Kwestionują wyniki wyborów prezydenckich. PKW zapowiada kolejne kroki
Państwowa Komisja Wyborcza zapowiada kolejny krok dotyczący nieprawidłowości w wyborach prezydenckich. To reakcja na sygnały o błędach przy liczeniu głosów i rosnącą liczbę protestów składanych do Sądu Najwyższego. PKW oraz rząd podkreślają konieczność transparentności, choć polityczne napięcia narastają.
PKW zapowiada analizę wyników
Podczas oficjalnej ceremonii wręczenia zaświadczenia Karolowi Nawrockiemu, Sylwester Marciniak - przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej - odniósł się do pojawiających się zastrzeżeń wobec prawidłowości procesu liczenia głosów. W jego wystąpieniu wybrzmiało zapewnienie, że PKW traktuje sprawę poważnie i przygotuje sprawozdanie zawierające analizę informacji z okręgowych komisji wyborczych. Ma to być odpowiedź na przypadki błędów zgłaszanych m.in. w protokołach, gdzie głosy przypisywano odwrotnie kandydatom.
Sylwester Marciniak wskazał, że wybory budzą emocje, ale istotne jest działanie w granicach prawa. Przypomniał, że każdy obywatel może wnieść protest wyborczy do Sądu Najwyższego, jeśli zauważył nieprawidłowości. Ponadto, osoby posiadające informacje o ewentualnym przestępstwie mają obowiązek powiadomić prokuraturę lub policję.

Szef PKW zaznaczył również, że niezależna międzynarodowa misja obserwacyjna, licząca ponad 100 osób z 30 krajów, pozytywnie oceniła organizację i przebieg głosowania. To, jego zdaniem, ważny głos w kontekście pojawiających się zarzutów.
Już ponad 100 protestów. Sąd Najwyższy oceni ważność wyborów
Według oficjalnych danych, do Sądu Najwyższego wpłynęło już 108 protestów przeciwko ważności wyboru prezydenta. W ostatnich dniach wpływały kolejne wnioski, w tym takie, które wskazują na możliwe zamiany głosów pomiędzy Karolem Nawrockim i Rafałem Trzaskowskim. W niektórych przypadkach zarzuty opierają się na danych dostępnych w protokołach opublikowanych na stronie PKW oraz na doniesieniach medialnych.
Najbardziej nagłośnione pomyłki miały miejsce w obwodowych komisjach w Krakowie i Mińsku Mazowieckim, gdzie po zakończeniu głosowania członkowie komisji poinformowali o błędach polegających na odwrotnym przypisaniu głosów kandydatom. Choć nie chodzi o ogromną liczbę głosów, każde takie zdarzenie podważa zaufanie części obywateli do instytucji wyborczych.
ZOBACZ RÓWNIEŻ - Zacznie się 18 czerwca. Duda zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, protesty można składać do 16 czerwca. Następnie Sąd Najwyższy - na podstawie sprawozdania PKW - będzie miał czas do 2 lipca, by rozpatrzyć wszystkie protesty i oficjalnie uznać lub zakwestionować ważność wyboru. To oznacza, że najbliższe tygodnie będą kluczowe nie tylko dla prezydenta elekta, ale i dla całej sceny politycznej.
Spór o legalność Izby Sądu Najwyższego, która rozpatrzy protesty
Dodatkowym punktem zapalnym jest sama instytucja, która ma ocenić protesty - czyli Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Jej status jest kwestionowany przez obecny rząd ze względu na sposób powoływania sędziów przez nową Krajową Radę Sądownictwa. Krytycy wskazują na wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które miały zakwestionować niezależność tej izby.
Z kolei prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska stanowczo odpiera te zarzuty. Jej zdaniem publiczne wypowiedzi polityków podważające legalność Izby mają charakter polityczny i nie mają umocowania w obowiązującym prawie. Według niej, są to działania zmierzające do zdyskredytowania niezależnych instytucji państwowych i mogą prowadzić do destabilizacji systemu prawnego.

Spór wokół legalności organu rozpatrującego protesty tylko potęguje napięcia wokół procesu wyborczego i powoduje, że kwestia uznania wyboru prezydenta może nie zakończyć się jednoznacznym rozstrzygnięciem - przynajmniej w oczach części opinii publicznej. Ostateczna decyzja Sądu Najwyższego zapadnie do 2 lipca i będzie miała istotne znaczenie nie tylko prawne, ale również polityczne.