Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Rosyjscy szpiedzy w ośrodku nad Zegrzem? Mogli podsłuchiwać narady polskich polityków
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 02.06.2022 11:09

Rosyjscy szpiedzy w ośrodku nad Zegrzem? Mogli podsłuchiwać narady polskich polityków

Wikimedia/The Russian Presidential Press and Information Office
Wikimedia/The Russian Presidential Press and Information Office

Na jaw wychodzą kolejne szokujące fakty dotyczące ośrodka dzierżawionego przez rosyjską ambasadę w Skubiance. Zdaniem byłego oficera Agencji Wywiadu Roberta Chedy, posiadłość mogła pełnić rolę siedziby moskiewskich szpiegów. Przez lata, w niedalekim położeniu odbywały się bowiem spotkania najważniejszych polityków w Polsce. W okolicy znajdują się także kluczowe obiekty wojskowe.

O ośrodku w Skubiance nad Zalewem Zegrzyńskim zrobiło się głośno po tym, jak ambasada Rosji przestała opłacać czynsz za jego dzierżawę. Chodzi o duże sumy, szacowane na około 12 tysięcy złotych miesięcznie.

W tej sytuacji w połowie kwietnia szefostwo Lasów Państwowych, do których należy teren, rozpoczęło działania, aby odzyskać nieruchomość. Do ambasady wysłano wtedy pismo z żądaniem natychmiastowego wydania nieruchomości, jednak dyplomaci postanowili je bezczelnie zignorować. Ambasador Rosji w Polsce, Siergiej Andriejew odmówił wydania nieruchomości, dlatego sprawa ma się otrzeć o sąd. Ten aspekt konfliktu nie jest jednak najbardziej bulwersujący. O wiele poważniejszym zagadnieniem wydaje się być to, co naprawdę działo się w ścianach ośrodka.

Agenci Kremla w ośrodku w Skubiance

Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że położony nad Zalewem Zegrzyńskim kompleks to idealne miejsce do leniwego i błogiego wypoczynku, mogła to być jedynie przykrywka.

- Moim zdaniem, jedną z ról tego ośrodka, zamaskowaną przez wypoczynek, było po pierwsze centrum spotkań z różnymi ludźmi, nawet z agentami. Po drugie to było centrum kontrwywiadu technicznego - wyjaśnia w rozmowie z „Faktem” Robert Cheda, były oficer Agencji Wywiadu.

Obiektów swoich działań Rosjanie nie musieli szukać daleko. Polscy politycy, zarówno PiS jak i PO, niemalże ułatwiali agentom Kremla dostęp do poufnych informacji, organizując przez lata tajne narady w hotelu w pobliskiej Jahrance.

- Prawdopodobnie Rosjanie próbowali dowiedzieć się, co dzieje się w takim hotelu. Ludzie się często śmieją, po co wywiadowi sprzątaczki. A właśnie taka sprzątaczka wie, że na przykład poseł taki spotkał się z panią taką. I wywiad szuka takich materiałów – mówi ekspert.

Co więcej, zwraca uwagę na fakt, że przebiegli Rosjanie mogli udawać turystów i spacerować wokół ośrodka wyposażeni w nowoczesny specjalistyczny sprzęt wywiadowczy.

Wojskowe instytucje pod okiem Rosjan

To nie koniec skandalicznych doniesień. Nieopodal dzierżawionego przez Rosjan ośrodka położonych jest kilka strategicznych wojskowych instytucji, takich jak Wojskowe Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki, Ośrodek Szkoleniowy WAT, Wojskowe Zakłady Łączności i Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej.

Rosjanie mogli wyłapywać możliwości szkoleniowe naszego Centrum Szkolenia Łączności. Bo pamiętać trzeba, że oni są ogromnie opóźnieni w systemach łączności. Kiedy myśmy wstąpili do NATO, to Rosjanie mogli tam poznać zakres urządzeń, którymi to Centrum Łączności się posługiwało – twierdzi Robert Cheda.

Nie wiadomo, czy polski kontrywywiad mógł być świadomy istniejącego zagrożenia i w związku z tym bacznie obserwował działania rosyjskich agentów. Ekspert jest jednak oburzony, że dopuszczono do tego, by Rosjanie znaleźli się we wskazanym miejscu.

- Takie sąsiedztwo mogło spowodować każde zagrożenie. Teraz umieszczanie przenośnych urządzeń nasłuchowych, wybierających nawet szumy elektryczne i odszyfrowujące to norma. Już nie mówię o poznawaniu zwyczajów pracowników, składu personalnego jednostek - wylicza.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Źródło: Fakt

Tagi: Rosja Polityka