Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Dziadkowie opiekowali się wnuczką od 12 lat. Sąd "dla jej dobra" umieścił ją w domu dziecka
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 03.10.2021 13:42

Dziadkowie opiekowali się wnuczką od 12 lat. Sąd "dla jej dobra" umieścił ją w domu dziecka

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
screen z materiału "Uwaga" TVN z mat. "DZIADKOWIE 12 LAT STARALI SIĘ BYĆ DLA ZUZY RODZICAMI. NAGLE IM JĄ ODEBRANO"

Halinie i Stanisławowi Łojewskim po 12 latach odebrano spod opieki ukochaną wnuczkę. Decyzja sądu zapadła niespodziewanie i bez uzasadnienia, a dziewczynkę umieszczono w domu dziecka. Teraz małżeństwo walczy o powrót Zuzi do domu, w którym się wychowała.

Zuzia jest córką syna państwa Łojewskich. Mężczyzna ma jednak ograniczone prawa rodzicielskie, a jej matka zostawiła dziewczynkę tuż po porodzie. - Tak, jak każda matka ma dziecko od urodzenia, tak samo ja ją chowałam od urodzenia, przez 12 lat. Nawet mam opaskę z imieniem na rękę, którą dostaje się po urodzeniu – mówi pani Halina.

Dziadkowie Zuzi wychowują ją od 12 lat i nazywają nastolatkę nie wnuczką, a swoją córeczką. Sześć lat temu oficjalnie zostali nawet spokrewnioną rodziną zastępczą dziewczynki. Teraz sąd niespodziewanie zadecydował o odebraniu dziecka państwu Łojewskim, nie wyjaśniając powodów swojej decyzji i zasłaniając się niejawnością postępowania.

Niezrozumiała decyzja sądu

O tym, że wnuczka ma trafić do domu dziecka, państwo Łojewscy dowiedzieli się w połowie sierpnia od pracowników powiatowego centrum pomocy rodzinie. Sąd nie poinformował małżeństwa o swojej decyzji i odmówił wydania uzasadnienia. W rozmowie z reporterami "Uwagi" sędzia Marzena Sirokos z Sądu Rejonowego w Brodnicy stwierdziła, że głównym kryterium było dobro dziecka.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

Sąd kieruje się dobrem dziecka. To, co jest dobrem dziecka, to jest pierwsze pytanie, jakie sobie zadaje, wydając zarządzenia, w tym zarządzenia tymczasowe – przekonuje kobieta.

Decyzji tej nie potrafią wytłumaczyć sobie także wszyscy znający rodzinę Łojewskich, w tym sąsiedzi, którzy na własne oczy widzieli, ile wysiłku kosztowało dziadków prawidłowe wychowanie dziewczynki. Jak zapewniają, Zuzia to dobra i uczynna nastolatka, z którą nie było problemów.

– Dziadkowie nie skarżyli się na nią. Czasem nie chciała odrobić lekcji, to miała zabrany telefon. Swoje fochy pokazywała, ale nic poza tym – mówi pan Marek.

Teraz decyzją sądu Łojewscy mogą widzieć Zuzię tylko raz w miesiącu. Stały kontakt utrzymują przez codzienne rozmowy telefoniczne, w których nastolatka skarży się, że tęskni za domem, bo bardzo kocha dziadków.

Reporterzy "Uwagi" postanowili zapytać o opinię w sprawie panią Katarzynę, która od lat prowadzi rodzinny dom dziecka. Obecnie jest matką zastępczą dla piętnaściorga dzieci. Decyzja sądu jest dla niej szokiem i jak podkreśla z taką sytuacją ma do czynienia pierwszy raz.

Pani Katarzyna tłumaczy, że zabezpieczenie w trybie pilnym stosowane jest tylko wtedy, kiedy dochodzi do zagrożenia życia, bądź zdrowia dziecka. Chodzi zazwyczaj o przemocowe rodziny, gdzie jest przemoc fizyczna i psychiczna, molestowanie, czy maltretowanie.

Trudności z wychowaniem wnuczki?

Państwo Łojewscy jedynie domyślają się, że sprawa może mieć związek z fatalnym wydarzeniem z kwietnia tego roku. Podczas wizyty na wojskowym cmentarzu Zuzia stanęła na starym krzyżu. Pech chciał, że dziewczynkę sfotografowano, a zdjęcie opublikowano w sieci.

Dziadkowie przekonują jednak, że był to jednorazowy incydent, za który nastolatka poniosła karę. Zrozumiała swój błąd i dostała nauczkę na przyszłość.

Dzięki pomocy reporterów sąd przesłał uzasadnienie swojej decyzji i okazało się, że centrum pomocy rodzinie stwierdziło, iż dziadkowie mają trudności z egzekwowaniem podstawowych obowiązków. „W związku z czym, nie są w stanie zapewnić jej należytego wsparcia w edukacji”.

Owszem, dziewczynka chodziła do klasy integracyjnej, bo miała problemy z nauką, ale pan Stanisław zawsze powtarzał jej, że musi się uczyć i tego od niej wymagał. Gdy Zuzia nie stosowała się do próśb dziadka, musiała liczyć się z tym, że zabrany jej zostanie telefon albo internet.

Centrum Pomocy Rodzinie obstaje przy swoim

– Prawdopodobnie sytuacja dorastania wnuczki przerosła możliwości rodziny zastępczej – mówi Izabela Lewandowska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Brodnicy.

Państwo Łojewscy nie potrafią zrozumieć tej argumentacji i zaznaczają, że jeśli były zastrzeżenia co do ich działań, centrum powinno było zaoferować wsparcie, a nie od razu kierować wniosek do sądu.

Tymczasem pomoc ośrodka ograniczała się do comiesięcznej kilkunastominutowej wizyty w ich domu koordynatora z PCPR-u. Dyrektor zaznacza, że do tematu nieraz powróci, zaś sędzia prowadząca sprawę deklaruje, że będzie się ona toczyła jak najszybciej w trosce o dobro dziecka.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec.pl

Źródło: Uwaga TVN

Tagi: