Śledztwo Gońca: Polski Związek Wódki Nożnej. Tak się bawią włodarze polskiej piłki
Jeden z dawnych współpracowników Cezarego Kuleszy wyciąga telefon i pokazuje nam film. Widać na nim polityków PiS i działaczy PZPN, pod wpływem alkoholu, przytulonych do siebie i śpiewających… „Barkę”. Wśród biesiadników są m.in. Kulesza i Łukasz Mejza. Jaką rolę w PZPN odgrywa wódka? Przedstawiamy efekty kilkumiesięcznego śledztwa Gońca.
Najpierw "Barka", potem sparing
Uwaga: Działacze występujący w tekście prosili o anonimowość, ale zobowiązali się powtórzyć swoje słowa w sądzie, jeśli PZPN wytoczy nam proces.
Oglądam film z imprezy, na której wspólnie bawią się działacze PZPN i politycy PiS. Odbywa się w mieszkaniu skompromitowanego polityka Łukasza Mejzy, w centrum Warszawy. Jeden ze świadków, twierdzi, że było to w czasie, gdy rządy w Polsce sprawowała Zjednoczona Prawicą, a poseł był jeszcze wiceministrem sportu. Jeśli tak, to nagranie pochodzi z końcówki roku 2021.
Widzę na nim m.in. Kamila Bortniczuka – ministra sportu w rządzie Mateusza Morawieckiego oraz Łukasza Mejzę, który jest najwyższy w towarzystwie.
Widać też wyraźnie Cezarego Kuleszę – od kilku miesięcy prezesa PZPN - oraz jeszcze inne osoby, których nie rozpoznaję. „To działacze polityczni, ale niższego szczebla” – tłumaczy mi mężczyzna, na telefonie którego oglądam nagranie.
Aż trudno w to uwierzyć, ale politycy Zjednoczonej Prawicy, z działaczami PZPN, w kółeczku, przytuleni do siebie, trzymają się rękami w pasie i śpiewają… ulubioną religijną pieśń Jana Pawła II, czyli „Barkę”.
„Swoją barkęęęę, pozostawiam na brzeeeeegu,
razem z tobąąąą nowy zacznę dziś łów” – zawodzą pijacko.
Z głosów wynika, że przynajmniej kilka osób w tym gronie jest mocno wstawionych.
Twarze i chwianie się na boki, sugerują to samo.
Na nagraniu nie widać innego punktu tej imprezy – sparingu bokserskiego. Nasz informator: - Mejza zaczął się przechwalać, że trenuje boks, więc Czarek rzucił do niego: „chodź, zobaczymy co potrafisz”. Czarek był szybszy i sprawniejszy. Gdy Mejza odsłonił się, to strzelił mu plaskacza na twarz. To była taka zabawa.
Chcieliśmy porozmawiać o tym wydarzeniu z posłem Mejzą – telefonu nie odbierał. Zapytaliśmy mailem, smsem, informacją na automatycznej sekretarce, czy faktycznie to w jego mieszkaniu miała miejsce owa impreza z 2021 r. Nie odpowiedział.
Cezarego Kuleszę zapytaliśmy, co świętowali na tej zakrapianej alkoholem imprezie oraz czy faktycznie to on wygrał sparing z Mejzą. Też nie odpowiedział.
ZOBACZ „HIPERFOKUS” RADKA GRUCY O PZPN
„Kampania to były libacje”
W 2021 r. Zbigniew Boniek – ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej - już nie mógł kandydować kolejny raz na to stanowisko. Pełnił już tę funkcję przez dwie kadencje. W sierpniu 2021 w wyborach na szefa związku w szranki stanęło dwóch pretendentów.
Marek Koźmiński – kiedyś wybitny piłkarz, 45-krotny członek kadry Polski, wiceprezes PZPN namaszczony przez Bońka na jego zastępcę. Redakcja TVP Sport, zapowiadając relację na żywo z wyborów, pisała, że to Koźmiński może zostać „trzecim z rzędu byłym reprezentantem na tym stanowisku po Bońku i Grzegorzu Lacie”.
Drugi to Cezary Kulesza – biznesmen, który „trzęsie” Białymstokiem, od 2010 r. prezes Jagiellonii Białystok, a od 2016 r wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej ds. piłkarstwa profesjonalnego. TVP Sport: „59-latek nie zrobił wielkiej kariery (w piłce nożnej – red.), a potem odniósł spory sukces w biznesie.”
Na Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczo-Wyborczym PZPN 18 sierpnia 2021 r., najpierw przemawia Koźmiński. W długim (23 min.), wzniosłym i głównie merytorycznym przemówieniu przedstawia szczegółowo swój program. Mówi o możliwości rozwoju piłki nożnej kobiet, piłki amatorskiej, boisk treningowych, dokładaniu środków do młodzieżowych drużyn… Co jakiś czas slajdy to wypunktowują. Pod koniec relacjonuje zarzuty, jakie stawiali mu koledzy - działacze PZPN: że jest „trochę naiwny i uczciwy”, oraz „jakbyś z nami wódeczkę wypił, to byłoby fajniej”.
Kulesza mówi krótko – niecałe 2 minuty. Z tego powitania i podziękowania (niektóre powtarzał) zajęły prawie połowę czasu. Dodał dosłownie kilka zdań o sobie – tego, co wszyscy wiedzą. Nic nie mówił o planach PZPN-u, rozwoju piłki i sprawach merytorycznych.
- Bo on żadnego planu nie miał – przekonuje mnie osoba ze środowiska PZPN-u. Ze 115 ważnych i oddanych przez działaczy PZPN głosów, Koźmiński otrzymał 23, a Kulesza – 92.
Miażdżąco wręcz wygrał biznesmen.
„W części środowiska było zaskoczenie entuzjazmem, jaki zapanował po wyborze Cezarego Kuleszy. Ci, którzy go znali doskonale wiedzieli, czego można się spodziewać po jego rządach” – mówi nam jeden z działaczy. Inny twierdzi, że już od dawna było wiadomo, że wygra.
Jak tego dokonał?
- Wódką – słyszę.
- Kampania Kuleszy to były spotkania w grupkach, libacje - napić się wódki i pogadać. Alkohol był głównym wątkiem, a nie merytoryczne sprawy o piłce – przekonuje osoba, która była blisko tych wydarzeń.
- To modus operandi Czarka – wódką załatwia wszystko. Stara szkoła. Czarek był w tym doskonały, zresztą idealnie wpasowuje się w gusta działaczy – to prostolinijni ludzie, którzy piją wódkę, a nie wino. Gdyby Koźmiński z winem jeździł, to stwierdziliby, że upadł na głowę – komentuje inny z istotnych ludzi w PZPN. Twierdzi, że Kulesza spotykał się przy alkoholu z różnymi działaczami w knajpkach. Często tete a tete. Ale najważniejsze, grupowe „libacje” w trakcie kampanii odbywały się w należącym do Kuleszy Hotelu Atlanta, w Starym Jeżewie, na drodze S8 do Białegostoku.
Jedna z osób ze środowiska związku: - Swoją kampanię to Kulesza już prowadził od 2016 r., gdy został wiceprezesem PZPN. I to intensywnie. Spotkania alkoholowe, nawiązywanie relacji, budowanie katalogu przysług. Był też członkiem rady nadzorczej ekstraklasy i stworzył wzajemną sieć powiązań – „ja ciebie poprę, a ty poprzesz mnie” – opisuje nasz rozmówca.
W przemówieniu Koźmiński nawiązał do tego - prosił, by nie głosować „stołkami”. Krzysztof Stanowski w Kanale Sportowym, w dniu wyboru Kuleszy na prezesa, zapowiadał: „nastają bardzo ciekawe, biesiadne czasy dla polskiej piłki”. O sposób wygrania tych wyborów, spotkania przy wódce, liczbę spotkań organizowanych dla działaczy w jego hotelu i inne kwestie zapytałem Cezarego Kuleszę. Nie odpowiedział na żadne z kilku pytań.
Były pracownik PZPN o uprawianiu kampanii na piciu wódki z działaczami PZPN-u. - Do wyborów to się Czarek jeszcze kontrolował i aż tak nie pił z działaczami. Gorzej było później.
„Mocno waliło wtedy od Czarka”
Paulo Sousa został trenerem polskiej reprezentacji jeszcze za kadencji Zbigniewa Bońka, na początku 2021 r. Gdy w sierpniu stery w PZPN przejął Kulesza, nieznający języków obcych, panowie nie mogli się dogadać.
- Kulesza zna tylko rosyjski, bo robił z Białorusinami biznesy alkoholowe w dyskotekach – nasz rozmówca z PZPN twierdzi, że to tajemnica poliszynela, a prezes sam się tym przechwalał. Zapytaliśmy Kuleszę, czy część swojej fortuny faktycznie zbił na takich dealach – nie odpowiedział.
Dodatkowo Kulesza lubił wybierać sobie trenerów, nad którymi miał pełną kontrolę. Z Sousą nie mógł tego zrobić. Ale kluczowy miał być alkohol i zachowania działaczy za nowego prezesa. Relacje Sousy z Kuleszą popsuły się mocno pod koniec 2021 r.
- Portugalczyk miał już dosyć pracy w Polsce, z powodu braku wsparcia prezesa – twierdzi nasz rozmówca. Sousie nie odpowiadał też styl prowadzenia reprezentacji, wyjazdów, tego jak działacze się zachowują. Picie, zaczepianie zawodników, wspólne przeloty samolotami, sposób komunikacji z selekcjonerem…
Istotny miał być wyjazd reprezentacji na mecz do Andory w listopadzie 2021 – opowiada mi o tym kilku rozmówców. Wtedy działacze polecieli w standardowym trybie, trzydniowym, ale prezes i wiceprezesi już wcześniej – w sumie wyszło pięć dni na zgrupowaniu z drużyną.
Z Barcelony działacze PZPN dojeżdżali autobusem (w Andorze nie ma lotniska), a Kulesza z wiceprezesami minibusami. - Co bar, to zatrzymywali się na kilka szotów wódki i jechali dalej - relacjonuje jeden ze świadków.
- Picie przez 5 dni. Przychodzili na treningi pijani, zaczepiali piłkarzy, gadali głupoty. To przelało czarę goryczy – dodaje drugi. Inny były pracownik PZPN-u przypomina sobie scenę z tego wyjazdu, gdy w tym czasie polska młodzieżówka wygrała niespodziewanie z Niemcami 4:0. Podczas rozgrzewki przed meczem na stadionie w Andorze wpadł Kulesza ze świtą. - Krzyczał: „coach, coach!” do Sousy i zaczął go ściskać. Powtarzał, że Polacy wygrali. Sousa był zniesmaczony, bo mocno wtedy waliło od Czarka – wspomina świadek.
Punktem kulminacyjnym był mecz Polska-Węgry. Polacy przegrali go 2:1. Drużyna, by wejść do Mistrzostw Europy, musiała grać później w barażach - Kulesza wściekł się. Wezwał Sousę następnego dnia rano, na 10. To miała być taka scenka w stylu Putina – car wzywa poddanego na dywanik – opisuje osoba blisko wówczas związana z oboma panami.
O tym, co się działo następnego dnia, opowiadają mi już cztery osoby ze związku.
Na spotkaniu w PZPN, o 10 rano, Kulesza nie pojawił się. Okazało się, że wypił i zapomniał o spotkaniu z Sousą, a kierowca zawiózł go do rodzimego miasta. Ludzie Kuleszy przepraszali Sousę za zamieszanie. - Portugalczyk wsiadł w samolot tego dnia i już do Polski nie wrócił – opowiada jeden z uczestników tych zdarzeń.
Inny człowiek z PZPN o tej samej sytuacji: - Po przegranym meczu eliminacyjnym z Węgrami, Kulesza wezwał Sousę na rozmowę. Do spotkania jednak nie doszło, bo zostało odwołane w ostatniej chwili z powodu „innych ważnych planów prezesa”. Sousa był tym faktem mocno zniesmaczony, zwłaszcza, że dotarły do niego przekazy świadków pomeczowych wydarzeń w loży prezesa, którzy przyznawali, że Kulesza bezpośrednio ze stadionu został zawieziony do Białegostoku, będąc prawie nieprzytomnym.
W połowie grudnia brazylijskie media już pisały o tym, że toczą się negocjacje Sousy z klubem Flamengo. Wszystko przyspieszyło w drugi dzień świąt, kiedy Sousa telefonicznie poinformował Kuleszę, że dziękuje za współpracę. Inna osoba znająca kulisy też twierdzi że w czasie tej rozmowy panowała dobra atmosfera.
O tym, że Sousa odszedł z powodu picia w związku, przekonuje nas także jeden wysoko postawiony działacz PZPN. - Sousa był wyczulony bo sam nie spożywał ciężkich alkoholi. Ten przeskok między Czarkiem a Zbyszkiem (Bońkiem – red.) to było dla niego za dużo – dodaje.
W grudniu 2023 Rafał Stec z Gazety Wyborczej też sugerował, że głównym powodem odejścia Sousy był alkohol w PZPN.
Zapytaliśmy smsem portugalskiego trenera, czy faktycznie głównym powodem jego odejścia był alkohol w piłkarskiej centrali ekscesy z tym związane. Nie dostaliśmy odpowiedzi. Telefonu nie odbierał.
Krótko po tym, gdy Sousa zrezygnował, wybuchła wojna w Ukrainie. Polska miała rozegrać mecz barażowy z Rosją. Od początku Kulesza chciał, by spotkanie doszło do skutku. - Wbrew pojawiającej się w mediach narracji, że to Kulesza bohatersko odmówił gry naszej kadry z Rosją, to za zbojkotowaniem meczu stali wyłącznie piłkarze.
Żona Wojtka Szczęsnego jest Ukrainką, a Tomek Kędziora przez kilka lat mieszkał w Kijowie. Zawodnicy powtarzali: „Jak mamy wyjść na boisko i słuchać rosyjskiego hymnu udając, że wszystko jest w porządku?”. Dopiero kategoryczna postawa zawodników sprawiła, że w ostatniej chwili Kulesza zdał sobie sprawę, że albo piłkarze sami ogłoszą bojkot bez udziału PZPN, co byłoby wizerunkową katastrofą dla związku i prezesa, albo będzie musiał zrozumieć powagę sytuacji i wspólnie z zawodnikami ogłosić bojkot – relacjonuje osoba będąca blisko tych wydarzeń.
Ostatecznie doszło do porozumienia piłkarzy i Kuleszy, który - zdaniem naszego rozmówcy - tak naprawdę w sprawie bojkotu zrobił niewiele.
Kulesza nie odpowiedział na żadne z kilku pytań dotyczących powyższego wątku.
„Nocy nie było. Impreza trwała cały czas”
W grudniu 2023 r. Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl opisał aferę, jaka miała miejsce na Mistrzostwach Świata w Katarze, rok wcześniej. PZPN, przez układy z MSZ i Ambasadą RP w Katarze, wysłał tam paletę wódki i kabanosów, choć jest to ostro karane w tym kraju. Alkohole garażowane były w osobnym pokoju w hotelu Al Sultan Beach Resort, gdzie stacjonowali działacze PZPN i ich goście. Pito „niemal bez przerwy”, a piłka nożna była tylko dodatkiem - taki obraz wyłaniał się z tekstu Włodarczyka.
Udało nam się poznać kilka nowych faktów w tej sprawie.
Trzy osoby twierdzą, że to Andrzej Zaręba – dyrektor logistyki i administracji w PZPN - miał dostać misję przemytu wódki do Kataru. Ten nie chce rozmawiać z Goniec.pl w tym temacie, odsyła z pytaniami do rzecznika prasowego związku. Ten zaś wysłał informacje, o które nie prosiliśmy i które nie odpowiadały na to pytanie.
- Najpierw poszli do Ministerstwa Rolnictwa. Na spotkaniu był jakiś dyrektor generalny, który nie do końca rozumiał, dlaczego trzeba przewieźć wódę za granicę. Skierował ich do MSZ – mówi działacz, który zna dobrze kulisy sprawy.
To ministerstwo, poprzez Ambasadę RP, rzekomo na potrzeby tej drugiej, ściągnęło paletę alkoholu (jedna z osób mówi o 150 litrach) i 100 kg wieprzowiny.
PZPN pisze o swojej współpracy z Ambasadą RP przy projekcie „Promocja polskiej żywności Poland Tastes Good”, i tłumaczy, że jego celem było „umacnianie pozytywnego wizerunku Polski, promocja polskiej gospodarki i rozwój polskiego eksportu produktów sektora rolno-spożywczego (…)”.
Związek przekonuje, że te produkty były dystrybuowane w „kręgach administracji, biznesu, sektora sportu i turystyki”, w Ambasadzie, podczas spotkań i rozmów „promujących współpracę z Polską” oraz jako upominki dla VIPów i gości.
Jak to wyglądało w praktyce?
Do 5-gwiazdkowego hotelu – obecnie nosi nazwę Tio Sea Resort - godzinę za Dohą, trafiły na pickupie, przykryte plandeką kabanosy i alkohol. Zaaranżowano je w specjalnym na ten cel wynajętym pokoju. Alkohole miały być wydawane przez prezesa PZPN – o tym przekonują nas 3 osoby.
- To Czarek je wydzielał. Decydował osobiście: „temu możesz dać butelkę wódki, temu możesz dać dwie”, „Ty możesz wziąć”, „Łukasz, możesz im dać 2 butelki do pokoju” – relacjonuje działacz.
Kulesza był panem na wódce i whisky. Prezes PZPN zapytany o to, nie odpowiedział.
Co istotne – hotel był „dry” (tłum. suchy), czyli nie wolno w nim sprzedawać, ani spożywać alkoholu. Żadnego alko trunku nie uświadczy się tam nawet w barze. - Ale właściciel powiedział: co robicie w pokojach, to mnie nie obchodzi. Więc pili – opowiada były pracownik PZPN.
Nie tylko w pokojach - dwa pawilony były do dyspozycji PZPN-u. - W jednym z nich nocy jakby nie było. Impreza trwała cały czas. Nawet do ok. 70 osób. Gdy rano ludzie z obsługi wchodzili do pawilonu, by sprzątać, to musieli być mocno zdumieni. Mnie w Katarze przypomniały się czasy studiów – twierdzi uczestnik wyjazdu. Największa impreza była po wyjściu Polski z grupy, po przegranej z Argentyną.
Nasz rozmówca przekonuje, że prezesa w najgorszym stanie widział właśnie w Katarze.
- W hotelu, w jego pokoju, miała czekać na niego flaszka wódki. Raz jej nie było i zrobił awanturę – opisuje jeden z rozmówców. Drugi uzupełnia, że miała być także butelka whisky, i z powodu ich braku Kulesza urządził awanturę Zarębie.
Przy ludziach. - Nie wiem, o czym pan do mnie mówi – odpowiada Zaręba pytany, czy tak było i odsyła do rzecznika związku. Ten nie odpowiada na to pytanie. O tym, że, z powodu alkoholu miało tam dojść do dwóch bijatyk, słyszymy od kilku osób.
- Oni byli tam razem z dwadzieścia kilka dni, a cały czas tlił się długotrwały konflikt między grupami białostocką – czyli otoczeniem Kuleszy - a śląską - kibicami skupionymi wokół Henryka Kuli (prezes Śląskiego ZPN), którzy przyjechali tam komercyjnie – tłumaczy ważny działacz związku.
Bezpośrednią przyczyną jednej z kłótni miały być słowa rzucone przez osoby z grupy śląskiej do Tomasza Frankowskiego, wspólnika biznesowego Kuleszy (nie mylić z b. piłkarzem). „Szkoda, że Hitler was Polaczków wszystkich nie wybił” – cytuje z pamięci jeden ze świadków. Tę szarpaninę, podlaną alkoholem, miał wygrać Frankowski. - Bo jest zakapiorem - tłumaczy nasz rozmówca.
Pytamy Frankowskiego, czy taka sytuacja miała miejsce. - Gdzie ja byłem, co ja robiłem, to jest moja sprawa, a nie pańska, rozumie pan, czy nie do końca?! - denerwuje się mocno pytaniem Frankowski.
Kilkukrotnie powtarza tę frazę. Grozi adwokatami, którzy mnie „wyprostują”. Jakiś czas później oddzwania i zaprzecza aby doszło do szarpaniny, oraz prosi o pytania smsem. Po ich uzyskaniu odmawia komentowania „pomówień, plotek oraz oszczerstw”. Po Mistrzostwach Świata w Katarze, gdy w grudniu 2022 wylatuje ze stołka selekcjonera Czesław Michniewicz, a w styczniu jego miejsce zajmuje Fernando Santos, sytuacja raczej się nie poprawia.
W marcu, na wyjazdowym meczu w Pradze, Polska przegrała 3:1 z Czechami. Goście PZPN-u i działacze lecieli w samolocie pełnym piłkarzy.
- Lała się gorzała. Zaczepianie piłkarzy bez przerwy. Lewandowskiego najbardziej. Patologia. Santos był tym zdegustowany – opisuje osoba, która była wówczas na pokładzie. Już gdy samolot kołował, któryś z gości PZPN-u wyjmował alkohol z bagażu i stewardesa kazała mu usiąść. - Chwileczkę, bo ja muszę lekarstwa zażyć – odpowiedział i wyjął wódkę – opisuje nasz rozmówca.
Po powrocie z Pragi na lotnisku w Modlinie świadek widział, jak z samolotu niemal wypadł ówczesny wiceprezes Orlenu Adam Burak. - Ledwo trzymając się na nogach, zszedł z samolotu po schodach i chciał wejść do autokaru drużyny, który miał ją zawieść do Warszawy. Tylko dzięki zdecydowanej postawie ochrony reprezentacji na płycie lotniska Burak nie zdołał wejść do tego autobusu – opisuje. Ochroniarze najwyraźniej nie skojarzyli, kim jest, bo kazali mu „wypie...ć”.
Adam Burak w rozmowie z Goniec.pl najpierw nie wie, jak wracał z tego meczu, 20 sekund później przekonuje, że wracał samochodem, więc na lotnisku nie mogło go być. Potem oddzwania i jednak potwierdza, że wracał samolotem z kadrą, ale zaprzecza, aby upił się na pokładzie. - I mam na to nawet świadków – przekonuje. - Za Bońka nikomu nie przyszło by do głowy, by pić alkohol na pokładzie samolotu. Za Kuleszy - biesiadowano bardzo mocno – dodaje nasz rozmówca. Cezarego Kuleszę zapytaliśmy o powyższe fakty, ale nie odpowiedział.
Zazizuza
Po meczu w Mołdawii, w połowie 2023 r., wybuchła ujawniona przez Wirtualną Polskę afera z Mirosławem Stasiakiem - biznesmenem skazanym w aferze korupcyjnej za ustawienie 53 meczów, który znalazł się na pokładzie samolotu PZPN.
Furorę zrobiły nagrania z nim z kolacji PZPN-u, na których podpity śpiewał „Zi zu zi zi Zuza….” - film opublikował Krzysztof Stanowski. PZPN najpierw milczał, potem wydał oświadczenie, że to jeden ze sponsorów zaprosił Stasiaka. Firmy wspierające polską kadrę oburzyły się i odcięły od Stasiaka – swoje oświadczenia opublikował In Post, Tarczyński, Leroy Merlin. W końcu Kulesza obwieścił, że zaprosiła go firma Inszury.pl.
- Inszury to koledzy prezesa z Białegostoku – twierdzi działacz. Firma Inszury.pl wydała oświadczenie, w którym przyznała się do zaproszenia Stasiaka, on też to potwierdził i przeprosił.
- To nie była prawda. Oni się tylko zgodzili to wziąć na siebie. Stasiaka zaprosił Tomasz Hajto – on jest blisko z Czarkiem – twierdzi nasz informator.
Hajto to były długoletni piłkarz kadry Polski, a potem trener m.in. Jagiellonii Białystok – klubu, któremu prezesował wtedy Kulesza. Zapytaliśmy Hajtę, czy to faktycznie on zaprosił Stasiaka. - Niby ja go zaprosiłem, a sam nie poleciałem tym samolotem? Choć prywatnie się kumplujemy, to ja nie mogę narzucić prezesowi PZPN, kogo ma zaprosić (na wyjazd- red.). Mam zerowy wpływ na PZPN. A akurat do Mołdawii to każdy mógł sobie polecieć, płacąc za przelot, bo wielu chętnych wówczas na ten mecz nie było – przekonuje.
„Przegląd Sportowy” twierdził zaś, że to sam Kulesza zaprosił Stasiaka na wyjazd.
Firma Inszury.pl została sponsorem PZPN w listopadzie 2023. I dopiero w tym czasie ruszyła ze swoimi usługami w internecie.
Nasz informator twierdzi, że umowa była dogadana, nim firma uruchomiła w sieci swoje usługi. To wydaje się bardzo prawdopodobne, bo informacje o nowym sponsorze PZPN i o starcie porównywarki dzieli kilka dni. Rok później, w grudniu 2023 już nie działała strona internetowa Inszury.pl oraz ich infolinia. Inszury.pl przestały być sponsorem. Mimo to w marcu 2024 ich marka nadal widniała na tablicach reklamowych związku, na tle których wypowiadali się piłkarze.
„Sytuacja jest co najmniej dziwna, ale z drugiej strony, sponsoring największego związku sportowego w Polsce przez firmę-widmo, która zaprasza na mecze skorumpowanych działaczy… Czy powinno nas to dziwić?” - komentowano na Weszlo.com.
Wracając do działaczy - pijani zaczepiali na wyjazdach piłkarzy na korytarzach, w windzie, w saunie… Powtarzały się prośby: „Robert, dasz sobie zrobić zdjęcie?”.
Po aferze ze Stasiakiem, Robert Lewandowski nie wytrzymał - skrytykował działaczy PZPN w wywiadzie dla kanału Meczyki.pl. „Nie chodzę z alkomatem i nie sprawdzam ludzi. Ale to fakt. Nie mówię, że wszystkich, ale poziom pewnych osób jest żenujący”. Dodawał, że reprezentacja potrzebuje „odtrutki”.
Dał też do zrozumienia, co sądzi o prezesie Związku. „Na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy. To jest ważne. Trzeba wiedzieć, jak się zachować na tym stanowisku i jak zarządzać tym wszystkim”. Działacz PZPN-u mówi nam: - Wywiad Lewandowskiego to też dowód na to, że ten syf działaczowski ma wpływ na warunki pracy i atmosferę w drużynie.
Dziennikarze nazywają działaczy PZPN-u „baronami”, a piłkarze kadry mają o nich mówić per „balerony” – słyszę.
- Afera ze Stasiakiem rozwaliła wizerunek Związku, pokazała, jak istotną rolę w nim pełni alkohol. Po Stasiaku PZPN podjęło decyzję, że działacze i piłkarze będą w innych hotelach – twierdzi jeden z rozmówców.
„Tak bez niczego”
Standardowy wyjazd działaczy PZPN, ich gości i sponsorów, na wyjazdowe mecze kadry trwa 3 dni. - To jest jedna, wielka trzydniowa libacja – program jest tak zorganizowany, by od rana do wieczora można było pić alkohol – przekonuje działacz, którego drażniło to w PZPN.
Dzień przed meczem zaczyna się już na lotnisku. Picie. Potem w samolocie niektórzy już podchmieleni. I dalej picie. Mini zwiedzanie miasta i do obiadu znów alkohol. - A po kolacji z występami artystycznymi to już czysta libacja. Kulesza to uwielbia. To jest jego życie – opisuje uczestnik tych wyjazdów.
Po meczu jest już ostateczna „biba” – zielona noc. W dzień powrotu część działaczy jest na kacu lub nawet pod wpływem – po 3 dniach wciąż ich trzyma.
We wrześniu 2023 r, w wywiadzie dla RMF FM, z rozbrajająca szczerością prezes PZPN mówiąc o piciu na takich wyjazdowych spotkaniach mówił: „Ja sobie nie wyobrażam, że ja pana zaproszę czy ktoś, i co siedzicie tak bez niczego?”
Z PiS w komitywie
Gdy mecz ma miejsce w Polsce, standardowo na Stadionie Narodowym, prezes PZPN jest dysponentem zaproszeń do 100-osobowej loży. Za rządów PiS przewijali się tam rządzący politycy. Prym wiódł Łukasz Mejza.
- Przez pewien czas był królem. Zanim wybuchła afera z nim, wprowadzał swoich gości do loży. Po wybuchu afery zapadła decyzja, że będzie staranniej weryfikowane, kto może tam wejść – zaznacza osoba z PZPN. - Pamiętam mecz, na którym Mejza przyszedł otoczony 4-5 facetami. Nikt nie wiedział, kim są – opisuje ważny działacz PZPN. Zapytaliśmy posła mailem i smsem, kim są jego znajomi, których wprowadzał do loży. Nie odpowiedział.
W loży Kuleszy często bywał też Kamil Bortniczuk oraz Adam Bielan, Jacek Kurski, Piotr Gliński. Rekordowo bawiło się tam nawet kilkunastu posłów Zjednoczonej Prawicy.
- PZPN został w pewnym momencie opanowany przez ludzi PiS, którzy także uczestniczyli regularnie w libacjach Kuleszy – przekonuje były pracownik PZPN-u.
Na dowód pokazuje film, który opisujemy na początku tekstu – z podpitymi politykami i ludźmi z PZPN śpiewającymi „Barkę”. „Fakt” opisał prywatne urodziny Adama Bielana, w drogiej restauracji w Warszawie, w której – oprócz wierchuszki ludzi PiS (Kaczyński, Morawiecki, Kurski) uczestniczył też Cezary Kulesza.
Mieczysław Golba – senator PiS, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, a do niedawna wiceprezes PZPN, miał być – według naszych rozmówców – łącznikiem między Kuleszą a… Zbigniewem Ziobrą. O senatorze zrobiło się głośno w listopadzie ub.r. gdy TVN opisał, że w hali powstałej z publicznych pieniędzy, przy Zakładzie Karnym w Rzeszowie, miał zatrudniać 600 więźniów, a zatrudniał… 20 razy mniej. Dodatkowo w części hali prowadził usługi dla innej firmy.
Wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart, po kontrolach, stwierdziła, że nigdzie w Polsce nie było tak „drastycznego przypadku nadużyć jak przy kontrakcie w Zakładzie Karnym w Rzeszowie” - z Golbalux – firmą senatora Golby.
- Na galach związków piłkarskich regionalnych, w tym Podkarpackiego w Łańcucie, też lała się wódka – zaznacza jeden z moich rozmówców. Golbę i Kuleszę zapytaliśmy, czy ten pierwszy był łącznikiem między prezesem PZPN a Zbigniewem Ziobrą. Nie odpowiedzieli.
Kontrakt z niemowlakiem
Rozmówcy przekonują, że wybory na prezesa w 2021 r. Kulesza wygrał też z powodów politycznych i biznesowych. Ważny i były pracownik PZPN-u twierdzi, że PiS postawił na Kuleszę, bo Boniek „wku...ł” rządzących w 2020 r. wpisem o wyborach prezydenckich. A miał wówczas dobre relacje z premierem Morawieckim.
Po I turze wyborów prezydenckich Zibi napisał na Twitterze: "Prezydent Polski dzisiaj może być wybrany głosami ludzi środowiska wiejskiego, głosami emerytów i ludzi z podstawowym wykształceniem. To chyba trochę dziwne w tak pięknym i rozwijającym się kraju jak nasza Polska”. - Zaszkodził sobie i Markowi Koźmińskiemu – uważa rozmówca. Dwa miesiące później do PZPN wpadło CBA. - Wyssali z serwerów co się dało, znaleźli na Zibiego tę dętą sprawę z Ustronianką. Ekipa Kuleszy ją wykorzystywała - puszczali prawicowym mediom to, co CBA tam znajdowało – opisuje kulisy osoba wysoko w PZPN.
Istotną rolę w tym wsparciu miał odegrać biznesmen. „Tadajewski pomagał Kuleszy, farmy trolli były aktywne” - mówi jeden z ludzi PZPN-u. Kilka innych osób ze związku mówi podobnie. Według naszych informatorów ludzie Tadajewskiego – pada nazwa jego agencji Publicon - zaangażowali się w kampanię wyborczą Kuleszy. Dlaczego? - 400 mln zł budżetu miał wówczas PZPN. Publicon dostrzegł w tym biznes – tłumaczy powody tych działań jeden z rozmówców. Szeroko opisywał to wsparcie Kuleszy przez Tadajewskiego Jacek Harłukowicz z Onetu.
Radek Tadajewski (sam używa zdrobnienia) to wpływowy biznesmen, opisywany w cyklu tekstów śledczych OKO.press o „układzie z Wrocławia”. Jest właścicielem, prezesuje lub zasiada w radach nadzorczych wielu firm, w tym także agencji PR-owej – Publicon. Cieszy się sympatią u ludzi PiS – wiele swoich projektów rozkręcał dzięki pieniądzom z NCBiR za poprzedniego rządu, miliony zarabiał na spółkach skarbu państwa. OKO.press zdobyło dowody na to, że w 2014 roku firmy Tadajewskiego pomogły wyjść PiS-owi z sondażowego dołka, a w kampanii prezydenckiej w 2020 roku wygrały w internecie kampanię dla Andrzeja Dudy.
W maju br. okazało się, że Krajowa Administracja Skarbowa wykryła nadużycia finansowe w firmach/fundacjach Tadajewskiego i skierowała zawiadomienia do prokuratury. Ostatnio w czasie wyborów, Tadajewski krytyczny był wobec Rafała Trzaskowskiego, a sympatyzował z Karolem Nawrockim.
Dwa miesiące po wygranej Kuleszy, Publicon utworzył nową firmę - Publicon Sport. I to z nią – niemowlakiem na rynku marketingu sportowego - PZPN podpisał kontrakt na wyłączną obsługę związku i miliony od kontraktów sponsorskich. Treść kontraktu jest pilnie strzeżona. O kontrowersjach w tym temacie także szeroko pisał Jacek Harłukowicz w Onecie.
Marek Koźmiński podczas wyborów na prezesa PZPN sugerował, że wobec niego prowadzono czarną akcję PR-ową, narzucano narrację o tym, że „zabetonuje” to, co Boniek stworzył. Chcieliśmy zapytać Koźmińskiego czy faktycznie padł ofiarą takiej akcji wówczas. Odmówił jednak komentarza.
Szymon Sikorski, prezes Publicon, zaprzecza, by pomagali Kuleszy w wyborach w 2021 r.
- Nikt z Publiconu nie brał udziału w kampanii. Zresztą ona polega na spotkaniach z działaczami, przekonywaniu ich. To prezes Kulesza ma z nimi relacje, a ja nawet gdybym chciał, to nie wiem jak mógłbym pomóc. Nie jestem częścią tego środowiska – tłumaczy.
Kulesza nie odpowiedział na nasze pytania o to, czy w kampanii pomagał mu Publicon lub ludzie Radka Tadajewskiego.
Spod ciemnej gwiazdy
Druga grupa gości w loży prezydenckiej to znajomi i współpracownicy Kuleszy z Białegostoku, niezwiązani z piłką. - Wzbudzali konsternację. Moja ciotka o takich mówiła „ma twarz 5 lat bez wyroku”. Mogliby grać u Vegi bez charakteryzacji – twierdzi działacz PZPN-u. Inny eufemistycznie: - Z wyglądu można wnioskować, że to nie ludzie, którzy chodzą do filharmonii i opery.
I pokazuje przykłady. Na wyjazdach zagranicznych PZPN-u i meczach w loży bywają Tomasz Frankowski – wspomniany już wcześniej wspólnik biznesowy Kuleszy, czy Marian Jóźwiak – także wspólnik, potężny chłop, łysy z odciętym fragmentem ucha.
Marcin Kącki w książce „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” o nacjonalistach w tym mieście, napisał, że Frankowski był barmanem i kurierem Kuleszy, który mu przewoził pieniądze. Zaś Jóźwiak – ochroniarzem.
Jeden ze świadków opowiada o sytuacji po meczu wyjazdowym Polski z Albanią, po którym zorganizowano wielką imprezę w barze na ostatnim piętrze hotelu. Frankowski opowiadał w gronie sponsorów, jak to „Pruszków” zrobił kipisz w Białymstoku. „A tydzień później pojechaliśmy do Warszawy i wyciągaliśmy ich z mieszkań i łamaliśmy im nogi” - miał relacjonować z uśmiechem Frankowski.
Wśród sponsorów PZPN-u zapadła konsternacja.
Frankowski nie chciał nawet odpowiedzieć na pytanie, czy był na tym wyjazdowym meczu i rozmawiał w gronie sponsorów PZPN-u. - Gdzie ja byłem, co ja robiłem, czym się zajmuję to jest moja sprawa, a nie pańska sprawa, rozumie pan? Nie muszę się przed takim zawodnikiem jak pan tłumaczyć – mówi. Po czasie prosił o pytanie smsem, a po jego otrzymaniu odmówił komentarza do „pomówień, plotek oraz oszczerstw”.
Jeszcze w 2023 r. WP ujawniła, że minister sportu Kamil Bortniczuk przeznaczył 700 tys. zł na wsparcie fundacji „Żadnych granic”, której założycielem byli owi wspólnicy Kuleszy. Pieniądze zaś trafiały do siłowni „Magic Gym”, prowadzonej przez firmę Profakto. Jej udziałowcem, oprócz Frankowskiego i Jóźwiaka, jest… prezes PZPN.
Gośćmi loży bywali też zawodnicy MMA, ale wisienką na torcie był ochroniarz, jakiego Kulesza przyznał Robertowi Lewandowskiemu – Dominik G. ps. Grucha. Według prokuratury działał on w gangu, który zajmował się bójkami oraz uprowadzeniami, zarabiał na prostytucji i propagował faszyzm. Afera, także opisana przez WP, po tej sprawie wybuchła w 2022 r., jeszcze przed Mundialem w Katarze. - Kulesza powiedział, że trzeba atakować Jadczaka (Szymon, autor tekstu – red.), bo to „ch…”, a Gruchę trzeba bronić. I bronili, w tym Michniewicz (Czesław, selekcjoner Polski w 2022 r. - red.) - opisuje ważny działacz, który był blisko tych wydarzeń.
Otoczenie naciskało, by Gruchę zawiesić. Media międzynarodowe, w tym hiszpańskie, zrobiły z tego aferę, że neonazista jest ochroniarzem Lewandowskiego. - Lewy i jego otoczenie byli w szale, bo to uderzało w jego wizerunek – opisuje rozmówca. - Gruchę faktycznie wszyscy polubili – tłumaczy jego obronę przez wielu ówczesny pracownik PZPN.
Skąd pomysł, by bronić ochroniarza zamieszanego w grube, gangsterskie sprawy? - Grucha był bramkarzem w dyskotekach Kuleszy i ma z nim bliską relację. Jak ojciec i syn i dlatego Czarek miał do niego słabość – tłumaczy osoba, która pracowała wówczas w PZPN.
Ostatecznie jednak związek pożegnał się z Gruchą. Kulesza nie odpowiedział na pytania związane z tą sprawą.
Następna afera wybuchła, gdy sponsorem PZPN została Kuchnia Vikinga - jeden z jej właścicieli miał zarzuty udziału w bójkach w ramach grupy przestępczej.
- Dziwni ludzie się kręcą wokół PZPN - komentuje jeden z działaczy.
„Był tak pijany, że tracił kontakt z rzeczywistością”
Moi rozmówcy twierdzą, że duży przeskok z wina na wódkę widać było zwłaszcza w loży prezydenckiej PZPN-u. Picie w niej zaczynało się przed meczem. - Mecz był niepotrzebnym dodatkiem do tego, by pojawiła się impreza. Za Zbyszka (Bońka – red.) po meczu ludzie opuszczali loże. Za Czarka – pojawiało się ich nawet więcej - dołączali do towarzystwa. I tylko niektórzy ją opuszczali, bo nie chcieli brać w tym udziału – mówi osoba, która zaznacza, że sama pije alkohol.
Imprezy przenosiły się potem do Hotelu Regent, w jego lobby dołączali inni goście, analizy meczowe i podsumowania przy alkoholu trwały nawet do wczesnych godzin porannych. Jeden z naszym rozmówców komentuje te zwyczaje: - Niektórzy nie mają instynktu samozachowawczego - w garniturach PZPN po pijaku? Co nieco o tych zwyczajach mówi znany już film nagrany przed meczem Polski z Albanią w eliminacjach do Euro 2024, w marcu 2023.
- Znamy się bardzo dobrze, bo już graliśmy ze sobą mecze. Oprócz tego, że gramy między sobą mecze, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Wspieramy siebie. My wspieramy Albanię, wspieramy prezydenta. Co by się działo, to zawsze będziemy z nim sercem. Dzisiejszy mecz… grają piłkarze. My nie mamy na to wpływu. Jaki będzie wynik? - mówił Kulesza kładąc rękę na piersi albańskiego prezesa związku, Armanda Duka. Sprawiał wrażenie podpitego. A to było ok. 20 minut przed meczem.
Zapytaliśmy Kuleszę, czy był już wtedy pod wpływem alkoholu. Nie odpowiedział. - W przewie tego meczu był już tak pijany, że tracił kontakt z rzeczywistością i nie wyszedł na trybuny. Zaczepiał kobiety, gadał głupoty, kogoś klepnął, wieszał się na szyi Daniela Obajtka i mówił, że go kocha. Po meczu był wyprowadzany siłą z loży. Wiceprezesi mówili mu: „Czarek wychodzimy teraz, dla twojego dobra”, a on zaczął krzyczeć: „Bez Andrzeja nie wychodzę!” – twierdzi jeden ze świadków. Potem Kulesza miał skandować: „Andrzej, Andrzej”.
W loży zapanowała konsternacja. Bo wtedy gościem głównym loży honorowej był prezydent Andrzej Duda. Wielu myślało więc, że Kulesza skanduje tak o prezydencie. - A jemu chodziło o Andrzeja – jednego z działaczy PZPN. Chciał go wziąć na after party. A ludzie absolutnie byli przekonani, że chodzi o Dudę – mówi świadek.
- Gdy Duda pojawił się w loży, po kurtuazyjnej rozmowach szybko wyszedł. Słyszałem, że był oburzony tym, co się tam działo – opisuje inny uczestnik tych sytuacji. Kilka dni później doradca prezydenta RP Piotr Nowacki miał przekazać nieformalnie do PZPN, że sytuacja była tak żenująca, że prezydent się tam więcej nie pojawi już nigdy.
„Nigdy” trwało około rok.
Zapytaliśmy o te sytuacje Kancelarię Prezydenta. Nie dostaliśmy odpowiedzi na żadne z pytań. Kulesza też nie odpowiada. Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że „wielokrotnie” wyprowadzano Kuleszę z loży pijanego. By nie zrobił czegoś głupiego przed szerszym gronem – tego pilnują jego przyboczni.
Impreza na Wyspach Owczych
Mecz Polski z Wyspami Owczymi na wyjeździe, październik 2023. Tam Tomasz Kozłowski – dyrektor departamentu komunikacji i mediów PZPN – wraz z Radosławem Michalskim, członkiem zarządu PZPN, prezesem Pomorskiego związku i byłym piłkarzem - wpadli w komitywę. Mieli mocno wypić „na mieście” czyli w Thorshavn – opisują mi to cztery osoby.
Inni o tym słyszeli – sytuacja wzbudziła spory rozgłos i niesmak. - Chodzili kompletnie nawaleni w dresach reprezentacji Polski! - oburza się rozmówca. W knajpie spotkali polskich dziennikarzy. Rafał Stec z Gazety Wyborczej wspomniał o tym krótko, ale nie podał nazwisk pijanych ludzi związku. Kozłowski miał się wsławić noszeniem shotów między palcami. - Niech se idą do knajpy i napiją, ale nie w dresie drużyny narodowej – wypadałoby trochę samokontroli zachować! - komentuje jeden ze świadków.
Twierdzi, że następnego dnia dwójki panów nie było ich na śniadaniu, ani na obiedzie, i dopiero na stadionie ich zobaczył. - Czyli dobrze się bawili – komentuje.
Inny działacz dodaje: - Tomek i Radek lubią razem wypić. Według moich rozmówców, pod względem osobowościowym Kozłowski pasuje do Kuleszy.
Kozłowski to wieloletni dziennikarz polityczny „Faktu”. Gdy w połowie 2023 r. został dyrektorem departamentu komunikacji i mediów w PZPN, środowisko było bardzo zdziwione, bo nie był związany z tematyką piłki nożnej, a nawet sportu.
Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że wie, dlaczego Kozłowskiego wybrano. - On robił coś dla Tadajewskiego – przekonuje. Wcześniej już Szymon Jadczak z WP pisał o jego powiązaniach z firmą tego biznesmena – Publiconem. Kozłowski temu zaprzecza. Najpierw także zaprzeczał wydarzeniom z Wysp Owczych. - Nie było takiej sytuacji, że się bawiłem gdzieś mocno pod wpływem – zapewniał w rozmowie z Gońcem.
Kilka godzin później w mailu z biura prasowego PZPN dostajemy już inne stanowisko. „Spotkanie, o które pan pyta (czyli na Wyspach Owczych- red.) odbyło się w czasie wolnym, poza terenem zakwaterowania sztabu reprezentacji Polski i po wykonaniu wszystkich obowiązków służbowych, które w swoim zakresie ma Tomasz Kozłowski.” Biuro dodawało, że takie spotkania są zupełnie normalną praktyką, nie tylko w PZPN. Prawie identyczną odpowiedź, w tym samym czasie, także po ponad 3 tygodniach, odnośnie wydarzeń na Wyspach Owczych, wysłał nam Pomorski Związek Piłki Nożnej, któremu przewodzi Radosław Michalski.
„Skansen” zabetonowany
Po przegranej Kuleszy próbującego uzyskać stanowisko w Komitecie Wykonawczym UEFA na początku kwietnia br., jego szanse na ponowny wybór na szefa związku zmalały. Opozycja zobaczyła, że nie jest taki mocny. - Choć nadal niektórzy się bali i uważali, że lepiej się nie wychylać – zaznaczał wtedy już mój rozmówca.
Faktycznie – kilka osób postrzeganych jako przeciwnicy Kuleszy odmawiało mi rozmowy, mimo zapewnienia im anonimowości. W kwietniu zapowiadało się, że będzie miał kilku konkurentów. Media sporo pisały o porozumieniu między Wojciechem Cyganem (wiceprezes PZPN), Pawłem Wojtałą (prezes Wielkopolskiego ZPN) a Andrzejem Padewskim (b. prezes Dolnośląskiego ZPN), których w próbie przejęcia władzy od Kuleszy miał wspierać Zbigniew Boniek. Wojtala miał startować. Ale ta opozycja przestała „grać do jednej bramki” i się rozpadła.
W połowie maja już wszystko było niemal jasne. - Nie będzie żadnych innych kandydatów. Kulesza zostanie na kolejną kadencję – przekonywał działacz dobrze rozeznany w środowisku. Faktycznie do końca maja nie zgłosił się żaden konkurent, więc wybory 30 czerwca walkowerem wygrał Kulesza.
Głosuje 118 przedstawicieli klubów ekstraklasy, I ligi oraz wojewódzkich związków piłkarskich.
- Urzędujący prezes PZPN ma ogromne narzędzia, by sobie zjednać takich ludzi. Prośbą i groźbą. Zapewnia stanowiska, synekury, pieniądze, podejmuje decyzje w sprawie związków… Ma cały aparat narzędzi do tego, by wygrywać – tłumaczy jeden z działaczy. Dodaje, że na przestrzeni ostatnich lat tylko Grzegorz Lato nie został wybrany na drugą kadencję.
- Działacze nie chcą Czarka, są zniechęceni jego kadencją, ale się go boją. Ma wpływy, mógłby zakręcić kurek z kasą do związków – uzupełnia drugi rozmówca.
- Czarek świetnie zjednuje sobie ludzi. Gdy jest gdzieś ferment wyciąga osobę, daje jej stanowisko i pieniądze - opisuje inna osoba. - Przy głosowaniu decydują uwarunkowania - ktoś komuś coś pomógł, załatwił. To zamknięte środowisko i nawet afery nie rezonują tak bardzo – uważa inny z wysokich działaczy PZPN.
Nasi rozmówcy uważają, że Kulesza przyprowadził więcej pieniędzy do PZPN, głównie z Orlenu, ale za to piłka nożna straciła na jego prezesowaniu. - Piłkarze są dla niego narzędziem do sprawowania władzy. Przez długi czas on się z nimi nawet nie spotykał – twierdzi informator.
- Powinniśmy rozmawiać o piłce, a zajmujemy się tym kto, będzie miał bilety, kto będzie w loży, kto się z kim spotykał, pokazujemy sobie zdjęcia i deliberujemy, kto z kim knuje. PZPN to najbardziej rozplotkowane towarzystwo, jakie znam. Powinniśmy gadać o wynikach i o tym, co robić, by polska piłka szła do przodu, a nie czym by tu popić wódkę – apeluje jeden z ważnych działaczy.
Twierdzi, że polska piłka klubowa się rozwija, ale kadra to „skansen”.
„Zbiorcza odpowiedź”, czyli oświadczenie PZPN
PZPN 3-krotnie, w sumie przez 3 tygodnie, przesuwał odesłanie nam odpowiedzi na 27 pytań do prezesa Kuleszy, jakie mu zadaliśmy. Wreszcie zaprosili nas na spotkanie, na którym… nie było prezesa. I nie udzielono odpowiedzi na żadne ze skierowanych do niego pytań.
- Chcieliśmy pana zobaczyć – tłumaczył Tomasz Kozłowski powód zaproszenia. Na spotkaniu oświadczono, że pytania zawierają „insynuacje” i „pomówienia”, są „obraźliwe” a nawet „knajackie”. Wbrew wielokrotnym zapowiedziom, nie wysłano nam żadnych odpowiedzi Kuleszy.
Goniec dostał jedynie oświadczenie, które „Biuro Prasowe PZPN” – niestety nikt nie podpisał się pod mailem – nazwało „zbiorczą odpowiedzią”.
Prezentujemy je w całości.
„Z uwagą zapoznaliśmy się z nadesłanymi pytaniami. Zdecydowana większość z nich to pytania zamknięte, w których stawia Pan wyraźną tezę o znamionach insynuacji i pomówień. Taka formuła może sugerować, że wydźwięk Pana artykułu jest z góry ustalony. Mimo wszystko chcąc okazać szacunek dla Pańskiej pracy, przekazujemy poniższą zbiorczą odpowiedź i liczymy, że przytoczy ją Pan w całości w swoim tekście. Niemal w każdym pytaniu sugeruje Pan zdarzenia, które nie miały miejsca. Co więcej, nie przedstawia Pan nawet cienia dowodów, które by uzasadniały zadanie takich pytań. Nie przedstawił Pan żadnych faktów, które można byłoby skomentować, jedynie wystosował Pan szereg niczym niepodpartych zarzutów.
Z chęcią podzielimy się informacjami o działaniach i decyzjach, jakie podejmowano w PZPN, bo wierzymy, że z nich powinno się rozliczać władze Związku. Chętnie rozmawiamy na merytoryczne tematy i odpowiadamy na trudne pytania, bo wychodzimy z założenia, że zawsze można zrobić coś lepiej.
Najwięcej emocji jak zawsze wywołują wyniki sportowe reprezentacji seniorów. Trzeba uczciwie powiedzieć, że te wyniki w ostatnim czasie nie spełniły oczekiwań kibiców. Warto jednak przy tej okazji przypomnieć, że PZPN jest odpowiedzialny za wszystkie 17 reprezentacji narodowych kobiet i mężczyzn w wielu kategoriach wiekowych. Rolą PZPN jest zapewnienie najlepszych warunków do pracy dla każdej z tych reprezentacji, ale również dbanie o generalny rozwój piłki nożnej w Polsce i dlatego to przedstawiciele tego środowiska oceniają kadencję prezesa, głosując w wyborach, które wkrótce się odbędą.
Powoli dobiega końca obecna czteroletnia kadencja. Przez cały ten okres ani razu nie poprosił Pan o wywiad z przedstawicielem władz federacji. Nie interesował się Pan działalnością PZPN - przynajmniej nie ma śladu po takim zainteresowaniu w postaci wniosku o akredytację na jakiekolwiek wydarzenie organizowane przez naszą federację.
W przeddzień wyborów wysyła Pan 27 pytań w większości dotyczących rzekomych spraw sprzed kilku lat. Zbieżność między datą wyborów, a Pana artykułem nie wydaje się przypadkowa.
Trudno komentować w mediach niczym niepodparte insynuacje głównie dotyczące alkoholu, który nigdy nie był ani metodą, ani problemem w prowadzonej działalności, a wykorzystywanie tego tematu do walki przedwyborczej w naszej ocenie, nie ma nic wspólnego z merytoryczną dyskusją i konstruktywną krytyką. Jest raczej przejawem desperacji i braku jakichkolwiek argumentów.
Jeżeli chodzi o kampanię wyborczą sprzed czterech lat to jej najlepszą recenzją, jest wynik, jaki obecny prezes osiągnął w wyborach. Otrzymał 80% głosów. Nie chcemy oceniać aktualnych władz, ponieważ trudno zachować obiektywizm, ale właśnie tak ogromne poparcie, jakie wtedy wyrazili delegaci, jest najwłaściwszym kryterium oceny wspomnianej kampanii.
W odniesieniu do pytań dotyczących Paulo Sousy to warto przypomnieć, że w latach 2021 - 2024 pracował dla czterech różnych zespołów. Wychodzi, że raz na rok zmienia pracodawcę. Przyczyny takiego stanu rzeczy należy raczej zatem upatrywać w trenerze, a nie w pracodawcach. Może trener ma taki pomysł na swoją karierę.
Jest naprawdę wiele merytorycznych aspektów mijającej kadencji, o których można rozmawiać w ramach podsumowania. Ostatnie cztery lata to m.in :
- Ogłoszenie i wdrożenie pierwszej w historii federacji Strategii Piłki Nożnej Kobiet w Polsce;
- Rozwój programów w ramach Szkoły Trenerów PZPN - popularyzacja istniejących oraz uruchamianie nowych ścieżek edukacyjnych; - Organizacja ważnych międzynarodowych wydarzeń (Superpuchar Europy, Finał Ligi Konferencji, Mistrzostwa Europy U19 Kobiet, nadchodzące Mistrzostwa Świata U20 Kobiet);
- Reforma programu Młodzieżowiec 2.0.;
- Podjęcie decyzji o budowie nowoczesnego Centrum VAR;
- Inwestycje w inicjatywy oraz struktury skautingu zagranicznego PZPN
Pozostajemy otwarci na dialog, merytoryczną polemikę oraz konstruktywną krytykę. Możemy rozmawiać o faktach, ale nie będziemy komentować wyssanych z palca insynuacji oraz pomówień.
Ze sportowym pozdrowieniem,
Biuro Prasowe PZPN”.