Śledztwo Gońca: Karma wraca, czyli jak dyrektor Rozwód rządziła lubelskim teatrem
“Od dłuższego czasu atmosfera była koszmarna. Coraz częściej przed wyjściem do pracy miałam bóle brzucha i wymiotowałam z nerwów” - tak byli podwładni wspominają pracę z Karoliną Rozwód. Była szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej zarzuty odpiera, a nas atakuje za rzekome powiązania z resortem kultury.
1.
Na początku listopada w portalu OKO.Press opisałam okoliczności odwołania ze stanowiska dyrektorki Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Karoliny Rozwód. Jej odejście nastąpiło po ledwie czterech miesiącach sprawowania funkcji.
Nic dziwnego, że sprawa wywołała duże poruszenie, nie tylko w środowisku artystycznym, ale i w całej Polsce.
Doświadczona menadżerka kultury wcześniej przez dwanaście lat rządziła Teatrem Starym w Lublinie. Po mojej pierwszej publikacji zgłosili się do mnie jej byli podwładni, którzy twierdzą, że w 2022 roku, w końcówce jej szefowania teatrem, połowa z nich zwolniła się z pracy ze względu na jej niewłaściwe metody zarządzania.
Postanowiliśmy sprawdzić, co kryje się za tym sformułowaniem.
Śledztwo Gońca: Jak gwiazda Polsatu kazała zgwałcić Marysię. Mroczne tajemnice Królowej Życia [ODCINEK PIERWSZY] Śledztwo Gońca: 1,44 mln zł za wolność, czyli jak Rutkowski płaci 60 tysięcy miesięcznie, żeby nie pójść siedzieć2.
Słyszę, że w 2022 roku osiem z szesnastu osób zatrudnionych na etat w Teatrze Starym w Lublinie odeszło z pracy.
Pierwsza była pracowniczka działu PR. Poszło o pozornie błahą sprawę. Została jej zlecona publikacja na 200-lecie Teatru Starego w Lublinie.
Dziś wspomina: - Brakowało mi wsparcia, jak to ubrać w ramy czasowe i zaplanować. Pewnego dnia przyszłam do pracy i zrozumiałam, że to mój ostatni dzień.
Dodaje jeszcze: - Przed pandemią dyrektorka miała swoje humory, ale mieliśmy z nią dobre relacje. Z czasem jednak nagminnie zdarzały się jej wybuchy niekontrolowanej złości.
- To był rok jubileuszu teatru, trudny dla wszystkich - twierdzi kolejna pracowniczka, która zdecydowała się odejść.
Czemu zrezygnowała z pracy? - Bo straciłam poczucie bezpieczeństwa. Zachowania Karoliny były poniżej mojej godności. Skoro za nic zwolniła moją koleżankę, czułam, że ze mną może postąpić tak samo. Ona, gdy miała przekonanie, że ma rację, była jak czołg. Wykorzystywała władzę, pozycję i prawo. Dla gości teatru i zapraszanych gwiazd potrafiła być wspaniała, ale wobec nas pokazywała zupełnie inne oblicze. Kiedy po 10 latach poszłam do niej z dokumentem, że się zwalniam, zapytała tylko: "gdzie podpisać?”.
Kolejny pracownik, który zaniósł wypowiedzenie, usłyszał od dyrektorki krótkie: „OK”.
- Pani dyrektor - zdaniem mojej kolejnej informatorki - miała "zachowania małego dziecka i wiele decyzji podejmowała pod wpływem emocji”. Pracownicy zastanawiali się, w jakim humorze jest pani dyrektor, za każdym razem, gdy przychodziła do teatru. - Lublin to małe miasto, dlatego nie zdecydowaliśmy się założyć sprawy o mobbing. Ale były dwie sprawy w sądzie pracy - mówi mi.
Docieram do byłej pracowniczki, zwolnionej dyscyplinarnie, która jednak 5 listopada 2024 roku proces w sądzie pracy o odszkodowanie przegrała i nie wniosła apelacji. Jak mówi, po rozmowach z rodziną stwierdziła, że "nie ma na to siły, szkoda jej zdrowia, czasu i energii”. Termin możliwości odwołania pozostał jej do końca grudnia.
Wychodząc z sali sądowej dowiedziała się, że jej była szefowa akurat została zwolniona z PISF - o czym huczało wówczas całe środowisko filmowe. Skomentowała to z koleżankami z teatru słowami: “Karma wraca. Nas traktowała niewłaściwie, a teraz sama czuje się pewnie tak samo” - podsumowuje zwolniona dyscyplinarnie przez Rozwód pracowniczka.
Kolejna osoba, z którą rozmawiam, zamieszanie medialne wokół Rozwód komentuje: “Podobne mechanizmy, które są teraz przeciwko niej wykorzystywane, wcześniej wykorzystywała przeciwko nam. To mnie najbardziej uderzyło w tej sprawie”.
Kobieta relacjonuje: - Od dłuższego czasu w Teatrze Starym atmosfera była koszmarna. Coraz częściej przed wyjściem do pracy miałam bóle brzucha i wymiotowałam z nerwów. Miałam problemy ze snem i skupieniem uwagi.
Na swoje pierwsze zwolnienie lekarskie udała się w marcu 2022 roku. W połowie miesiąca zadzwonił do niej informatyk z teatru i powiedział, że dyrektor Rozwód poprosiła go o udostępnienie jej służbowej poczty mailowej.
Po południu 18 marca przyjechali do niej znajomi z pracy wysłani przez dyrektorkę, aby odebrać jej służbowy telefon i służbową kartę płatniczą. Oddała im wszystko wraz z numerami PIN.
- Kolejnym krokiem pani dyrektor było odebranie mi pełnomocnictwa rodzajowego. Nadal czułam się źle, lekarz przedłużył mi zwolnienie z 1 do 30 kwietnia. Nie wyobrażałam sobie powrotu do pracy w takich warunkach - opowiada.
Jak wspomina, w poniedziałek 11 kwietnia rano, zaraz po dziewiątej, słyszy dzwonek do drzwi. Jest przekonana, że to jej partner, który o czymś zapomniał. Nieuczesana, w piżamie i szlafroku uchyla drzwi i widzi obcą kobietę z kopertą w dłoni.
- Miała dla mnie korespondencję i zapytała, czy mogę podpisać jej odbiór na żółtym pocztowym potwierdzeniu. Spytałam, od kogo to przesyłka. Odpowiedziała, że z Teatru Starego i pouczyła mnie, żebym zapoznała się z jej treścią i jeśli będę miała jakieś pytania, to jest z nią pani Rozwód, która może udzielić odpowiedzi. Wtedy pojawiła się pani dyrektor z szerokim uśmiechem na twarzy. Powiedziałam do niej: "cześć”, ale pytań żadnych nie miałam. Pożegnałam się i zamknęłam drzwi.
Karolina Rozwód, gdy pytamy ją o tę sytuację, przyznaje, że pojawiła się tam w towarzystwie prawniczki, aby wręczyć oświadczenie o rozwiązaniu stosunku pracy, a Sąd Pracy orzekł, że była to skuteczna forma doręczenia oraz że istniały podstawy do zwolnienia dyscyplinarnego.
3.
A ja rozmawiam o Karolinie Rozwód z byłymi pracownikami działu technicznego teatru. W pamięci zapadła im próba przed premierą jednego z nowych spektakli.
Na sali widowiskowej oprócz nich, są wtedy jeszcze reżyser i grający w tej sztuce aktor.
W trakcie wchodzi Karolina Rozwód i przerywając proces twórczy, zaczyna przedstawiać swoją wizję przebiegu premiery, w trakcie której dla występującego w niej aktora ma zostać wręczona specjalna nagroda.
To nie podoba się reżyserowi. Jego zdaniem próba artystyczna to nie jest dobry czas na planowanie sposobu, w jaki zostaną rozdane nagrody. Komentuje na głos, przy wszystkich, że dla Karoliny Rozwód "ważniejsze są akademie niż praca”.
Ta wybucha płaczem i biegnie do swojego biura. Za nią aktor. Po pewnym czasie pracownicy dostają komunikat, by wszyscy zgromadzili się na sali. Nikt nie wie, o co chodzi. Okazuje się, że Rozwód żąda publicznych przeprosin.
Wówczas reżyser, w teatralnej pozie, klęka przed nią i solennie przeprasza.
Gdy z nim rozmawiam, przekonuje, że przedstawiony mi przez pracowników teatru opis wydarzeń jest nieprecyzyjny. Jego zdaniem nie ma sensu tej sprawy opisywać. Nie godzi się, bym podała jego nazwisko.
Karolina Rozwód twierdzi natomiast, że została publicznie obrażona przez reżysera i chciała publicznych przeprosin - "a nie na schodach w korytarzu, jak usiłował to zrobić”.
4.
Przez lata Karolina Rozwód dała się poznać pracownikom teatru jako drobiazgowa formalistka, ale - jak tłumaczą - "głównie w tych obszarach, które budziły jej zainteresowanie”.
Twierdzą, że kuriozalny był na przykład wydany przez nią zakaz używania przez pracujących w teatrze ochroniarzy płynów dezynfekujących do rąk, bo ci byli zatrudnieni w firmie zewnętrznej. Jej zdaniem powinni więc mieć swój płyn.
Ochronie miała kazać nosić rękawiczki ochronne, nawet podczas największych upałów - chociaż ci nie mieli bezpośredniego kontaktu z widzami, a żadnego odgórnego obowiązku zakładania rękawiczek nie było.
W czasie pandemii, po wprowadzeniu limitów dla osób zaszczepionych i niezaszczepionych, pracownicy zostali zobowiązani do sprawdzania certyfikatów COVID wśród publiczności teatru. Początkowo skanowali te certyfikaty, ale zajmowało to zbyt wiele czasu, powodując kolejki i opóźnienia wydarzeń. W teatrze nie istniały jednak żadne przepisy w tym zakresie.
- Zapytana o to dyrektorka powiedziała, żebyśmy robili, jak chcemy. No więc w celu usprawnienia przepływu widzów pytaliśmy, czy deklarują się jako zaszczepieni czy niezaszczepieni. Widzowie jedni i drudzy chętnie udzielali odpowiedzi, a my je liczyliśmy, aby zachować odpowiednie limity. Wtedy Rozwód określiła te działania jako samowolę i kazała sprawdzać certyfikaty ponownie - wspominają.
Jednak, jak mówią, dla swoich znajomych zmieniła reguły. "Kiedy organizowaliśmy imprezę dla Janusza Palikota powiedziała, że on na pewno przetestował swoich gości i my nie musimy ich sprawdzać” - przyznają.
5.
To dopiero początek absurdów.
W Teatrze Starym w czasach dekady dyrektorowania Karoliny Rozwód - jak słyszę od jej byłych podwładnych - wielu pracowników nie mogło nawet liczyć na biurka do pracy.
Potwierdza mi to czworo byłych pracowników. W kasie biletowej było tylko jedno stanowisko, więc gdy w pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby, to jedna z nich pracowała na stojąco lub siedziała na krześle obok z laptopem na kolanach. Ewentualnie w garderobie, pod warunkiem, że ta nie była zajęta.
Kasjerki pytały o możliwość przemeblowania kasy tak, by dwie osoby mogły jednocześnie siedzieć przy biurkach i komputerach. Dyrektorka miała zaproponować im, by taki układ narysowały sobie na kartce.
Jedna z pracowniczek spytała współpracującą z teatrem prawniczkę, czy jego władze powinny zapewnić stanowiska pracy wszystkim pracownikom. Ta wyjaśniła, że jest to budynek zabytkowy, w związku z czym dyrektorka nie ma takiego obowiązku.
Przepisy BHP stanowią jednak inaczej.
W dziale programowym zatrudnionych było 6 osób na 20 metrach kwadratowych. Dwie pracowały zdalnie. Często zdarzało się jednak, że dyrektorka potrzebowała ich na miejscu. Przyjeżdżali więc i wykonywali swoje obowiązki na kanapie i przy stoliku z Ikei.
Nawet kadrowa, zdaniem pracowników, przez długi czas nie miała swojego biurka. Błąkała się z dokumentami po magazynie, schodach i innych pomieszczeniach. W końcu na biuro udostępniono jej garderobę, z której i tak musiała się wynosić, gdy teatr gościł większą liczbę artystów.
Karolina Rozwód w rozmowie z Gońcem przekonuje, że podczas jej dyrektorowania zapewniała każdemu pracownikowi miejsce pracy.
Zapytałam obecnego dyrektora Teatru Starego w Lublinie Michała Karabudę, który zastąpił Karolinę Rozwód, czy problem braku stanowisk pracy dla pracowników instytucji został rozwiązany.
Otrzymałam precyzyjną informację, że obecnie wszyscy pracownicy posiadają właściwie wyposażone miejsca pracy, w tym biurka. Od 1 listopada teatr wynajął dodatkową powierzchnię biurową w Lubelskim Samorządowym Centrum Dokształcania Nauczycieli, aby zapewnić wszystkim pracownikom właściwy komfort pracy.
Dyrektor Michał Karapuda wskazuje, że na wieloosobowym stanowisku pracy ds. organizacji widowni teatr zatrudnia obecnie dwóch pracowników. Ich zakres obowiązków, oprócz obsługi stanowiska kasowego, obejmuje także m.in. obsługę systemu rezerwacji.
Te czynności można wykonywać poza stanowiskiem kasowym, dlatego pracownicy mają do dyspozycji dodatkowe miejsce pracy w wynajętej przestrzeni biurowej.
6.
Na jedną z pracownic Rozwód się wściekła, gdy ta zwróciła jej uwagę, że niedopuszczalne jest zamykanie drzwi ewakuacyjnych na klucz podczas wydarzeń z udziałem publiczności.
Gdyby komukolwiek coś się stało, pracownikom groziłaby odpowiedzialność karna, nie mówiąc już o bezpośrednim zagrożeniu dla zdrowia i życia samych widzów i artystów.
Dyrektorka tłumaczyła jednak, że zwyczaj zamykania tych drzwi istnieje od zawsze. Chodzić miało o to, by nikt z zewnątrz nie mógł "napaść na teatr”.
“Przyniosłam wtedy instrukcję przeciwpożarową i pokazałam odpowiedni punkt, że wszystkie drzwi ewakuacyjne w czasie wydarzeń muszą być drożne. Fuknęła na mnie wtedy i nie odzywała się przez kilka dni” - opowiada pracowniczka.
Karolina Rozwód twierdzi, że sytuacja z drzwiami nigdy nie miała miejsca.
Zapytałam obecnego dyrektora o sporną sytuację z drzwiami. Michał Karapuda tłumaczy, że w przypadku jednych drzwi pojawił się problem techniczny powodujący ich samoczynne otwieranie się podczas wydarzeń. Mimo prób naprawy problem się wciąż pojawiał.
- Obecnie wymieniliśmy we wszystkich drzwiach zamki na pozwalające otwierać je jednym kluczem bezpieczeństwa oraz jesteśmy w trakcie montażu specjalnego systemu antypanicznego. Rozwiązuje to problemy, o których pani wspomina - mówi nam nowy dyrektor.
7.
Pracownicy wskazują, że często mieli trudności z uzyskaniem zgody na urlop, chociaż żaden z nich nigdy nie planował go w czasie newralgicznym dla teatru.
W grudniu 2021 roku część osób złożyła wnioski o urlop w terminie między świętami a Nowym Rokiem, bo to czas "martwy” w teatrze. Ich podpisanie, zdaniem pracowników, dyrektorka uzależniła od tego, czy pracownicy wezmą udział w inwentaryzacji.
Dwie pracowniczki do tej pracy zgłosiły się na ochotnika. Dyrektorka zapowiedziała, że jeśli nie wyrobią się do 22 grudnia, to nie zgodzi się udzielić urlopu ani im, ani pracownikom z działu technicznego.
Po jakimś czasie między jedną z pracowniczek a Karoliną Rozwód doszło do konfrontacji.
Ta dziś relacjonuje: - Dyrektorka podeszła do mnie, machając moim wnioskiem urlopowym przed nosem. Poinformowała, że już go podpisała i żebym się nie denerwowała. Jakby pieskowi przyniosła smaczka. To było dla mnie upokarzające. Puściły mi nerwy i podniesionym głosem zapytałam, czy naprawdę chce mnie i moich kolegów ukarać za to, że zgłosiłam się do wykonania tej pracy. Dodałam, że tak w ogóle to jest to mój bieżący urlop, a nie zaległy i to ja nim dysponuję - opowiada.
Sytuację potwierdza świadek zdarzenia, któremu ciężko o tym nadal rozmawiać. - Z perspektywy czasu ta sytuacja była dla mnie po prostu absurdalna. Trochę jakbym obserwowała rozpad małżeństwa, rosnące napięcie, które oddziaływało źle na cały zespół teatru.
Po awanturze dyrektor Rozwód zarządziła szkolenie antymobbingowe.
Dostaję treść pisma wysłaną do Karoliny Rozwód 17 grudnia 2021 roku, które podpisali wszyscy pracownicy. Domagają się w nim, aby zaplanowane na 20 stycznia 2022 roku szkolenie zostało przeprowadzone z zewnętrznym psychologiem, a nie ze znaną im wszystkim prawniczką Ewa Królik, stale współpracującą z teatrem.
- Chcieliśmy na tym szkoleniu osoby niezależnej od dyrektorki, fachowca od mobbingu, a nie kogoś opłacanego przez teatr - tłumaczy mi jeden z byłych pracowników Teatru Starego w Lublinie.
Dyrektorka postawiła jednak na swoim. Szkolenie przeprowadziła zaprzyjaźniona prawniczka.
Karolina Rozwód twierdzi dziś, że zleciła szkolenie znajomej mecenas, bo dotyczyło jedynie aspektów prawnych mobbingu. Jej zdaniem ktoś próbował nastawiać pracowników Teatru Starego przeciw znajomej mecenasce, która - w jej ocenie - zawsze należycie wypełniała swoje obowiązki.
Z 15 pracowników, którzy podpisali tamto pismo, ośmiu złożyło wypowiedzenie lub zostało zwolnionych w okresie styczeń - sierpień 2022 roku.
To jednak nie zamknęło sprawy.
Wkrótce w piśmie do prezydenta Lublina pracownicy napisali:
“W dniach 9–22 lutego 2022 pani dyrektor rozpoczęła serię spotkań indywidualnych ze wszystkimi pracownikami, którzy podpisali (tamto) pismo - oprócz osoby, która w międzyczasie złożyła wypowiedzenie. Wszystkim osobom zadawane były mniej więcej te same pytania: dlaczego, na jakiej podstawie, a nawet jakim prawem, podpisały pisma, a także jaką mają wiedzę o niekompetencji pani prawnik”.
Szczególnie ostro traktowani byli pracownicy, którzy ze względu na charakter wykonywanej pracy, nie mieli bezpośrednich kontaktów z panią mecenas Królik. Spotkania miały różny przebieg: jedne ciągnęły się po 1,5 godziny, inne trwały kilka minut; niektóre osoby wzywane były w tej sprawie więcej niż jeden raz; niekiedy zza zamkniętych drzwi słychać było podniesione głosy, zarówno samej pani dyrektor, jak i pracowników.
Niektórzy pracownicy wychodzili z tych spotkań zdenerwowani, wręcz roztrzęsieni; niektórzy przyznawali, że ręce trzęsły im się jeszcze dużo później. Spotkania nie były zapowiadane, więc codziennie każdy mógł się spodziewać, że w każdej chwili zostanie wezwany. Pani dyrektor w trakcie spotkań robiła notatki, które, jak twierdziła, przedstawi pracownikom do podpisania. Do tego jednak nigdy nie doszło.
Pracownicy twierdzą także, że na jednym ze spotkań dyrektor Rozwód czytała im na głos kodeks karny, co odbierali jako formę zastraszenia.
Dyrektorka twierdzi, że to nieprawda - jak twierdzi, nigdy nie straszyła pracowników kodeksem karnym.
Tymczasem sprawdzam, czy list do prezydenta miasta faktycznie dotarł.
Jak się okazuje, do Urzędu Miasta Lublin w drugim kwartale 2022 roku wpłynęły łącznie dwa pisma od zgłaszających nieprawidłowości pracowników Teatru Starego.
Przedstawiciele miasta informują nas, że w instytucji przeprowadzili audyt doradczy i przekazali rekomendacje, mające pomóc usprawnić komunikację między dyrektorką a zespołem.
Jednak pracownicy twierdzą, że nie otrzymali informacji o wynikach audytu.
Mówią zgodnie: - Nie wiedzieliśmy, co się właściwie dzieje. Chcieliśmy mediacji. Karolina Rozwód zaproponowała szkolenie z komunikacji. Mieliśmy poczucie, że w taki sposób po prostu wyczyściła sytuację w mieście. Byliśmy nawet u Michała Karapudy, wówczas jeszcze dyrektora wydziału kultury Urzędu Miasta w Lublinie. On stwierdził, że ten konflikt nie leży w jego kompetencji.
Pracownicy wskazują, że miasto wysłało do Teatru Starego urzędniczkę, która przyniosła ankiety dotyczące mobbingu, w których znalazły się pytania: "czy byłeś bity i wyzywany?”.
Jak mówią, trudno było im udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie. Bo zachowania Karoliny Rozwód - jak przekonują - były niewłaściwe, ale przecież nie było mowy o fizycznej przemocy.
8.
Według trójki byłych pracowników teatru, z którymi rozmawiam, źle widziane przez Karolinę Rozwód były też zwolnienia lekarskie. Często pracownicy byli pytani, czy pomimo choroby mogą pracować. Część się na to godziła.
Po wybuchu pandemii COVID pracownicy zostali wysłani na pracę zdalną. Dyrektor Rozwód, zdaniem byłych podopiecznych, bardzo wtedy cierpiała. Była przekonana, że nikt nic nie robi. Według jednego z moich rozmówców, w pandemii pod różnymi pretekstami dzwoniła do nich codziennie.
Byli podwładni wskazują także, że 4 listopada 2020 roku, tuż przed ponownym lockdownem w Teatrze Starym, pięcioro z nich chorowało na COVID, ale mimo wszystko nie zaniechano pracy. Przygotowywano wówczas koncert Marcina Maseckiego.
Dwoje pracowników relacjonuje: - Dyrektorka zabroniła informować artystów i wolontariuszy, że jesteśmy chorzy, tłumacząc, że są to dane wrażliwe. A trzeba wiedzieć, że w naszym teatrze wolontariuszami były osoby starsze. Sanepidu też nie powiadomiliśmy. Gdy obowiązywały inne, mniejsze limity widzów dla spektakli i koncertów, zaczęliśmy używać określenia „spektakl muzyczny”, aby móc sprzedać więcej biletów.
W trakcie szczepień przeciw COVID pracownicy teatru dostali od dyrektorki maila z poleceniem wpisywania terminów szczepień do kalendarza teatralnego Google wraz z zaplanowaniem urlopu, gdyby źle się czuli po szczepieniu. Dane były widoczne dla
wszystkich. To zdaniem pracowników łamało ich prawo do prywatności.
Pracownicy bardzo często mieli otrzymywać od Rozwód smsy, maile, powiadomienia na komunikatorach, niezależnie od pory dnia i nocy, a także niezależnie od tego, czy mieli wolne, przebywali na zwolnieniu lekarskim czy na urlopie. Na urlopy musieli zabierać służbowe telefony.
Jedna z pracowniczek wskazuje, że dostawała smsy i wiadomości na Messengerze późnym wieczorem po 23 albo o 1 czy 4 w nocy. - Wysłałam jej wtedy maila z prośbą, aby nie pisała do mnie w takich porach. Rozwód przeprosiła, ale to zdarzało się później nadal - wspomina.
Rozmawiam z pracownikiem, który pracował w Teatrze Starym od początku.
- Z biegiem lat i głębszej znajomości z Rozwód czuliśmy, że jesteśmy złem koniecznym. Nawet na gali z okazji 10-lecia Teatru podziękowała kuratorom, wolontariuszom, partnerom, sponsorom, artystom, ale pracowników pominęła. Obserwowaliśmy, że dla Rozwód najważniejsze były gwiazdy ze świata kultury, a nie my - opowiada.
Pracownicy w rozmowie ze mną podsumowują, że stosunek do nich dyrektor Karoliny Rozwód idealnie oddaje wymienienie ich maleńką czcionką na 262 (przedostatniej) stronie książki wydanej na 10-lecie Teatru Starego w Lublinie.
9.
Po wybuchu wojny w Ukrainie pracownicy chcieli, żeby Teatr Stary w Lublinie włączył się w pomoc uchodźcom, ale nie było takiej woli ze strony szefowej. - Na jednym z zebrań powiedziała pracownikom, że jeśli zaczniemy pomagać uchodźcom, to zabraknie pieniędzy na nasze pensje, bo tak miał jej powiedzieć prezydent Lublina Krzysztof Żuk - słyszymy od jednego z pracowników.
Rzeczniczka prezydenta Lublina komentuje, że "trudno się odnieść do sformułowań, które stanowią jednostronną relację i padły podczas rozmowy, w której nie uczestniczyliśmy”. Zapewnia, że miasto często z inicjatywy prezydenta organizowało masową pomoc ofiarom wojny.
Pracowniczka teatru opowiada, że koło teatru zamieszkały wtedy dzieci z Ukrainy, więc zespół chciał zorganizować dla nich pokazy filmów i bajek. - Uderzyło mnie, kiedy Rozwód odmówiła - słyszymy od byłej podwładnej Rozwód.
Dyrektorka kazała za to kupić flagę ukraińską i przypinki dla widzów jako znak solidarności.
Karolina Rozwód utrzymuje, że opisana przez pracowników odmowa pomocy dla ofiar wojny nigdy nie miała miejsca.
10.
O Karolinie Rozwód głośno w całej Polsce zrobiło się wiosną tego roku, gdy została powołana na jedno z najważniejszych i wpływowych stanowisk w polskiej kulturze: szefowej Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, którego roczny budżet wynosi między 400 a 600 mln zł.
- Przygotowania do obrad komisji konkursowej zajęły mi około 9 dni. Zapoznałem się z wszystkimi wnioskami. Moim zdaniem program Rozwód i propozycje zmian brzmiały najlepiej. Odbyły się przesłuchania kandydatek i kandydatów. Rozwód wypadła świetnie - mówi nam jeden z członków komisji konkursowej Michał Komar, znany pisarz.
Jednak zaraz po ogłoszeniu wyników konkursu w środowisku zawrzało. Oburzeni filmowcy zwracali uwagę na jawny konflikt interesów. Jeden z innych przedstawicieli komisji, Andrzej Saramonowicz miał dobrze znać Karolinę Rozwód, co zresztą oboje potwierdzili w niedawnym wywiadzie reżysera z Rozwód nadawanym w radiu RDC.
Andrzej Saramonowicz, reżyser i scenarzysta: - Potwierdzam oddanie głosu na panią Karolinę Rozwód, ale nieprawdziwe są sugestie, że pozostawaliśmy kiedykolwiek w bliskich relacjach. Wśród kandydatów były osoby, które znam znacznie dłużej i lepiej niż panią Karolinę Rozwód.
Czy utajnienie głosowania jest właściwe? - pytam Michała Komara, który bywa od lat w gremiach decydujących o polskiej kulturze.
- To jest wymóg środowiska filmowców. Te zarzuty wobec Saramonowicza są dziecinne. Ja zgodziłem się zostać członkiem komisji konkursowej, bo zależy mi na zmianach w polskim kinie. Pół życia byłem z nim związany. W programie Karoliny Rozwód była informacja o powstaniu w PISF potrzebnej komórki, która miałaby pracować nad przyjętymi scenariuszami. Taka zasada panowała w zespołach filmowych w ich najlepszych czasach. Druga sprawa to finansowanie, które powinno iść sprawniej niż obecnie - podsumowuje Komar powody poparcia dla Rozwód.
Poza Michałem Komarem w komisji była też m,in. Irena Strzałkowska, prezeska Zarządu Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych, która dzisiaj twierdzi, że nie przyglądała się życiorysowi zawodowemu Rozwód.
Zagłosowała na nią, bo ta najlepiej odpowiadała na pytania komisji i miała najciekawszy program. Na pytanie, czy czuje się za to głosowanie odpowiedzialna, odpowiada, że jeśli ktoś oczekuje od niej posypania głowy popiołem, to ona to zrobi, ale widząc piętrzące się kłopoty branży filmowej uważa, że związane z nią zamieszanie trzeba zażegnać jak najszybciej dla dobra ogółu.
11.
Na 85 dni roboczych spędzonych w PISF, Karolina Rozwód trzydzieści dziewięć spędziła poza Instytutem, w tym 17 dni przeznaczyła na delegacje służbowe. W trakcie kadencji dyrektorki rozwiązano umowy o pracę z trzema osobami, a dziewięć osób zostało zatrudnionych na umowę o pracę.
Karolina Rozwód nie pamięta dokładnie, ile dni pracowała w siedzibie PISF: - Wiem na pewno, że nie przekroczyłam dozwolonych prawem pracy limitów. Znaczna część z nich, cztery, wynikała z faktu, że chorowałam na COVID – na zwolnienie, z racji natłoku obowiązków, nie mogłam sobie pozwolić, więc by nie narażać współpracowników na zakażenie, pracowałam z domu.
Rozmawiam z anonimową pracowniczką PISF, która opisuje, że Karolina Rozwód od początku dawała pracownikom do zrozumienia, że im nie ufa. - Budowała dystans od pierwszych dni swojej pracy. Głośno komentowała nasze zarobki twierdząc "że dużo zarabiamy", "że niektórzy mają pensje premiera", nie zauważając, że mamy także sporą odpowiedzialność za wykonywane obowiązki - słyszymy.
Karolina Rozwód utrzymuje, że w rozmowie z kadrą kierowniczą PISF wskazała wyraźnie, że zarobki części pracowników PISF sięgają wysokością zarobkom członków rządu.
- Mówiłam tak, studząc apetyty na dodatkowe nagrody. Pracownicy ci byli przyzwyczajeni - przez poprzednią ekipę oraz przez panią Kamilę Dorbach (byłą p.o Dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej - red). - do tego, że dostają dodatkowe sute apanaże na poziomie kilkunastu tysięcy złotych co kwartał. Znacząco obniżyłam te nagrody.
Obecnie Karolina Rozwód udziela emocjonalnych wywiadów, w których obwinia ministrę kultury Hannę Wróblewską o bezpodstawne zwolnienie z PISF. Za to resort kultury milczy i nie komentuje sprawy.
Rozwód domaga się wycofania stanowiska Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z 6 listopada 2024 r., wedle którego przestała pełnić funkcję dyrektora PISF i zgodnie z którym nie przysługuje jej prawo odwołania się od tej decyzji.
2 grudnia 2024 prawnik Rozwód złożył przedsądowe wezwanie do usunięcia naruszeń prawa, zaprzestania szkalowania oraz do przeprosin i do zapłaty skierowane do ministry Hanny Wróblewskiej. - Jeśli wezwanie zostanie zignorowane, pod koniec tygodnia ministerstwo kultury i pani minister Hanna Wróblewska zostaną pozwani o naruszenie dóbr osobistych Karoliny Rozwód – zapowiada mec. Przemysław Bryłowski.
Przypomnijmy, że głównym powodem odwołania Karoliny Rozwód z funkcji dyrektorki PISF stała się sprawa dotacji dla firmy Aurum Film.
To tej spółce pod koniec swojego urzędowania dofinansowanie planował przyznać rządzący PISF w czasach PiS Radosław Śmigulski. Nowe władze miały co do tej decyzji wątpliwości, o czym zawiadomiły prokuraturę. Tymczasem Rozwód, gdy sama przez chwile sprawowała władzę, podpisała dokumenty, na mocy których Aurum Film pieniądze otrzymało.
W przesłanym nam oświadczeniu Polski Instytut Sztuki Filmowej zaznacza, że „Karolina Rozwód miała pełną wiedzę na temat zawiadomienia złożonego przez PISF w tej sprawie”.
Rozwód twierdzi natomiast, że nie miała pełnej wiedzy o treści zawiadomień. “Dostarczono mi je dopiero pod koniec mojego funkcjonowania (choć domagałam się tego wcześniej) - więc nie miałam szans ich dokładnie przeczytać”.
Jak mówi nam Rozwód, podpisała umowę, ponieważ uważała, że skoro podjęto decyzję o procedowaniu wniosku i firma Aurum otrzymała promesę, nie było podstaw, by tego nie robić. Poza tym - tłumaczy Gońcowi - mimo złożenia zawiadomienia do CBA procedura dotacyjna nie została wstrzymana przez pełniącą obowiązki dyrektorki PISF tuż przed nią Kamilę Dorbach. - W mojej ocenie spółka Aurum to wiarygodny i doświadczony podmiot - dodaje, wskazując na ich nominację do nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej).
12.
2 grudnia wysyłam do Karoliny Rozwód pytania dotyczące jej relacji z pracownikami Teatru Starego w Lublinie i pytam o kulisy jej odejścia z teatru. Otrzymuję maila ze zdjęciami z mojego prywatnego Facebooka, że mój reportaż będzie „nierzetelny”, ponieważ znam osobiście Kamilę Dorbach. Chodzi o urzędniczkę związaną ze światem mediów, przed Rozwód pełniącą obowiązki dyrektorki PISF, z którą przez dwa lata pracowałyśmy razem dla redakcji “Rozmów w Toku” w krakowskim oddziale TVN.
Czemu miałoby to stanowić jakikolwiek problem albo mieć wpływ na moją rzetelność? Otóż w skierowanym do mnie piśmie Rozwód wkleja także zdjęcie, na którym Kamila Dorbach jest obejmowana przez Andrzeja Wyrobca, podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A więc w domyśle: jako autorka tekstu jestem naciskana przez resort oraz samą Dorbach, by zaatakować Rozwód. To absurdalny zarzut, niemający nic wspólnego z rzeczywistością.
Karolina Rozwód odpowiedzi na moje pytania nieoczekiwanie, niedługo po ich otrzymaniu, upublicznia na Facebooku. Publikujemy je w całości, bez żadnych skrótów (w formie screenów) poniżej - my nie mamy nic do ukrycia. Później przesyłamy jeszcze kolejne pytania, a część odpowiedzi przytaczamy w tekście.