37-letni mężczyzna zginął w święta. Znaleziono go umierającego w przydrożnym rowie
W Janikach-Małych (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do śmiertelnego potrącenia 37-letniego mężczyzny, który wracał z bożonarodzeniowego obiadu u swojej cioci. Kierowca nie udzielił mu pomocy. Patrycjusz konał w przydrożnym rowie, kiedy został odnaleziony.
Przerażające sceny w Boże Narodzenie
Okoliczności tragedii ujawnił w rozmowie z „Faktem” jeden ze znajomych ofiary. Patrycjusz miał celebrować święta ze swoją ciocią, po czym w ostatnich chwilach swojego życia podróżować na piechotę do domu.
– W święta był problem ze znalezieniem taksówki i Patrycjusz wracał z obiadu u cioci piechotą. Wyszedł z domu przed szesnastą, a znaleziono go w rowie około dwudziestej. Zdążył przejść około ośmiu kilometrów. Ten drań, który go potrącił, zostawił go żywego w rowie i odjechał, nie udzielając mu pomocy. Może był pijany lub pod wpływem narkotyków – opowiedział znajomy.
Patrycjusz na co dzień miał pomagać swojej mamie w prowadzeniu gospodarstwa. Zaledwie dwa lata wcześniej rodzina przeżywała inną tragedię, kiedy zmarł ojciec mężczyzny.
Zaskakujący widok podczas orędzia prezydenta. Polacy przecierali oczy, mało kto się spodziewałKierowca potrącił patrycjusza i uciekł z miejsca wypadku
Po odnalezieniu Patrycjusza na miejsce zostały wezwane służby ratunkowe, które podjęły próbę ratowania życia mężczyzny. Niestety, ten zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania sprawcy. Komendant policji w Ostródzie dążył do jego najszybszego ujęcia, co faktycznie się udało ze względu na ustalenie marki i koloru samochodu na podstawie odprysków lakieru i rozpitego kierunkowskazu. Sprawca został zatrzymany po dwóch dniach poszukiwań.
Potrącił i zostawił mężczyznę w krytycznym stanie. Teraz grozi mu do 20 lat więzienia
O okolicznościach zatrzymania prawdopodobnego sprawcy wypadku i jego zarzutach poinformował Marek Przybyłek z ostródzkiej policji.
– Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz nieudzielenia pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia - poinformował policjant.
Krzysztof Z. miał przyznać się do czynu i zeznać, że był trzeźwy podczas zdarzenia. Zostanie to sprawdzone za pomocą badań krwi. Grozi mu nawet do 20 lat pozbawienia wolności.
– Zatrzymany przyznał się do zarzucanych mu czynów. W sprawie złożył obszerne wyjaśnienia, które będą brane pod uwagę w toku prowadzonego śledztwa. – przekazał mundurowy.
Źródło: Fakt.pl