„Maślarze” kontra „harcerze”. PiS w stanie wewnętrznej wojny
Ostatnie tygodnie pokazują, że polska polityka wkroczyła w fazę przyspieszonej erozji. Prawo i Sprawiedliwość, partia przez lata oparta na żelaznej dyscyplinie i autorytecie prezesa, dziś przypomina pole bitwy, na którym dawni sojusznicy okładają się publicznie. Równolegle nowy prezydent Karol Nawrocki podejmuje decyzje, które nie tylko dzielą opinię publiczną, ale też jasno sygnalizują ideowy zwrot w polityce historycznej państwa.
Te i inne tematy poruszyliśmy z Karoliną Opolską w „Sejmflixie” Gońca.
Na prawicy „wybiło szambo"?
Konflikt pomiędzy Jackiem Kurskim a środowiskiem Mateusza Morawieckiego, długo zamiatany pod dywan, wybuchł z całą siłą. Kurski, były prezes TVP, wybrał do tego arenę mediów społecznościowych, publikując serię agresywnych wpisów wymierzonych w ludzi byłego premiera. W PiS zawrzało.
Politycy partii zaczęli mówić o „wybiciu szamba” bez cienia zażenowania. Piotr Müller publicznie nazwał działania Kurskiego kompromitującymi, a Waldemar Buda zainicjował zbiórkę podpisów pod wnioskiem o usunięcie go z partii. To sytuacja bez precedensu w ugrupowaniu, które przez lata karało nawet najmniejsze przejawy nielojalności.
Dodatkowym paliwem dla konfliktu była demonstracyjna nieobecność Mateusza Morawieckiego na spotkaniu na Nowogrodzkiej, na które zapraszał go Jarosław Kaczyński. W PiS odebrano to jako akt jawnej niesubordynacji. Organizacja przez byłego premiera własnej, „konkurencyjnej” wigilii – określanej przez Janusza Cieszyńskiego jako „after party” – została odczytana jako próba budowy osobnego zaplecza politycznego.
„Harcerze” kontra „maślarze”
Spór w PiS doczekał się własnej, wewnętrznej nomenklatury. Z jednej strony są „harcerze” Mateusza Morawieckiego, z drugiej – „maślarze”: Patryk Jaki, Przemysław Czarnek, Tobiasz Bocheński. Nazwa wzięła się z głośnego protestu Jakiego przeciwko niemieckiemu masłu w samolotach LOT, który stał się symbolem ideowej radykalizacji tej frakcji.
Ale to nie jest konflikt o masło czy estetykę. To spór o kierunek, w którym ma pójść prawica. Część działaczy uważa, że porażka wyborcza była skutkiem zbyt miękkiego, centrowego kursu Morawieckiego. Inni widzą przyszłość w jeszcze ostrzejszym skręcie w prawo, inspirowanym sukcesami Grzegorza Brauna.
W tle ciągną się stare urazy. Jacek Sasin nie zapomniał, że to on został obarczony pełną odpowiedzialnością za fiasko wyborów kopertowych.
„Jacek Kurski to nie jest taki problem. Właściwie problemem są maślarze” – ten cytat z Ryszarda Terleckiego dobrze pokazuje, gdzie dziś przebiega linia pęknięcia.
Rumuńskie boty w służbie Nawrockiego
Osobnym, ale nie mniej niepokojącym wątkiem są kulisy kampanii prezydenckiej Karola Nawrockiego. Śledztwo dziennikarskie Front Story ujawniło, że za sukcesami wizerunkowymi prawicy w mediach społecznościowych stali rumuńscy specjaliści powiązani z platformą Manicat oraz Georgem Simionem, liderem skrajnie prawicowej partii AUR.
Administratorzy z Rumunii obsługiwali nie tylko profile Nawrockiego, ale również konta innych znanych polityków. To rodzi pytania o granice suwerenności w polityce, która oficjalnie tę suwerenność stawia na piedestale.
Mechanizm jest znany: boty, chatboty i algorytmy wzmacniające negatywne emocje – gniew, strach, pogardę. To model komunikacji oparty na permanentnym konflikcie, skuteczny z punktu widzenia zasięgów, ale dewastujący debatę publiczną.
Symbolika zamiast polityki z prawdziwego zdarzenia
Nowy prezydent rozpoczął urzędowanie od gestów, które mają znaczenie przede wszystkim symboliczne. Usunięcie Okrągłego Stołu z Pałacu Prezydenckiego i przekazanie go do Muzeum Historii Polski zostało opatrzone narracją o „końcu postkomunizmu”. Dla wielu była to próba symbolicznego zerwania z pokojową transformacją, w której uczestniczył także Lech Kaczyński.
Równolegle w debacie publicznej pojawiły się kuriozalne argumenty dotyczące rozwoju infrastruktury. Piotr Gliński przestrzegał przed koleją dużych prędkości, sugerując, że Polacy mogą bać się pociągów jadących 300 km/h:
„Po co nam pociągi jadące 300 km/h? Kto będzie tym jeździł? Ludzie się będą bali wsiąść do takiego pociągu” – mówił Gliński.
To głos, który dobrze ilustruje lęk przed nowoczesnością, maskowany troską o obywateli. Ale o tym więcej w “Sejmfliksie”.