Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Syn byłego ministra zdrowia został wyrzucony ze spotkania z Kaczyńskim. Ojciec musi się tłumaczyć
Eryk Błaszak
Eryk Błaszak 05.10.2022 18:29

Syn byłego ministra zdrowia został wyrzucony ze spotkania z Kaczyńskim. Ojciec musi się tłumaczyć

Jarosław Kaczyński
Pawel Wodzynski/East News

Niemałego figla spłatał Jarosławowi Kaczyńskiemu syn Bartosza Arłukowicza, który udał się na niedzielne spotkanie z liderem PiS w Szczecinie. Młodzieniec najpierw oszukał ochronę okazawszy się "plakietką z koncertu", później zaś komentował z widowni słowa prezesa, co poskutkowało wyrzuceniem go z sali.

Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w czterech niezależnych źródłach.

Syn byłego ministra zdrowia wyrzucony ze spotkania z Jarosławem Kaczyńskim

Odkąd tylko Jarosław Kaczyński podjął decyzję o objeździe całego kraju, wielu wyborcom serce zabiło zdecydowanie mocniej. Niejeden z nich pragnął bowiem ujrzeć męża stanu na żywo. Szybko się jednak okazało, iż chętnych jest znacznie więcej aniżeli samych miejsc, przez co niejeden musiał pogodzić się z wizerunkiem prezesa partii jedynie w telewizji.

W mediach poczęły się nawet pojawiać sugestie jakoby spotkania z wyborcami były przeznaczone tylko dla zaproszonych gości, zaś sama procedura dostania się na wizytę prezesa miała nie należeć do najprostszych. Co więcej, pytania zadawane przez zgromadzonych miałby być rzekomo "ustawione".

Przedstawiciele PiS jednoznacznie zaprzeczali tym pomówieniom, zaś nieufni członkowie obozu opozycji nie dawali im wiary. Jak się jednak okazuje, drobny fortel wystarczy, by znaleźć się w elicie zaproszonych. Syn Bartosza Arłukowicza po ukazaniu "plakietki z koncertu" ominął ochronę i został usadzony w pierwszym rzędzie.

Kiedy Jarosław Kaczyński wygłaszał słowa, z którymi Maksym Arłukowicz się nie zgadzał pokrzykiwał: "Hańba!", "Kłamstwo!". Po natychmiastowej interwencji służb porządkowych młodzieniec został wyproszony ze spotkania.

- Jak dostałem się na wczorajsze, zamknięte spotkanie z Prezesem PiS. Pokazałem plakietkę z sobotniego koncertu Fukaja. Jak zobaczyli, że przyszedł jakiś młody, to dali mnie do 1.rzędu na wprost Prezesa, a jak powiedziałem mu, co myślę - wyrzucili - napisał na Twitterze Maksym Arłukowicz.

Europoseł PO tłumaczy się z zachowania syna

- Mogę powiedzieć, ze słowa "hańba" i "kłamstwo", które padły z moich ust, to nie był przypływ nagłych emocji. Od dawna chciałem powiedzieć to prezesowi Kaczyńskiemu w imieniu swoim i swoich przyjaciół - mówił w rozmowie z portalem "Onet" Maksym Arłukowicz, który podkreślał, iż zdarzenie to nie ma nic wspólnego z działalnością polityczną jego ojca.

Trudno byłoby uwierzyć w spontaniczną reakcję młodzieńca, zważywszy jego misterny plan obejścia ochrony, tak samo jak mało wiarygodne są słowa związane z jego ojcem, albowiem gdyby nazywał się Kowalski... choć być może nie jest to dobry przykład, a więc Nowak - i tu pojawiają się również wątpliwości - a zatem pan X, jego pełne dumy hasła zginęłyby w odmętach zapomnienia. Tym bardziej, iż słowa te nie padły w bezpośrednim pytaniu, a były zaledwie wtrętami w prowadzony wywód.

Dziennikarze "Onetu" postanowili również poprosić o komentarz ojca Maksyma, który odniósł się do całej sprawy ze spokojem i zrozumieniem.

- Udział w spotkaniu z prezesem PiS to była indywidualna decyzja mojego syna, który jest dorosły i sam kieruje swoją aktywnością. Ja obserwuję, jak wśród jego przyjaciół narasta oburzenie na to co dzieje się w Polsce. To był krzyk oburzenia z jego strony - komentował były minister zdrowia, który podkreślił, iż fortel, jakim się posłużył jego syn z "plakietką koncertową", nie jest pogwałceniem zasad moralnych.

- PiS reklamuje te wydarzenia jako spotkania z mieszkańcami, więc nie powinni obawiać się głosu młodych ludzi. Młodzieńcza energia ośmieszyła te pilnowane przez ochroniarzy spotkania. Rozmawiałem z synem po tym wydarzeniu. Powiedziałem mu, że polityka jest trudną sztuką i sam powinien zdecydować, czy chce się nią zajmować - dodawał były członek SLD, który zdaje się wiedzieć, na czym owa "sztuka" polega. Lecz przecież, zdarzenie to nie ma nic wspólnego z działalnością polityczną, a przynajmniej tą prowadzoną przez ojca Maksyma.

Oburzenie TVP

O zdarzeniu tym rozpisało się kilka znaczących tytułów w kraju. Wszak stanowi ono doskonały przyczynek do zadania kolejnych pytań, związanych z aparatem państwowym zaproponowanym przez PiS. Nie zabrakło również informacji ze strony TVP.

- Dziadek w ORMO, ojciec w PO, a syn zakłócił spotkanie z Kaczyńskim - można było przeczytać w tytule artykułu ze strony "TVP Info" i aż dziw bierze, iż nie zawarto w nim słowa "agent" w odniesieniu do triumfu Bartosza Arłukowicza w telewizyjnym show z 2001 r.

Wszak byłaby to doskonała sposobność do zabawy słowem. Choć jak przyjmiemy insynuację jakoby Donald Tusk i cała opozycja była opłacana przez Niemców, "ojciec w PO" mogłoby nieść z sobą tyle, co "ojciec agent" w znaczeniu zwycięzcy programu oczywiście, lecz czy ma to jakiekolwiek znaczenie zważywszy, iż akcja Maksyma Arłukowicza nie miała nic wspólnego z działalnością polityczną jego ojca?

Będzie nam miło, jeśli jutro rano odwiedzisz naszą stronę główną - Goniec.pl

Artykuły polecane przez Goniec.pl: