Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Rozrywka > Ta odpowiedź uczestnika przejdzie do historii "Familiady". Latami będzie się z niej tłumaczył
Julia Bogucka
Julia Bogucka 25.11.2025 10:33

Ta odpowiedź uczestnika przejdzie do historii "Familiady". Latami będzie się z niej tłumaczył

Ta odpowiedź uczestnika przejdzie do historii "Familiady". Latami będzie się z niej tłumaczył
Fot. Familiada TVP S.A./Facebook

Telewizyjne teleturnieje rządzą się swoimi prawami, a presja czasu w połączeniu z obecnością kamer potrafi sparaliżować nawet przygotowanych uczestników. Choć wydaje się, że odpowiadanie na pytania z wiedzy ogólnej to zadanie trywialne, rzeczywistość weryfikuje graczy. Ostatni odcinek “Familiady” udowodnił, że stres potrafi zaskoczyć.

"Familiada" od dekad bawi widzów

Dla milionów Polaków niedzielne popołudnie od dekad kojarzy się nierozerwalnie z dźwiękiem czołówki programu, który na antenie Telewizji Polskiej zadebiutował w połowie lat dziewięćdziesiątych. "Familiada", oparta na amerykańskim formacie Family Feud, to ewenement na rodzimym rynku mediów, utrzymujący się w ramówce TVP2 nieprzerwanie od 1994 roku. Fenomen formatu nie opiera się wyłącznie na rywalizacji dwóch drużyn próbujących odgadnąć odpowiedzi ankietowanych, ale w dużej mierze na osobie prowadzącego.

Karol Strasburger, aktor znany z ról w filmach i serialach takich jak "Noce i dnie" czy "Polskie drogi", przez lata wypracował unikalny styl prowadzenia, który stał się jego znakiem rozpoznawczym. Jego specyficzne poczucie humoru, rozpoczynające każdy odcinek "suchary" oraz dystans do samego siebie sprawiły, że zyskał status ikony popkultury, łączącej pokolenia widzów przed telewizorami.

Ta odpowiedź uczestnika przejdzie do historii "Familiady". Latami będzie się z niej tłumaczył
Fot. Wojciech Olkusnik/East News

Trwałość formatu w dobie dynamicznie zmieniających się trendów telewizyjnych i rosnącej konkurencji ze strony platform streamingowych jest godna podziwu. Program ten stał się swoistą kapsułą czasu, w której konserwatywna formuła spotyka się z nowoczesną kulturą internetu. To właśnie w sieci drugie życie zyskują fragmenty odcinków, które bawią internautów. Karol Strasburger, będący gospodarzem show od samego początku, doskonale odnajduje się w tej rzeczywistości, często sam nawiązując do krążących o nim memów czy anegdot. Jego rola wykracza daleko poza zadawanie pytań, jest on mistrzem ceremonii, który potrafi rozładować napiętą atmosferę, choć czasem nawet jego doświadczenie nie wystarcza, by uchronić uczestników przed spektakularnymi pomyłkami wynikającymi z gigantycznego stresu towarzyszącego nagraniom.

Polacy uwielbiają wpadki telewizyjne

Wpadki w programach na żywo lub nagrywanych z udziałem publiczności to chleb powszedni telewizji, a Polacy darzą je szczególną, nieco perwersyjną sympatią. Psychologia tego zjawiska jest złożona, z jednej strony bawi nas nieporadność innych, z drugiej tego typu sytuacje uczłowieczają telewizyjne show, pokazując, że po drugiej stronie ekranu stoją zwykli ludzie, podatni na emocje.

W historii "Familiady" zapisało się wiele legendarnych odpowiedzi, jak choćby słynne: "więcej niż jedno zwierzę to... lama”, które na stałe weszło do języka potocznego. Mechanizm powstawania takich błędów jest zazwyczaj identyczny: tzw. "blackout", czyli chwilowe zaćmienie umysłu spowodowane wyrzutem kortyzolu. Presja czasu, jaskrawe światła studyjne i świadomość bycia obserwowanym przez miliony sprawiają, że mózg odcina dostęp do logicznego myślenia, podsuwając pierwsze, często absurdalne skojarzenie.

Ta odpowiedź uczestnika przejdzie do historii "Familiady". Latami będzie się z niej tłumaczył
Fot. Towfiqu barbhuiya/Pexels/CanvaPro

Widzowie uwielbiają te momenty nie z zawiści, lecz dlatego, że wprowadzają one element nieprzewidywalności do uporządkowanego scenariusza teleturnieju. W erze perfekcyjnie wyreżyserowanych reality shows autentyczna pomyłka w "Familiadzie" jest powiewem naturalności. Co istotne, kultura wpadek ewoluowała. Kiedyś były one jedynie tematem rozmów przy poniedziałkowej kawie w biurze, dziś stają się materiałem na virale, które w kilka godzin obiegają media społecznościowe, generując ogromne zasięgi. Paradoksalnie, to właśnie te momenty "słabości" uczestników często budują największą oglądalność i podtrzymują zainteresowanie formatem, który w innym przypadku mógłby wydawać się archaiczny. Każdy odcinek niesie ze sobą obietnicę czegoś niespodziewanego, co sprawia, że publiczność wciąż zasiada przed telewizorami, czekając na kolejny "hit sieci".

Zobacz też: Nie żyje żona Przemysława Babiarza. Przegrała walkę z ciężką chorobą

Tej wpadki nie dało się uniknąć

Ostatnia odsłona programu dostarczyła materiału, który z pewnością zapisze się w annałach telewizyjnych lapsusów, stawiając geografię na głowie. W jednym z kluczowych momentów gry przy tablicy stanęli reprezentanci rywalizujących rodzin, by zmierzyć się z pytaniem, które teoretycznie nie powinno sprawić problemu uczniowi szkoły podstawowej. Karol Strasburger poprosił o wymienienie nazwy pasma górskiego znajdującego się w Europie. Po udzieleniu poprawnej odpowiedzi przez przeciwnika, prawo głosu przeszło na drugą drużynę. Presja chwili zrobiła swoje. Uczestnik, chcąc ratować honor zespołu i zdobyć cenne punkty, bez chwili wahania wypalił: "Kilimandżaro”. Odpowiedź ta wprawiła w osłupienie nie tylko prowadzącego, ale i zgromadzoną w studiu publiczność, a po emisji odcinka wywołała lawinę komentarzy w internecie.

Reakcja Karola Strasburgera była natychmiastowa, choć utrzymana w jego charakterystycznym, łagodnym tonie. Odpowiedź oczywiście nie została zaliczona, a za pytanie o góry w Europie grupa otrzymała zero punktów. Uczestnik, zdając sobie sprawę z gafy, próbował wybrnąć z sytuacji, jednak mleko się już rozlało. Kilimandżaro, najwyższa góra Afryki leżąca w Tanzanii, w magiczny sposób została "przeniesiona" do Europy na potrzeby teleturnieju.

Sytuacja ta dobitnie pokazuje, jak silny stres potrafi zaburzyć procesy poznawcze, uczestnik z pewnością wiedział, że Kilimandżaro to nie Alpy czy Karpaty, jednak pod presją czasu jego mózg sięgnął po nazwę, która po prostu brzmiała jak nazwa góry, ignorując kontekst geograficzny. To zdarzenie to kolejny dowód na to, że "Familiada" wciąż potrafi zaskakiwać, a edukacja geograficzna w warunkach stresu bojowego bywa zadaniem karkołomnym.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News