Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Nietypowe sceny w Polsat News. Doradca Nawrockiego uderzył w Tuska
Julia Bogucka
Julia Bogucka 25.11.2025 11:01

Nietypowe sceny w Polsat News. Doradca Nawrockiego uderzył w Tuska

Nietypowe sceny w Polsat News. Doradca Nawrockiego uderzył w Tuska
Fot. Anita Walczewska/East News

Trudna kohabitacja między Pałacem Prezydenckim a Kancelarią Premiera weszła w nową, znacznie bardziej agresywną fazę. Marcin Przydacz, jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Karola Nawrockiego, w ostrych słowach zaatakował otoczenie Donalda Tuska na antenie Polsat News. Padły mocne sformułowania.

Trudna współpraca prezydenta z rządem

Od zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta RP minęło zaledwie kilka miesięcy, a scenariusz "szorstkiej przyjaźni” między nową głową państwa a rządem Donalda Tuska ustąpił miejsca otwartym potyczkom. Choć czerwcowe wybory w 2025 roku przyniosły zmianę lokatora przy Krakowskim Przedmieściu, a układ sił w parlamencie uległ przesunięciom, sytuacja ta od początku zwiastowała legislacyjny paraliż. Nikt jednak nie spodziewał się, że język debaty publicznej ulegnie tak drastycznej brutalizacji w tak krótkim czasie. Otoczenie nowego prezydenta, budując swoją pozycję polityczną, coraz śmielej recenzuje poczynania rządu, wchodząc w rolę nie tylko recenzenta, ale wręcz aktywnego lidera opozycji.

Nietypowe sceny w Polsat News. Doradca Nawrockiego uderzył w Tuska
Fot. Rex Features/East News

Kancelaria Prezydenta pod wodzą Nawrockiego od pierwszych dni urzędowania przyjęła taktykę "aktywnej prezydentury”, co w praktyce oznacza punktowanie każdego potknięcia ekipy rządzącej. Szczególnie newralgicznym obszarem pozostaje wymiar sprawiedliwości, który od lat jest areną najostrzejszych starć politycznych w Polsce. To właśnie na tym tle doszło do niedzielnej eksplozji emocji w studiu Polsat News, która pokazała, że ludzie prezydenta nie zamierzają gryźć się w język, nawet jeśli stawką jest resztka dyplomatycznych pozorów między dwoma najważniejszymi ośrodkami władzy w kraju.

W tych warunkach każda kolejna odsłona sporu nabiera znaczenia symbolicznego, nie chodzi już tylko o konkretne ustawy czy decyzje personalne, lecz o publiczną demonstrację siły. Rząd, świadomy presji płynącej z Pałacu, reaguje coraz ostrzej, akcentując swoją demokratyczną legitymację i próbując odzyskać inicjatywę w przekazie medialnym. Z kolei prezydenccy ministrowie, korzystając z rosnącej uwagi mediów, konsekwentnie podkreślają rzekome zaniechania gabinetu Tuska, tworząc wrażenie permanentnego kryzysu zarządzania państwem.

Ostre słowa w kierunku Donalda Tuska

Ostre spięcie w studiu Polsat News wybuchło, gdy wiceszef MSZ poprzedniego rządu, Marcin Przydacz, uderzył w obecnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Waldemara Żurka. Polityk PiS, komentując działania resortu oraz inicjatywy prowadzone w prokuraturze, zarzucił Żurkowi kierowanie się "osobistą vendettą” i budowanie środowiska opartego na emocjach oraz chęci rewanżu.

Przydacz sugerował, że spotkania organizowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości mają charakter politycznej kampanii wymierzonej w przedstawicieli poprzedniej władzy. Twierdził także, że uczestniczą w nich osoby skrajne, używając określenia “żulerka wspierająca Donalda Tuska”, co wzbudziło w studiu wyraźne poruszenie. 

Nawet w ostatnim czasie słyszałem, że już najbardziej jakichś takich skrajnych, powiedziałbym… nie chcę używać mocnego słowa, ale takiej żulerki wspierającej Donalda Tuska, zaprasza ich do dyskusji w prokuraturze - grzmiał Przydacz.

Nietypowe sceny w Polsat News. Doradca Nawrockiego uderzył w Tuska
Fot. Adam Burakowski/East News

Jednym z przykładów, jakie podał, była aktywistka Katarzyna Augustynek, znana z protestów przeciwko rządom PiS. Przydacz określił ją jako ”hejterkę”, która rzekomo nie powinna uczestniczyć w debatach dotyczących praworządności.

Rozumiem o czym? Pani Kasia Augustynek, czy jak ona się tam nazywa, hejterka, wyzywająca ludzi na ulicach, policjantów? Ona ma dyskutować o praworządności w Polsce? - pytał..

Słowa polityka były wyraźnie obliczone na podważenie wiarygodności Waldemara Żurka, który po zmianie władzy został jedną z kluczowych twarzy rozliczeń z nadużyciami poprzedniego systemu. Obecny minister sprawiedliwości i prokurator generalny od miesięcy zapowiada reformę prokuratury oraz rozliczenie politycznego nacisku na wymiar sprawiedliwości. Ostre komentarze Przydacza można więc odczytywać jako element strategii PiS, próbę przedstawienia działań Żurka jako chaotycznych, emocjonalnych i opartych na środowiskach ulicznego protestu, a nie na instytucjonalnych fundamentach państwa.

Atmosfera w studio wyraźnie zgęstniała, gdy polityk zakończył swoją wypowiedź słowami: "Panie Żurek, bój się pan Boga”. Było to symboliczne domknięcie ataku, który, jak się wydaje, ma być sygnałem, że PiS będzie eskalować retorykę wobec ministra odpowiedzialnego za jedne z najważniejszych procesów rozliczeniowych w państwie.

Zobacz też: Czarzasty zabrał głos ws. projektu Nawrockiego. “Taka grzeczna rada”

Brutalizacja debaty publicznej trwa

Słowa Marcina Przydacza będą miały swoje polityczne reperkusje, wykraczające poza jednodniową burzę w mediach. Przede wszystkim utwierdzają one w przekonaniu elektorat Koalicji Obywatelskiej, że prezydentura Karola Nawrockiego będzie czasem totalnej konfrontacji. Dla Donalda Tuska taki prezent retoryczny od politycznego przeciwnika jest paradoksalnie wygodny, pozwala bowiem na mobilizację własnego obozu i wskazywanie na "agresję” płynącą z Pałacu Prezydenckiego jako główną przeszkodę w reformowaniu państwa. Z drugiej strony, dla twardego elektoratu, który wyniósł Nawrockiego do władzy, ostra retoryka Przydacza jest dowodem na siłę i bezkompromisowość nowego ośrodka prezydenckiego.

Pytanie o granice debaty publicznej powraca jak bumerang. Jeśli urzędnicy wysokiego szczebla Kancelarii Prezydenta RP używają języka rodem z internetowych forów, nazywając oponentów politycznych i urzędników państwowych "żulerką”, trudno spodziewać się konstruktywnej współpracy przy kluczowych ustawach czy nominacjach ambasadorskich. Oznacza to, że Polskę czekają długie miesiące, a być może lata, politycznego pata, w którym każda, nawet najmniejsza sprawa będzie pretekstem do medialnej awantury, a nie przedmiotem merytorycznej dyskusji. Incydent w Polsat News to wyraźny sygnał: rękawice zostały zdjęte, a w walce o polityczną dominację wszystkie chwyty, również te językowe, są dozwolone.

W takiej atmosferze politycznej eskalacji coraz większe znaczenie będzie mieć również sposób, w jaki poszczególne obozy komunikują się ze swoimi wyborcami. Coraz wyraźniej zarysowuje się mechanizm polegający na wzajemnym wzmacnianiu skrajnych narracji: im ostrzejszy ton płynie z Pałacu Prezydenckiego, tym mocniej rząd apeluje o “obronę państwa przed destrukcją”, a im mocniej rząd akcentuje potrzebę zmian, tym silniej prezydenckie zaplecze buduje przekaz o ”zagrożeniu ze strony władzy wykonawczej”. W efekcie język konfliktu staje się samonapędzającą się maszynerią, która pozwala obu stronom utrzymywać wysoką temperaturę sporu, ale jednocześnie jeszcze bardziej oddala je od realnego dialogu.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News