Nie będzie przeprosin dla Kaczyńskiego za Smoleńsk. Sąd podjął decyzję
Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił powództwo Jarosława Kaczyńskiego przeciwko Waldemarowi Kuczyńskiemu, byłemu opozycjoniście i publicyście, który w mediach społecznościowych krytycznie wypowiadał się o roli Lecha Kaczyńskiego w kontekście katastrofy smoleńskiej. Sprawa dotyczyła wpisów, które, jak uznał sąd, naruszyły dobra osobiste prezesa PiS.
Wpisy Kuczyńskiego i reakcja Jarosława Kaczyńskiego
Sprawa trafiła do sądu po publikacjach Waldemara Kuczyńskiego z początku 2021 roku, w których odnosił się on do katastrofy smoleńskiej i osoby Lecha Kaczyńskiego. W jednym z wpisów były minister napisał:
Był Sancho Pansą Jarka. I bez wątpienia jest jednym ze współsprawców śmierci swojej i 95 osób. Nie powinien leżeć na Wawelu i być wynoszonym na pomniki.
Te słowa wywołały ostrą reakcję prezesa PiS, który pozwał Kuczyńskiego, zarzucając mu naruszenie dóbr osobistych poprzez przypisanie jego zmarłemu bratu odpowiedzialności za katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku.
Uzasadnienie sądu
W opublikowanym niedawno uzasadnieniu wyroku, sąd wskazał, że choć doszło do naruszenia sfery osobistych uczuć Jarosława Kaczyńskiego, wpisy Kuczyńskiego nie przekroczyły granic prawa.
Pozwany, publikując te wypowiedzi, czynnie włączył się w debatę publiczną, korzystając tym samym z praw i wolności konstytucyjnych, takich jak swoboda wypowiedzi – podkreślił sąd.
Zaznaczono przy tym, że sąd nie rozstrzygał o rzeczywistych przyczynach katastrofy smoleńskiej, a jedynie oceniał charakter wypowiedzi pozwanego, które „stanowią w istocie interpretację i ocenę faktów”.
ZOBACZ TAKŻE: Pilne ogłoszenie ws. Michała Probierza. Jest potwierdzenie z PZPN
Polityczny i społeczny wymiar sporu
Wyrok wywołał szeroki rezonans polityczny. Przedstawiciele PiS niezmiennie sprzeciwiają się narracjom sugerującym jakąkolwiek odpowiedzialność Lecha Kaczyńskiego za tragedię.
Każdego miesiąca usuwany jest wieniec składany przez aktywistów, który zawiera treści o współodpowiedzialności ówczesnego prezydenta. Tymczasem Agata Bzdyń, radczyni prawna specjalizująca się w prawach człowieka, skomentowała decyzję sądu jako potwierdzenie szerokich granic swobody wypowiedzi w debacie politycznej:
Sąd stanął na stanowisku, że w debacie politycznej można bardzo wiele powiedzieć i nie można być w tym nadmiernie ograniczanym