Lata przemocy pod pozorem egzorcyzmów. Wstrząsająca historia Ireny
W programie „Nagi kadr” serwisu Goniec.pl Irena opowiedziała o latach przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, jakiej doświadczyła ze strony duchownych pod pretekstem egzorcyzmów. Jej historia zaczęła się w okresie dojrzewania, gdy problemy psychiczne zostały błędnie zdiagnozowane jako „opętanie”, a zamiast profesjonalnej pomocy trafiła pod opiekę egzorcystów.
– Jestem Irena. Przez około trzy lata przechodziłam egzorcyzmy u różnych księży. Większość z nich miała charakter przemocowy – mówi w rozmowie z Gońcem.
Materiał powstał na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Natalię Ziółkowską.
Zamiast terapii – „zagrożenie duchowe”
Pierwsze sygnały kryzysu pojawiły się już w dzieciństwie. Irena wychowywała się w środowisku przesiąkniętym lękiem przed „zagrożeniami duchowymi”. Jej babcia, zainspirowana audycjami radiowymi i religijnymi publikacjami, wszędzie doszukiwała się wpływu demonów i sekt. Stosowała wobec wnuczki przemoc – zmuszała ją do wielogodzinnych modlitw, pozbawiała snu i jedzenia.
Sytuacja dramatycznie się pogorszyła, gdy Irena w liceum dołączyła do wspólnoty Oazowej. Jej zainteresowania fantastyką i „mroczną estetyką” sprawiły, że animatorka uznała, iż dziewczyna wymaga modlitwy o uwolnienie. Gdy w sprawę zaangażował się ksiądz prowadzący wspólnotę, autorytet duchowny przeważył nad wcześniejszymi zaleceniami specjalistów.
Irena, u której podejrzewano zaburzenia depresyjne i która uczęszczała do grupy terapeutycznej, została nakłoniona do natychmiastowego przerwania leczenia. Księża przekonywali ją, że psychologia jest zagrożeniem duchowym.
Izolacja i mechanizmy sekty
Centralną postacią w jej historii stał się ksiądz Marcin, postrzegany jako charyzmatyczny i „święty” kapłan. Duchowny stopniowo przejmował pełną kontrolę nad życiem Ireny, izolując ją od rodziny i znajomych.
– Wykorzystywał także rzeczy, które mówiłam mu na spowiedzi. Kazał mi wszystko spowiadać, powtarzał, że między nami ma być ‘kryształ’. Z perspektywy czasu widzę w tym wyraźne mechanizmy sekciarskie – podkreśla w rozmowie z Gońcem.
Ksiądz straszył ją, że kontakt z innymi ludźmi jest niebezpieczny, bo „diabeł może się przenosić”. Wykorzystując autorytet, pełnił jednocześnie rolę spowiednika, przewodnika duchowego i egzorcysty.
Przemoc fizyczna i seksualna podczas „rytuałów”
Egzorcyzmy szybko przybrały formę brutalnej przemocy. Trwały od pięciu do siedmiu godzin i obejmowały bicie, duszenie, kneblowanie, wiązanie do ławek i przygniatanie ciała.
– Ci księża się tam zmieniali, a ja zaczęłam popuszczać. Robiłam pod siebie podczas egzorcyzmów. Nie mogłam skorzystać z łazienki, nie mogłam nic – relacjonuje.
Przemoc miała także charakter seksualny. Jeden z księży dusił Irenę i przygniatał ją swoim ciałem, inny smarował jej ciało olejem, również pod bielizną. W pewnym momencie Irena wraz z przyjaciółką zamieszkała z księdzem Marcinem, który zmuszał je do spania z nim w jednym łóżku, twierdząc, że musi je „chronić”.
Narastająca trauma doprowadziła do zaburzeń dysocjacyjnych.
– Kiedy była ta przemoc, ja po prostu wyłączałam siebie. Wycofywałam się jako ‘ja’, a w moim miejscu pojawiała się jakaś wykreowana postać – w cudzysłowie demon – mówi Gońcowi.
Myśli samobójcze i autodestrukcja
Z czasem Irena doszła do przekonania, że jedynym wyjściem jest śmierć. Pojawiły się próby samookaleczeń.
– Potrafiłam rano wbić sobie wenflon w żyłę, pójść do szkoły i przez całą drogę zostawiać za sobą cienką strużkę krwi – wspomina.
Zanim doszło do najcięższych tortur, ksiądz Marcin zorganizował Irenie rzekomą konsultację psychiatryczną.
– To było w stowarzyszeniu psychologów chrześcijańskich na Bednarskiej. Poszłam do mężczyzny, który miał być psychologiem, ale nie wiem, czy nim w ogóle był. Całe ‘badanie’ trwało 20 minut i było wykładem teologicznym. Normalna diagnoza trwa kilka sesji, po godzinie każda – mówi Natalii Ziółkowskiej z Gońca.
Piwnica tortur
Najbardziej brutalne doświadczenia miały miejsce w Kielcach, u księdza Piotra, uznawanego za skutecznego egzorcystę. Irena została zwabiona na rozmowę, a następnie zaprowadzona do piwnicy i unieruchomiona pasami na stole.
– On mnie topił. Dosłownie mnie topił. Wlewał mi do gardła wodę zmieszaną z alkoholem – to była konsekrowana krew Chrystusa, wino mszalne po konsekracji. Używał tego do torturowania mnie – relacjonuje.
Gdy zaciskała usta, duchowny podważał je krzyżem.
– Miałam całe dziąsła rozkrwawione aż do zębów. Dławiłam się krwią, alkoholem, a on wciskał mi krzyż głęboko do gardła – dodaje.
Kolejne nadużycia i groźby
Po torturach Irena trafiła do klasztoru karmelitów, gdzie również doświadczyła molestowania. Później spotkała się z księdzem Olszewskim.
– Zaczął mi grozić. Wziął mnie na rozmowę indywidualną i mówił, że ma stopień w sztukach walki. Że jeśli tylko spróbuję ‘fikać’, to on sobie mnie przełoży – opowiada.
Informacja o tym, że duchowny otrzymał środki z Funduszu Sprawiedliwości, była dla niej kolejnym ciosem.
– Kiedy widzę dziś w mediach, jak robi z siebie ofiarę, chce mi się wymiotować. Po latach, gdy dowiedziałam się o tych pieniądzach, pierwszy raz od zakończenia egzorcyzmów znowu wbiłam sobie wenflon w żyłę – mówi.
Systemowa bezsilność
Sprawa zgłoszona do prokuratury została umorzona. Dowody nie trafiły do akt, a biegła psycholog była powiązana z kurią. Duchowni, mimo odebrania funkcji egzorcystów, nadal pełnią posługę kapłańską.
– Nie chcę atakować Kościoła. Mówienie o krzywdzie nie jest atakiem – to artykułowanie tego, co konkretni ludzie mi zrobili – podkreśla Irena.
– Dla mnie priorytetem jest to, żeby to się nie powtarzało. Żeby nie było kolejnych skrzywdzonych osób. Jeśli mówię o odpowiedzialności karnej, to nie z chęci zemsty, tylko po to, by wymusić zmianę w tym chorym systemie – dodaje.
Życie po traumie
Dziś Irena kwestionuje katolicką narrację o szatanie.
– Dla mnie szatan jest kozłem ofiarnym, wykreowanym przez takich księży po to, by zrzucać na niego winę i usprawiedliwiać krzywdzenie ludzi – mówi Gońcowi.
– Nawet jeśli założymy, że szatan istnieje – choć ja już w to nie wierzę – to zło chyba wypędza się dobrem. A nie pogłębia zło przemocą – podkreśla.
Lata przemocy odcisnęły trwałe piętno na jej zdrowiu.
– Mam orzeczenie o niepełnosprawności. PTSD, problemy z myśleniem, z poruszaniem się, z komunikacją. Mój układ nerwowy został całkowicie przepalony przez lęk i stres – mówi.
Przełomem okazało się wsparcie Fundacji „Nie lękajcie się”, gdzie po raz pierwszy spotkała się z wiarą w swoje słowa i realną pomocą. Dziś apeluje do innych ofiar, by szukały wsparcia u specjalistów, a nie w przemocy ukrytej pod religijnymi hasłami.
Źródło: Goniec