Kobieta poroniła, a w szpitalu pojawiła się policja. Relacja kobiety o kontrowersyjnym zachowaniu służb
Kolejna bulwersująca relacja Polki, wobec której służby wykazały się kompletnym brakiem empatii i wyjątkową brutalnością. Po historii pani Joanny, której policja, na hasło “aborcja”, kazała nago kucać, teraz na łamach Wysokich Obcasów ukazała się historia Oli (imię zmienione). Opis działań służb wobec kobiety, która poroniła mrozi krew w żyłach.
Historia pani Joanny
Wszystko zaczęło się od historii pani Joanny. Jej los wywołał prawdziwą lawinę reakcji w Polsce. Kobieta w kwietniu br. zażyła tabletkę wczesnoporonną. Niedługo po tym, kobieta poczuła się źle zarówno fizycznie jak i psychicznie. W poszukiwaniu wsparcia zadzwoniła do swojego lekarza psychiatry. Medyczka niezwłocznie poinformowała służby, w tym policję, że pacjentka zażyła środki farmakologiczne i istnieje ryzyko targnięcie się na życie. Pani Joanna trafiła do szpitala w Krakowie.
Tam, ku swojemu przerażeniu kobieta została otoczona przez małopolskich policjantów, którzy kazali kobiecie rozebrać się do naga, kucać. Rzeczy osobiste pani Joanny zostały przeszukane, a służby zarekwirowały jej telefon oraz laptopa. Kilkanaście dni temu historia Polki zelektryzowała opinię publiczną za sprawą głośnego materiału TVN24.
Ewa Błaszczyk potwierdziła nowe informacje o córce. Doniesienia ze szpitala okazały się prawdąWstrząsająca relacja Oli
Szok i niedowierzanie w związku z historią pani Joanny nie zdążyły przeminąć, a tymczasem na łamach Wysokich Obcasów ukazała się wstrząsająca relacja Oli. - Proszę napisać, że zgodziłam się opowiedzieć swoją historię dzięki Joannie. To jej odwaga sprawiła, że chcę głośno mówić o tym, co mnie spotkało, jak zostałam potraktowana przede wszystkim przez prokuratorkę - zaznacza na wstępie rozmówczyni WO, które imię celowo zmieniono.
Kobieta ma 41 lat, mieszka w Warszawie. Ma męża i trzyletniego syna. - Bardzo długo się o niego starałam, po drodze dwa razy poroniłam - dodaje. Ola ponownie zaszła w ciążę w 2022 roku. Komplikacje zaczęły się w 18. tygodniu ciąży. Jak relacjonuje, odczuwała bardzo silne skurcze, dreszcze i miała stan podgorączkowy. 17 czerwca miała udać się na badanie kontrolne USG, ale od rana źle się czuła.
- Byłam wtedy sama w domu z synem, nagle zaczęłam czuć koszmarny ból, nie do opisania. Pobiegłam szybko do łazienki i tam wszystko ze mnie wystrzeliło. Wszędzie tryskała krew, spojrzałam w dół i zobaczyłam zwisającą pępowinę. Nie wiedziałam, jak wstać z toalety, czy mam wyciągać pępowinę z toalety, dziecko dobijało się od środka, więc złapałam szybko za nożyczki i odcięłam tę pępowinę - opowiadała Ola.
Kobieta, po koszmarnym przeżyciu zadzwoniła do męża i na pogotowie. Została przewieziona do szpitala, gdzie lekarz dokonał zabiegu łyżeczkowania. Z relacji zamieszczonej na łamach Wysokich Obcasów wynika, że mężowi 40-latki, już wtedy towarzyszyła policja. - Ola podejrzewa, że to ratowniczka medyczna, która przyjechała na wezwanie do Oli, powiadomiła potem policję, że Ola “dokonała aborcji i utopiła w toalecie dziecko” - czytamy w WO.
Dochodzenie prowadzone “pod kątem dzieciobójstwa”
Do szpitala, gdzie kobieta dochodziła do siebie po traumatycznych przeżyciach przybyła policja. Mundurowi chcieli za wszelką cenę dostać się do sali, gdzie przebywała 40-latka, lekarze jednak odmówili. Do sali zamiast policjantów weszła pielęgniarka, która na polecenie służb pobrała krew do badań. Mimo obaw Oli, że ta zostanie aresztowana - jak czytamy na łamach WO, policja podjęła dochodzenie “pod kątem dzieciobójstwa”, próbka została pobrana.
- Po pobraniu krwi zjechałam na dół, żeby już jechać do domu, policja cały czas była ze mną. Już przy wyjściu policjant dostał kolejny telefon. Nie wiem, czy z prokuratorką wtedy rozmawiał, ale kazano mu zapytać mnie, czy spuściłam wodę w toalecie. Odpowiedziałam, że tak i poirytowana zapytałam, czy pani prokurator będzie nurkować w szambie, bo nie mamy podłączenia do miejskiej sieci, tylko szambo na posesji - relacjonuje kobieta.
Po powrocie do domu okazało się, że na miejscu czeka policja, która otrzymała dyspozycję wypompowania szamba. Prokuratura miała ponadto domagać się również ponownego przepompowania, tym razem przez sitko, ale jak czytamy, szambiarze odmówili.
Postępowanie prokuratorskie
Z domu Oli zabrano m.in. nożyczki, legginsy, które tego dnia miała na sobie, krew z podłogi, a także podpaski “ze śladami brunatnej substancji”. Postępowanie z art. 152 par. 2, który dotyczy pomocnictwa w aborcji, które prowadziła Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe. W październiku ubiegłego roku sprawa została finalnie umorzona. "W decyzji czytamy, że nie uznano dowodu w postaci podpasek ze śladami krwi, a badanie toksykologiczne potwierdziło jedynie, że Oli podawano leki w celach medycznych” - czytamy w Wysokich Obcasach.
Ola do dzisiaj nie usłyszała, chociażby słowa “przepraszam”. Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA zamierza wytoczyć sprawę policji oraz prokuraturze prowadzącym sprawę 40-latki.
Źródło: Wysokie Obcasy