Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Wypadek radiowozu z nastolatkami w Dawidach Bankowych: jedna z dziewcząt zabiera głos
Jakub Franek
Jakub Franek 05.01.2023 17:44

Wypadek radiowozu z nastolatkami w Dawidach Bankowych: jedna z dziewcząt zabiera głos

Policja prowadzi śledztwo ws. zwłok rocznej dziewczynki w Wejherowie.
Polska Policja

Kontrowersje w związku z wypadkiem radiowozu w Dawidach Bankowych pod Warszawą nie ustają. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" dotarli do jednej z nastolatek, która znajdowała się w pojeździe.

Wypadek radiowozu z nastolatkami - "Miałam obawy, że mogą nas gdzieś wywieźć"

Do wypadku radiowozu w Dawidach Bankowych doszło 2 stycznia bieżącego roku. Obecnie trwa postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów kierujących pojazdem. Zarzuca się im wzięcie do radiowozu osób postronnych, spowodowanie kolizji i nieudzielnie pomocy po wypadku.

Zgodnie z nieoficjalnymi doniesieniami, do wypadku doszło, kiedy policjanci postanowili popisywać się przed dwiema nastoletnimi dziewczynami, które wzięli do radiowozu. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" dotarli do jednej z poszkodowanych, 17-letniej dziewczyny, która towarzyszyła swojej 19-letniej koleżance. Wedle jej słów nie wsiadła do radiowozu całkowicie z własnej woli.

- Jechaliśmy ze znajomymi na przejażdżkę "na Dawidy". Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy, że palą się gałęzie i trawy. Zadzwoniliśmy po straż pożarną, która przyjechała i ugasiła pożar. Za nimi przyjechał też radiowóz z dwoma policjantami. - relacjonuje dziewczyna.

Zgodnie z jej opowieścią policjanci byli w dobrym humorze, dowcipkowali. Rzucali żartami o podtekście seksualnym, jak chociażby "nie tylko takiego koguta możemy włączyć". Jak mówi 17-latka — to funkcjonariusze kazali jej 19-letniej towarzyszce wsiąść do samochodu. Rozmówczyni Gazety Wyborczej mówi, że została ona wzięta razem z nią, ponieważ jej koleżanka bała się sama wsiąść do radiowozu.

Policjanci mieli jechać nad wyraz szybko, z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi.

- Miałam obawy, że mogą nas gdzieś wywieźć i coś zrobić. Wydawało mi się, że zaraz zginę - opisywała swoje odczucia na krótko przed wypadkiem - Uderzyłam głową w szybę i w drzwi lewą stroną ciała. [...] Wyczołgałam się z auta i upadłam. Głowę trzymałam pomiędzy kolanami, miałam krew w ustach.

Zgodnie z jej relacją, pierwszy na poszkodowane zareagował młodszy policjant. Miał on spojrzeć im w oczy i powiedzieć "Teraz uciekajcie". Starszy, kierujący pojazdem funkcjonariusz krzyknął "Spierda...cie". Rozmówczyni została przewieziona do szpitala.

- Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło. Zaczęłam się zastanawiać, jakie policjanci mają wobec nas zamiary - kwituje.

Policja zaprzecza tej wersji zdarzeń

Obecnie trwają przesłuchania świadków zdarzenia, 17-letnia rozmówczyni Gazety Wyborczej nadal oczekuje na rozmowę z Policją. Jak jednak zaznacza rzecznik Komendy Stołecznej Policji — świadkowie jak do tej pory twierdzili, że prośba o przejażdżkę radiowozem wyszła od poszkodowanych. Zgodnie z jego relacją, tak również twierdzi jej 19-letnia koleżanka.

Jak jednak dodaje, w kontekście postępowania dyscyplinarnego policji nie interesuje, kto zainicjował znalezienie się postronnych w radiowozie, ponieważ nie było żadnych podstaw, aby dziewczyny się tam znalazły. Postępowanie nadal jest prowadzone, prowadzący samochód policjanci na chwilę obecną przebywają na zwolnieniu lekarskim.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

źródło: radiozet.pl