacyjnego filmu, a stawką jest bezpieczeństwo 9-letniego dziecka. Na jednej z posesji zabarykadował się mężczyzna, który siłą przetrzymuje chłopca. Sytuacja jest patowa, napastnik posiada ostre narzędzie, a na miejscu pracują policyjni negocjatorzy. Służby walczą o pokojowe rozwiązanie kryzysu.
- Dziecko porwane z mieszkania na Białołęce
- 9-latek jest przetrzymywany siłą
- Napastnik uzbrojony w ostre narzędzie
Dziecko porwane z mieszkania na Białołęce
W doniesieniach medialnych słowo "porwanie” elektryzuje opinię publiczną, przywołując na myśl zorganizowane grupy przestępcze żądające okupu. Rzeczywistość polska jest jednak inna. Zdecydowana większość zgłoszeń dotyczących uprowadzeń małoletnich to tzw. porwania rodzicielskie. Z policyjnych statystyk wynika, że każdego roku dochodzi do kilkudziesięciu, a czasem nawet kilkuset sytuacji, w których jeden z opiekunów bezprawnie wywozi lub przetrzymuje dziecko, izolując je od drugiego rodzica. W świetle prawa kluczowe jest rozróżnienie dwóch paragrafów: art. 211 Kodeksu karnego (uprowadzenie rodzicielskie, zagrożone karą do 3 lat więzienia) oraz znacznie poważniejszego art. 189 k.k., mówiącego o bezprawnym pozbawieniu wolności.

W przypadku zdarzeń takich jak to na Białołęce, kwalifikacja czynu zależy od wielu czynników: czy sprawca posiada pełnię praw rodzicielskich, czy stosuje przemoc oraz czy jego działania zagrażają życiu i zdrowiu dziecka. Niestety, spirala emocji w konfliktach okołorozwodowych potrafi doprowadzić do sytuacji ekstremalnych, w których dziecko staje się kartą przetargową. Eksperci ds. bezpieczeństwa podkreślają, że dla psychiki 9-latka udział w tak dramatycznym zdarzeniu, widok uzbrojonego opiekuna, syreny policyjne, krzyki, jest traumą, która może wymagać wieloletniej terapii. System Child Alert, uruchamiany w przypadkach bezpośredniego zagrożenia życia, pokazuje, jak rzadkie są porwania "kryminalne” dokonywane przez obcych, a jak częste te, gdzie sprawcą jest osoba z bliskiego kręgu.
Co kluczowe, w przypadku porwania chłopca na warszawskiej Białołęce, mężczyzna jest byłym partnerem matki dziecka, jednak sam nie jest ojcem 9-latka.
9-latek przetrzymywany siłą
Na warszawskiej Białołęce, w rejonie ulicy, gdzie doszło do zdarzenia, zaroiło się od radiowozów. Policja natychmiast wygrodziła strefę bezpieczeństwa, odcinając dostęp osobom postronnym i gapiom, których obecność mogłaby dodatkowo sprowokować napastnika. Procedury w takich momentach są sztywne i bezwzględne: priorytetem jest życie zakładnika, w tym przypadku bezbronnego dziecka. Na miejsce ściągnięto Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji (SPKP), jednak to nie siła, a słowo jest obecnie najważniejszym orężem funkcjonariuszy. Według relacji “Faktu”, mężczyzna groził, że przy próbie interwencji zrobi dziecku krzywdę.

Kluczową rolę odgrywa Zespół Negocjatorów Policyjnych. To oni, często przez wiele godzin, prowadzą wyczerpujący dialog z porywaczem, próbując obniżyć poziom jego agresji i zbudować minimalną nić porozumienia. Rozmowy są trudne i dynamiczne, co świadczy o skrajnie wysokim napięciu emocjonalnym sprawcy. Taktyka "na przeczekanie” ma na celu zmęczenie napastnika i skłonienie go do dobrowolnego poddania się. Każdy gwałtowny ruch, próba siłowego wejścia do miejsca, w którym przetrzymywane jest dziecko, niesie ze sobą ryzyko, że zdesperowany mężczyzna spełni swoje groźby. Decyzja o ewentualnym szturmie jest ostatecznością i zapada tylko wtedy, gdy negocjacje zostaną zerwane, a życie dziecka będzie bezpośrednio zagrożone.
Zobacz też: Warszawa: porwał 9-latka i groził, że go skrzywdzi. Służby w akcji
Porywacz ma mieć ostre narzędzie
Sytuację na Białołęce dramatycznie komplikuje fakt, że, jak podał portal “Miejski Reporter”, mężczyzna jest uzbrojony w ostre narzędzie, świadkowie i nieoficjalne doniesienia mówią o nożu. Okoliczność ta sprawia, że stopień ryzyka działań służb jest oceniany jako bardzo wysoki i wymaga zachowania szczególnych środków ostrożności. Porywacz jest nieobliczalny, a jego motywacje wciąż są przedmiotem ustaleń śledczych.
W toku działań operacyjnych policja ustaliła tożsamość i narodowość mężczyzny, ten ma być 36-letnim Ukraińcem, podobnie jak wszystkie osoby zaangażowane w sprawę, co może mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu negocjacji, bariera językowa lub różnice kulturowe to dodatkowe wyzwania dla policyjnych negocjatorów. Często w takich sprawach tłem są nieuregulowane kwestie opieki nad dzieckiem w relacjach międzynarodowych lub poczucie wyobcowania sprawcy. Niezależnie od motywów, porywacz musi liczyć się z surowymi konsekwencjami. Jeśli jego czyn zostanie zakwalifikowany jako wzięcie zakładnika (art. 252 k.k.), grozi mu kara nie krótsza niż 3 lata pozbawienia wolności. Obecnie jednak dla zgromadzonych pod blokiem służb i sąsiadów liczy się tylko jedno: by drzwi otworzyły się, a 9-latek wyszedł z nich cały i zdrowy.