Sprawa przekazania o. Tadeuszowi Rydzykowi miecza z czasów Mieszka I wartego 250 tys. budzi wielkie emocje. Do sprawy odniósł się Jacek Sasin, który złożył podarek od spółki skarbu państwa na ręce zakonnika z Torunia. Stwierdził, że posłowie, którzy domagają się wyjaśnień, “pajacują".
Ok. 250 tys. zł kosztował historyczny miecz “z czasów Mieszka I” przekazany w niedzielę na ręce o. Tadeusza Rydzyka. Podarunkiem dla dyrektora Radia Maryja pochwalił się minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
21 czerwca miało miejsce rozpoczęcie Igrzysk Europejskich w Krakowie. Na tę okoliczność przybyli do Polski reprezentanci 48 krajów. Zabrakło Rosji i Białorusi - z wiadomych przyczyn. Wśród przemawiających był Jacek Sasin. Reakcja kibiców była jednoznaczna. Wszyscy głośno wygwizdali ministra.
Jacek Sasin w dość kontrowersyjny sposób odniósł się do kosztów dozbrajania polskiej armii, w tym do ostatnio zaciągniętego w Korei Południowej kredytu na 76 mld zł. Zdaniem wicepremiera, lepiej, by złotówka osłabła, ale mielibyśmy silną armię.
"Szkło kontaktowe" obchodziło 25 stycznia swoje 18. urodziny. Z tej okazji produkcja programu pokusiła się o wyjątkowo złośliwy żart dotyczący Jacka Sasina. Polityk z pewnością nie był zadowolony.
Minister aktywów państwowych Jacek Sasin gościł w Polsat News, gdzie wypowiedział się m.in. na temat kontrowersyjnej sprzedaży udziałów w Lotosie. W tym kontekście zapewnił, że ma zaufanie do prezesa Orlenu Daniela Obajtka, zaznaczając jednocześnie, że w stu procentach ufa jedynie sobie i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Pytany zaś o stosunek do premiera Mateusza Morawieckiego, zareagował w dość wymowny sposób. I choć z jego ust nie padła żadna deklaracja, zachowanie polityka mówiło więcej niż tysiąc słów.
Jacek Sasin oświadczył, że należy wnikliwiej przyjrzeć się państwowym wydatkom. "Myślę, że cięcia wydatków będą konieczne"- zapowiedział, jednak wymienił dwie sfery, które według niego zostaną ominięte. Wicepremier odniósł się także do sporu z Brukselą w kwestii Krajowego Planu Odbudowy. "Rząd chce jeszcze raz spróbować się dogadać".
Jacek Sasin podpisał umowę, w ramach której konsorcjum złożone z koreańskiego koncernu KHNP będzie współtworzyło budowę dwóch reaktorów atomowych w Pątnowie. W projekt będą również zaangażowane spółki PGE oraz ZE PAK. Pierwsza podlega bezpośrednio państwu, drugą zaś nadzoruje Zygmunt Solorz-Żak.
Cena maksymalna węgla ustanowiona przez Sejm. Polacy kupią surowiec za nie więcej niż 2 tysiące złotych za tonę. Jacek Sasin nie kryje dumy z działań rządu PiS "pomimo bezmyślnego sprzeciwu opozycji". Posłowie pochylili się nad jeszcze innym projektem: maksymalną ceną prądu.Cena węgla nie będzie większa niż 2 tys. złotych za tonę? Tak w czwartek zdecydował Sejm. Posłowie wzięli udział w ważnym dla wielu Polaków głosowaniu, gdzie na szali znalazły się ich szanse na kupno opału na zimę.- Pomimo bezmyślnego sprzeciwu opozycji, błyskawicznie procedujemy ważne dla Polaków rozwiązania - poinformował Jacek Sasin na Twitterze.
Węgiel dystrybuowany przez samorządy będzie mógł być sprzedawany dla odbiorców w cenie do 2 tys. zł za tonę - oświadczył podczas czwartkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu dodał jednak, że na początku gospodarstwa domowe będą mogły kupić do dwóch ton węgla.Wiele domostw w naszym kraju ma od pewnego czasu twardy orzech do zgryzienia. Chodzi oczywiście o znikomą dostępność oraz zaporowe ceny węgla, niezbędnego do ogrzania gospodarstw domowych. Po kilku nieudanych próbach ingerowania w ceny oraz zapewnienia odpowiedniej ilości surowca, jest kolejna deklaracja rządu. Węgiel sprzedawany przez samorządy ma być tańszy. Szczegóły podczas konferencji prasowej zdradził szef rządu Mateusz Morawiecki.
Choć węgla nie ma, to samo wspomnienie o nim wystarczy, by wywołać kolejną już karczemną awanturę w Sejmie. Ferment rozpoczął się zaledwie kilka minut od rozpoczęcia dzisiejszych obrad za sprawą posłów opozycji, którzy nie szczędzili słów krytyki pod adresem rządzących. - Idzie zima, a węgla nie ma przez Sasina. I albo pan im ten węgiel dowiezie do ich domów, albo to pana ludzie wywiozą na taczkach z ministerstwa - grzmiała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.Tuż po godzinie 10 rozpoczęło się pierwsze w październiku posiedzenie Sejmu, na którym posłowie mają się zająć m.in. pracami nad budżetem na 2023 rok, wyborem dwóch nowych członków RPP oraz zmianami w tzw. ustawie antyprzemocowej.Grafik jest wyjątkowo napięty, a tematów jeszcze więcej, włączając te, które zdają się nie cierpieć zwłoki i wywołujące w związku z tym gigantyczne emocje. To chociażby kwestia zapewnienia Polakom odpowiedniej ilości węgla na zimę, będąca dla obozu władzy być może największym wyzwaniem od początku rządów Zjednoczonej Prawicy.
Podczas konferencji prasowej w Otwocku, wicepremier Jacek Sasin poinformował, że do końca sezonu grzewczego import węgla osiągnie wielkość 17 mln ton, a do końca 2022 r. prawie 11 mln ton. Dodatkowo, do końca roku z polskich kopalń na rynek trafi 5,4 mln ton węgla. Minister zwrócił się także do samorządów, by te zaangażowały się w aktywną dystrybucję węgla.Zima za pasem, a tymczasem polskie składy opału w dalszym ciągu świecą pustkami. Zakup węgla u najpopularniejszych producentów węgla w Polsce, np. PGG graniczy aktualnie z cudem. Dodatkowo od kilku miesięcy w obozie władzy trwa przepychanka i wzajemne obwinianie się o braki kluczowych surowców. Odpowiedzialny za złoża kopalin w Polsce, minister Jacek Sasin, w towarzystwie prezesa PGE Wojciecha Dąbrowskiego ogłosił plany na najbliższe miesiące w kwestii węgla, a także zaapelował do samorządów o współpracę przy dystrybucji surowca.
Ostatnie dwudniowe obrady Sejmu, starym zwyczajem, przebiegły w atmosferze kłótni i wzajemnych oskarżeń. Wyjątkowo gorąco zrobiło się, gdy na mównicę wyszli posłowie Borys Budka i Krzysztof Paszyk, którzy zrównali z ziemią pomysł ministra Jacka Sasina dotyczący wprowadzenia podatku od "nadmiarowych zysków". Skrytykowany polityk nie pozostał im dłużny i próbował się bronić, ale wyraźnie zabrakło mu merytorycznych argumentów.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Po wakacyjnej przerwie Sejm wrócił we wrześniu do pracy i swoich sprawdzonych praktyk. Wypoczęci posłowie, nabrawszy sił, gdy tylko poczuli zapach sali plenarnej, ochoczo ruszyli do wzajemnego obrzucania się błotem i na ten moment jeszcze się nie zmęczyli.Dochodzące głosy o kryzysie w Zjednoczonej Prawicy, pogarszająca się sytuacja gospodarcza i demonstrowana na każdym kroku przez obóz władzy nieudolność to idealne paliwo dla żądnej świeżej krwi opozycji. Nikogo nie dziwi więc chyba fakt, że gdy tylko na mównicy pojawiają się jej reprezentanci, emocje sięgają zenitu, a grad zarzutów spotyka się z równie żywą reakcją oskarżonych.
Jacek Sasin odpowiedział na zmasowaną krytykę opozycji względem partii rządzącej. W czasie dzisiejszego posiedzenia podjęto również dyskusję na temat planowanych dopłat do węgla i bezpieczeństwa energetycznego w kraju. Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu to właśnie ta kwestia ta kompletnie zdominowała obrady.Wicepremier i minister aktywów państwowych, Jacek Sasin kompletnie odpłynął. Z jego ust padły zaskakujące słowa.
Lider Agrounii Michał Kołodziejczak zorganizował happening pod biurem poselskim ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Znany działacz wysypał zboże przed drzwiami wejściowymi. W ten sposób chciał wezwać prominentnego polityka do posprzątania bałaganu, który "narobił w kraju".Protest Kołodziejczaka miał na celu zwrócenie uwagi na trudną sytuację polskich rolników. Jednak nie wszystkim przypadł do gustu.
Według wicepremiera Jacka Sasina dojście Polaków do tego, by zarabiali tyle, co Niemcy, to tylko kwestia czasu. – Proszę jednak dać nam trochę czasu, a i do tego doprowadzimy – zapewnił. Dodał, że państwo "zrobiło, co mogło" aby złagodzić wzrosty cen na stacjach.