Polska drogeria zniknęła z rynku. Śmierć właściciela, pracownicy bez wypłat
Polska sieć drogerii zniknęła z rynku. Milionowe długi, brak wypłat dla pracowników oraz śmierć właściciela okazały się destrukcyjne. Na jaw wyszły porażające oświadczenia osób związanych z drogerią.
Dramat polskiej sieci drogerii. Nie żyje właściciel
Drogeria Pigment powstała z inicjatywy Tomasza Marca. Ten najpierw pracował jako kierownik w pierwszym sklepie tej sieci przy ul. Jerzmanowskiego 14 w Krakowie. Z czasem przekształcił go w drogerię, a następnie stał się jej właścicielem. W 2013 roku Tomasz Marzec zawiązał spółkę z Jolantą Stelmach i odkupili razem sklep przy ul. Długiej od firmy PGD Polska. Współpracę z nimi podjął też Artur Dygas. Jak można przeczytać w wywiadzie na blogu Drogerii Pigment, cała trójka chciała mieć drogerię, której daleko od zasad korporacyjnych i sztywnego zarządzania.
Idea funkcjonowania Drogerii Pigment opierała się na szczególnym podejściu do klienta. Tomasz Marzec nazywał osoby odwiedzające jego sklep gośćmi. Chciał, by czerpali oni przyjemność nie tylko z poznawania i testowania kosmetyków, ale również z kontaktów z pracownikami drogerii. Dzięki temu właściciel zbudował markę opartą na lojalności, bogatym asortymencie i ekologicznych produktach.
Niestety, w maju tego roku nadeszły tragiczne wieści. Cała Polska dowiedziała się o śmierci Tomasza Marca. Mężczyzna miał 51 lat i pozostawił i tak już upadającą Drogerię Pigment na pastwę losu.
Był prawdziwym pasjonatem kosmetyków. Uwielbiał nowości, sam je wyszukiwał na całym świecie, testował i szybko wprowadzał do sprzedaży, gdy coś przypadło mu do gustu. Był estetą, fajnie się ubierał, otaczał się pięknymi rzeczami i zachwycał się nimi. Miał wyjątkowe podejście do designu - wspomina właściciela drogerii Sylwia Dul-Kowalska, związana z drogerią od 2017 roku, cytowana przez serwis wiadomoscikosmetyczne.pl.
Polska drogeria tonie w długach
W swoim najlepszym momencie w trzech placówkach Drogerii Pigment pracowało ponad 70 osób. Poważne problemy, które były zalążkiem upadku rozpoczęły się w 2024 roku. Wtedy to firma znalazła się w tarapatach finansowych, banki zdecydowały się zakończyć współpracę z drogerią, a próby przeprowadzenia restrukturyzacji nie spotkały się z akceptacją wierzycieli.
Z tego powodu Drogeria Pigment utonęła w długach. Zadłużenie spółki wzrosło nawet do kilku milionów złotych. To ostatecznie doprowadziło do podjęcia nieubłaganej decyzji o zamknięciu zarówno sklepów stacjonarnych, jak i internetowych. Stało się to w lutym 2025 roku, jednak właściciele nie podali powodów decyzji.
To nie koniec problemów. Zamknięcie Drogerii Pigment to także dramat pracowników. Jak ustalili dziennikarze “Gazety Wyborczej”, kontrahenci firmy otrzymali tylko informację o decyzji, a także adres kontaktowy, by mogli ubiegać się o należne wynagrodzenie.
ZOBACZ: Premier Izraela zwrócił się w orędziu do Donalda Trumpa. Mówił o “punkcie zwrotnym w historii”
Pracownicy mają dość. Walczą o zaległe pensje
Niestety, jak ustaliła “GW”, pracownicy długo czekają na wypłaty pensji. Całą sytuację utrudniła oczywiście śmierć Tomasza Marca. Jeden z pracowników w rozmowie z “GW” przyznał, że “jedynie co możemy zrobić to iść do sądu”.
Na zaległe pieniądze czekają też dostawcy. Natalia Szymańska, właścicielka firmy Tyma Herbs, która dostarczała produkty do Drogerii Pigment opublikowała na Instagramie wideo, na którym wyznaje, iż “została oszukana”. Na nagraniu wspomina, że dostała maila, przez którego miała się zgłosić, by otrzymać zaległe pieniądze. Odpowiedzi jednak nie uświadczyła, a w tym czasie sieć drogerii zniknęła bez śladu. Wciąż jest jednak winna firmie Tyma Herbs 10 tysięcy zaległych płatności, a na zwrot środków w wysokości ok. 56 tysięcy złotych czeka również polskie przedsiębiorstwo kosmetyczne Ziaja.
Pracownicy oraz dostawcy Drogerii Pigment pokładają jednak nadzieję w procesie upadłościowym. Być może to umożliwi im odzyskanie chociaż części zaległych pieniędzy.