Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Finanse > Gdy usłyszała te słowa od teściowej, zdębiała. Trudno uwierzyć, za co płaciła 1500 zł. miesięcznie
Dawid Szczurek
Dawid Szczurek 07.04.2023 14:38

Gdy usłyszała te słowa od teściowej, zdębiała. Trudno uwierzyć, za co płaciła 1500 zł. miesięcznie

None
GARO/PHANIE

Opieka babć nad dziećmi jest tematem rodzącym wiele problemów. Najczęściej związane są one z pieniędzmi. Pojawia się kwestia wynagrodzenia za czas spędzony z maluchami. - Przy pierwszym dziecku płaciłam mojej teściowej 1500 zł miesięcznie(…) Teściowa powiedziała wprost, że jeżeli ja mam wrócić do pracy, a ona zostać z wnukiem, chce pieniądze - wyznała w rozmowie z "Wirtualną Polską" pani Karolina.

Płaciła swojej teściowej za opiekę nad dziećmi

Opieka babć nad wnukami stała się w ostatnich tygodniach gorącym tematem do dyskusji za sprawą Donalda Tuska. 22 marca w trakcie spotkania w Częstochowie polityk przedstawił propozycję programową Koalicji Obywatelskiej, którą określił mianem "babciowego". 

Pomysł lidera PO, polegający na wręczaniu 1500 zł miesięcznie dla każdej kobiety, która będzie chciała wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim, spolaryzował społeczeństwo.

Większość Polaków nie wyobraża sobie płacić rodzicom bądź teściom za opiekę nad wnukami. Lepszym rozwiązaniem byłoby dla nich zajęcie się przez dziadków dziećmi z ich własnej, dobrowolnej woli. Zdarzają się jednak przypadki, że rodzice nie mają wyjścia…

"Chłopaki do wzięcia". Ryszard "Szczena" Dąbrowski zostanie bezdomny? Jego dom nagle zniknął

"Jeżeli mam zostać z wnukiem, chce pieniądze"

W takiej sytuacji została postawiona rozmówczyni "Wirtualnej Polski" pani Karolina. - Przy pierwszym dziecku płaciłam mojej teściowej 1500 zł miesięcznie, niezależnie od liczby godzin, jakie z nim spędziła. Teściowa powiedziała wprost, że jeżeli ja mam wrócić do pracy, a ona zostać z wnukiem, chce pieniądze - wyznała w rozmowie z portalem.

Kobieta w pewnym momencie życia musiała wrócić do pracy i nie brała pod uwagę innej możliwości. Nie chciała wysyłać dziecko do żłobka, ani pozostawiać go pod opieką obcej osoby. Teściowa stała się więc jedyną opcją.  - Stwierdziła, że nie może znaleźć pracy, która jej się podoba, więc zajmie się wnukiem za pieniądze. Sama podała kwotę, która byłaby dla niej odpowiednia. "Płatności" za opiekę trwały cztery lata. Najpierw płaciłam jej 1500 zł miesięcznie za łączną liczbę godzin, kiedy mnie nie było w domu. Potem, gdy mój syn poszedł do przedszkola, za jedną godzinę dziennie rano i cztery godziny po powrocie dziecka - tłumaczyła kobieta na łamach “Wirtualnej Polski”.

Pani Karolina nie widzi jednak w tym rozwiązaniu niczego kontrowersyjnego. - Moim zdaniem to normalne, jeżeli robią to "na pełen etat". Gdyby tylko podejście mojej teściowej było wtedy inne... Bo nie ukrywam, że odebrałam to tak, jakby nie chciała opiekować się wnukiem, jeżeli nic za to nie dostanie - kończy kobieta.

"Moja mama nie wzięłaby za to nawet grosza"

Zupełnie inne podejście do tej kwestii ma pani Magda, kolejna rozmówczyni "Wirtualnej Polski". Kobieta nie ukrywa, że w przypadku jej rodziny nie byłoby mowy o takich "płatnościach". Po pierwsze, jej mama nie przyjęłaby od niej żadnych pieniędzy. Po drugie - w jej rodzinie obowiązuje zasada, w myśl której nie płaci się za "przysługi".

- Moja mama nie wzięłaby za to nawet grosza. Jest wspaniałą kobietą, mamą i babcią moich dwóch córek. Nie daj Boże, żeby starsza córka nie pojechała do niej chociażby na pół dnia w weekend... Po głowie bym dostała, gdybym kiedykolwiek zadała im pytanie, ile pieniędzy chcą za opiekę nad wnuczkami. U nas nie ma czegoś takiego. Nie ma nawet pożyczania pieniędzy. Jeżeli ktoś czegoś potrzebuje, komuś czegoś braknie, po prostu sobie to dajemy - wyjaśniała kobieta.

Źródło: kobieta.wp.pl