Ksiądz zdradził prawdę o swoich zarobkach. "Czasem wpadną jeszcze ze dwa tysiące"
W Tygodniku Powszechnym ukazała się rozmowa z proboszczem parafii pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła w Warszawie, księdzem Leszkiem Slipkiem. Padły szczere słowa o tzw. kolędzie, o tym, ile duchowni w naszym kraju zarabiają oraz jakie kwoty faktycznie można znaleźć "na tacy". Zdaniem duszpasterza kolorowo nie jest.
Ksiądz zdradził prawdę o swoich zarobkach
Kwestia majętności księży od wielu lat rozpala wyobraźnię wielu osób w Polsce i nie tylko. O licznych nieruchomościach, dziełach sztuki oraz kontach bankowych bez dna powstawały nawet filmy. Tego typu historie dotyczą zazwyczaj tych najwyżej postawionych hierarchów kościelnych. A jak wygląda jednak finansowa rzeczywistość "szeregowego" księdza, pełniącego posługę w jednej z dziesiątek tysięcy parafii w naszym kraju?
Proboszcz parafii pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła w Warszawie, ks. Leszek Slipek przyznaje na wstępie rozmowy z Tygodnikiem Powszechnym, że w naszym kraju pokutuje duża nieprzejrzystość finansowa Kościoła Katolickiego. Jego zdaniem powoduje to sporą niechęć Polaków do instytucji. - Ludziom myli się taca z pensją księdza - podkreślał ksiądz.
Jak tłumaczył duchowny, dużą część parafialnych funduszy to dobrowolne ofiary przy okazji odprawianych mszy, ślubów, chrztów i pogrzebów. Dużym wsparciem okazują się tzw. "wpływy okresowe" , czyli np. kolędy i wypominki. - Czasem, jak dojdą wypominki związane z modlitwą za zmarłych, to wpadnie jeszcze ze dwa tysiące - tłumaczył ks. Slipek.
Konkretne kwoty
Padły konkretne kwoty. Jak wymieniał proboszcz warszawskiej parafii noworoczne wizyty duszpasterskie, czyli popularna "kolęda" to zazwyczaj wpływ rzędu 30 tys. zł. Z tej kwoty około 20 proc. dostają księża, natomiast pozostała część przeznaczana jest na potrzeby parafii. Zdaniem księdza Slipka, z tacy można uzbierać miesięcznie około 18 tys. zł. Akurat w przypadku parafii św. Andrzeja Apostoła w Warszawie, dochodzi jeszcze jedna nieruchomość, która wynajmowana przynosi co miesiąc 4,5 tysiąca zł wpływu dodatkowego.
Dopytywany konkretnie o wysokość swojej pensji, proboszcz nie pozostawiał złudzeń. - Moja proboszczowska (pensja — red.) waha się od 2 do 3 tys. zł brutto. Uważam, że najwyższa nie jest. W różnych parafiach dochody księży są różne - jak podkreślał duchowny, ze względu na zróżnicowane okresy, pensja bywa różna. - Czasami więc mam 1,9 tys. zł, a czasem 3,5 tys. zł - tłumaczył ksiądz.
W rozmowie z TP proboszcz podkreślał, że wydatków jest sporo. - Ksiądz podatek płaci sam, bo nie ma pracodawcy, biskup nie jest przecież pracodawcą - mówił. W tym kontekście padły chociażby wydatki na ZUS oraz opłaty skarbowe, które w sumie, co miesiąc wynoszą około 590 zł. Dodatkowo dochodzą pensje gospodyni, zakrystianki i organisty, co w sumie, razem ze składkami zdrowotnymi daje około 10 tysięcy złotych.
Kłopoty finansowe polskiego Kościoła
Niedawno pisaliśmy o tym, że wiele parafii w naszym kraju ma coraz poważniejsze problemy finansowe. Powodem takiego stanu rzeczy jest duży odpływ wiernych z kościołów, którego genezy można dopatrywać się jeszcze w czasach wzmożonej pandemii. Dodatkowym zmartwieniem jest redukcja zainteresowania religią w szkołach, a co za tym idzie, zatrudnieniem księży - katechetów.
Doniesienia o trudnym położeniu polskich księży pojawiły się w obliczu licznych i bulwersujących doniesieniach o wysokich wymogach finansowych w trakcie wizyt duszpasterskich. Głośna była sprawa proboszcza z parafii w Narwi, który oświadczył, że w kopercie ma znaleźć się 500 zł od rodziny lub 250 zł, gdy osoba jest samotna.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Tragedia w Małopolsce. Ksiądz znaleziony martwy na terenie plebanii, sprawę bada policja
Polski ksiądz usłyszał wyrok za treść kazania. Ta sprawa nie ma precedensu
Znany ksiądz porównał WOŚP do... hitlerowskich Niemiec. Czy nie jest mu wstyd?
Źródło: Tygodnik Powszechny/ Goniec