Zginął szukając Grzegorza Borysa. Prokuratura podjęła kluczową decyzję
Śmierć ś.p. Bartosza Błyskali, do której doszło podczas poszukiwań Grzegorza Borysa, była wielką tragedią. Jak wykazała przeprowadzona sekcja zwłok, wykwalifikowany strażak-nurek zmarł w skutek niewydolności krążeniowo-oddechowej. Miał zaledwie 27 lat. Okoliczności dramatu wciąż stara się wyjaśnić gdańska prokuratura, która właśnie podjęła ważną decyzję. Czy uda się ustalić dokładne okoliczności nieszczęścia?
Tragedia podczas poszukiwań Grzegorza Borysa
Jak udało się ustalić reporterowi Radia ZET Maciejowi Bąkowi, prokurator nadzorujący śledztwo ws. śmierci Bartosza Błyskali pod koniec ubiegłego tygodnia zdecydował o powołaniu biegłych z zakresu bezpieczeństwa nurkowania oraz medycyny hiperbarycznej.
- Powołano ich dla oceny prawidłowości decyzji podejmowanych w miejscu prowadzonych czynności poszukiwawczych. Badaniu biegłych zostanie poddany również sprzęt, który był używany przez nurka - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk.
Nie żyją dwie małe dziewczynki i ich matka. Policja zatrzymała ojcaBiegli zbadają okoliczności śmierci nurka
Według ustaleń wspomnianej rozgłośni, biegli to te same osoby, które na początku listopada wzięły udział w eksperymencie procesowym w miejscu tragedii. Podczas czynności odtworzono przebieg akcji poszukiwawczej z 1 listopada, kiedy to zmarł Bartosz Błyskala.
ZOBACZ: Tragiczny finał poszukiwań zaginionego siatkarza. 30-latek nie żyje
- W ubiegłym tygodniu w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku pracę rozpoczęła sześcioosobowa komisja, która ma ustalić, dlaczego 1 listopada 2023 roku doszło do śmierci członka ekipy poszukiwawczej i czy podczas czynności dochowano niezbędnych procedur - czytamy.
Sprawa budzi wiele wątpliwości
Z wcześniejszych, mocno niepokojących ustaleń Radia ZET wynika także, że łączność z Bartoszem nurkiem odbywała się jedynie przez tzw. kablolinę, a powodem była awaria centrali łączności podwodnej wykorzystywanej w podobnych sytuacjach.
ZOBACZ: Pożar w polskim mieście, ewakuowano mieszkańców. Nie żyje kobieta
Co więcej, zmarły 27-latek miał zejść pod wodę z tylko jedną butlą, a w razie problemów mógł wezwać pomoc tylko poprzez szarpnięcie przewodem służącym do asekuracji.
Pięć dni później w przeczesywanym zbiorniku wodnym Lepusz na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego znaleziono zwłoki Grzegorza Borysa.
Źródło: Radio ZET