Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Przyszedł po kolędzie, trudno uwierzyć, co robili domownicy. Ksiądz się tego nie spodziewał
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 06.01.2025 11:31

Przyszedł po kolędzie, trudno uwierzyć, co robili domownicy. Ksiądz się tego nie spodziewał

Kolęda
Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

W Kościele katolickim w Polsce po świętach Bożego Narodzenia rozpoczyna się okres kolędy, czyli wizyt duszpasterskich w domach wiernych. Ta wieloletnia tradycja, choć wciąż praktykowana, ewoluuje w odpowiedzi na zmieniające się potrzeby parafian i księży. Okazuje się, że często duchowni są świadkami dosyć nietypowych sytuacji.

Nowe podejście do duszpasterstwa

W niektórych parafiach wizyty zaczynają się już na początku grudnia i trwają do lutego, jednak nie wszędzie odbywają się w tradycyjnej formie. Niektórzy duchowni, jak ks. Rafał Główczyński znany w sieci jako "Ksiądz z Osiedla", proponują nowe podejście do kolędy, które kładzie nacisk na relacje i otwartość na dialog. Duchowny w swojej parafii w Piastowie odwiedza wyłącznie te domy, do których zostanie zaproszony.

Polacy zobaczyli, co budują nad Bałtykiem i się zaczęło. W sieci aż huczy, zdjęcie obiegło cały kraj

Koperta - darowizna czy przymus?

Jednym z tematów budzących największe emocje jest kwestia wręczania księżom kopert z ofiarami pieniężnymi. Ks. Główczyński stanowczo podkreśla, że jest to dobrowolna ofiara, a jej brak nie powinien wpływać na atmosferę wizyty.

Jeżeli temat koperty jest dla kogoś trudny, to spokojnie może jej księdzu nie dawać. To jest dobrowolna ofiara i absolutnie ona nie jest w kolędzie najważniejsza - tłumaczy.

Pieniądze z ofiar zazwyczaj przeznaczane są na potrzeby parafii, takie jak remonty czy ogrzewanie kościołów. Jednak zdaniem ks. Radka Rakowskiego, proboszcza parafii pod wezwaniem Imienia Jezus w Poznaniu, rezygnacja z tradycyjnej formy zbierania ofiar nie wpływa negatywnie na finanse wspólnoty. W jego parafii wierni mogą przekazywać datki przez cały rok za pomocą ofiaromatu lub przelewu.

Nietypowa sytuacja podczas kolędy. Ksiądz się tego nie spodziewał

Ks. Rakowski zrezygnował z tradycyjnych wizyt duszpasterskich. Zamiast tego oferuje parafianom spotkania w bardziej swobodnej atmosferze... przy kawie.

Ja sobie siedzę, ludzie przychodzą i rozmawiamy na różne tematy. Podobnie rozmawiamy popołudniami i po każdej mszy. Nie wiem, po co jeszcze miałbym organizować kolędę? - zastanawia się duchowny.

Zdaniem ks. Rakowskiego tradycyjna kolęda często staje się bardziej obowiązkiem niż szansą na pogłębienie więzi z parafianami. Podkreśla, że w swojej parafii zna wiernych na tyle dobrze, że spotkania przy okazji kolędy nie są konieczne.

Tradycyjna forma wizyt, polegająca na obchodzeniu wszystkich mieszkań, choć pozwala na dotarcie do szerszego grona parafian, bywa wyczerpująca dla księży. Ks. Główczyński zauważa jednak, że taka forma wizyty może być szansą na kontakt z osobami rzadko odwiedzającymi kościół, wspominając przy tym zabawne sytuacje z przeszłości.

Kiedyś zapukałem do mieszkania, w którym odbywała się impreza. Kiedy wszedłem do środka, uczestnicy zaczęli w panice chować pod stół butelki z alkoholem. Przyznali, że w ogólne nie spodziewali się tego dnia księdza, ale ostatecznie miło mnie przyjęli, porozmawialiśmy, pomodliliśmy się i poświęciłem mieszkanie - opowiada.

Zmiany w podejściu do wizyt duszpasterskich pokazują, że Kościół dostosowuje się do współczesnych realiów. Tradycyjna forma kolędy nadal ma swoich zwolenników, ale coraz więcej duchownych wybiera bardziej elastyczne rozwiązania. Jak zauważa ks. Główczyński, najważniejsza jest otwartość na potrzeby ludzi.

Dziś wiem, że jeśli ktoś się przede mną otwiera, to otwiera się tu i teraz, i jeśli nie wykorzystam tej szansy, to ona mija. Dlatego, jeśli ktoś tego potrzebuje, to zostaję i rozmawiam, nawet gdy to oznacza, że spóźniam się do następnych rodzin i potem muszę się tłumaczyć - mówi.

Kolęda, choć w swojej tradycyjnej formie może wydawać się przestarzała, wciąż stanowi ważny element duszpasterstwa.