Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Rozrywka > Polska aktorka miała 13 lat, gdy trafiła pod opiekę zakonnic. Ujawniła, co tam przeżyła
Patryk Idziak
Patryk Idziak 07.02.2025 18:23

Polska aktorka miała 13 lat, gdy trafiła pod opiekę zakonnic. Ujawniła, co tam przeżyła

Marieta Żukowska
fot. KAPiF

Marieta Żukowska, aktorka znana m.in. z seriali “M jak miłość” i “Barwy szczęścia”, od początku swojej kariery zachwycała umiejętnościami na scenie. W najnowszym wywiadzie opowiedziała, jak udało jej się spełnić marzenie o zagraniu we włoskim filmie. Zdradziła również, że jako 13-latka trafiła pod opiekę sióstr zakonnych i to zdecydowanie nie była łatwa przeprawa. “Odbierała też radość dzieciństwa”, stwierdziła w rozmowie z mediami.

Marieta Witkowska nie żądała sławy – show-biznes sam przyjął ją w swe kręgi

Są w Polsce aktorzy, którym szczerze można pozazdrościć talentu. Nie sposób wykluczyć z ich grona Mariety Witkowskiej, która od pierwszych dni na scenie intrygowała publiczność swoją grą.

W 2006 roku ukończyła Wydział Aktorski na PWSTiF w Łodzi, gdzie zaczęła występować na deskach Teatru im. Stefana Jaracza. Karierę na ekranie rozpoczynała zaś od krótkich epizodów w telewizyjnych produkcjach – jej postacie pojawiały się w “Kryminalnych”, “Sprawie na dziś” czy “Pierwszej miłości". Później dołączyła do obsady serialu “M jak miłość” jako Marzena Sadowska. Zagrała również w kilku głośnych dziełach Patryka Vegi.

Artystyczną duszę objawiła już w dzieciństwie – było ono jednak trudne i stresujące.

Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Marieta Żukowska
fot. KAPiF
Muzyk disco polo zaginął w drodze do kościoła. Policja właśnie zakończyła poszukiwania

Dziecięce marzenia Mariety Żukowskiej spełniły się po latach

W każdym wypadku droga na szczyt wygląda inaczej – różni się, bo i sukces dla każdego może oznaczać zupełnie odmienne wartości. Niektórzy marzą o pieniądzach, inni czekają na możliwość odbycia dalekiej podróży, Marieta Żukowska za to – jako dziecko – pragnęła pewnego dnia stanąć na planie włoskiego filmu. Nie robiła jednak niczego, by przybliżyć się do spełnienia tego marzenia.

Dopiero po latach, gdy została uznaną aktorką, los sam wyciągnął do niej pomocną dłoń. Pewnego dnia do jej menadżerki odezwali się producenci włoskiego obrazu. Jak do tego doszło? Kulisy swojego życia aktorka odsłoniła w wywiadzie dla “Twojego Stylu”. Wychodzi na to, że warto budować sobie sieć kontaktów – czasem może się przydać.

“Marieta, masz rolę!”. Jak to się stało? Była żona reżysera, która wiele lat asystowała Andrzejowi Wajdzie, uważała, że pasuję do roli polskiej lekko postrzelonej arystokratki, i powiedziała o mnie reżyserowi, a on się z nią zgodził. Radość nie trwała długo, przeczytałam scenariusz, a tam… gigantycznie długie monologi mojej postaci po włosku, a ja wtedy mówiłam parę słów w tym języku – wyznała.

Nieznajomość języka włoskiego stanowiła twardy orzech do zgryzienia dla Mariety Żukowskiej, ale pozostawała barierą możliwą do pokonania. Wystarczyło tylko nadrobić zaległości.

Wkuwałam codziennie po kilka godzin, ale nie żałuję ani chwili, zakochałam się we włoszczyźnie. Teraz czekają mnie tam kolejne dwa filmy.

Być może ktoś inny powiedziałby sobie: “To koniec, nie dam rady”. Jednak doświadczenia aktorki z dzieciństwa i dorastania wśród zakonnic uczyniły ją silniejszą.

Marieta Żukowska: "Wyszłam z domu, mając 13 lat"

Dzieciństwo Mariety Żukowskiej nie było usłane różami. Kosztowało ją wiele nerwów, by zapracować sobie na uznanie opiekunów, zwłaszcza tych, którzy pełnili nad nią pieczę, gdy poszła do szkoły. We wspomnianym wywiadzie szczerze opowiedziała o tym, jak wychowywali ją rodzice, a także co działo się, kiedy trafiła do internatu sióstr zakonnych.

Jak mówi, w domu to mama była łagodniejszym z rodziców: “Zachowanie mamy przynosiło ulgę, pamiętam uczucie beztroski, jak chowałam się pod jej spódnicę. Mimo że była nauczycielką, dawała mi wolność. Ale wcześnie wymknęłam się spod ich opieki”. Aktorka musiała w wieku 13 lat zamieszkać w internacie, ponieważ tylko tak mogła rozpocząć naukę w wymarzonej szkole.

Wyszłam z domu, mając 13 lat, bo w Żywcu nie było szkoły muzycznej drugiego stopnia, a przecież miałam być skrzypaczką. Internat w Bielsku-Białej prowadziły siostry zakonne. Każdy dzień miał ustalony rytm. O siódmej budził nas dzwonek, potem śniadanie – wspominała.

Siostry zakonne były wymagające – pilnowały, by wszystko “chodziło jak w zegarku”. Oceny z zajęć musiały być wyższe niż “4”, co miało swoje plusy, ale też jeden wielki minus.

Godziny ćwiczeń na instrumentach, musiałyśmy udowadniać, że wykorzystujemy je efektywnie, bo czwórka z egzaminu to stanowczo za niski stopnień. Nie było miejsca na błędy. Ciągły wyścig z samym sobą i stres. Brakowało przestrzeni na spontaniczność, dziecięce emocje. I choć ta surowość miała cel, kształtowała charakter, uczyła wytrwałości, odbierała też radość dzieciństwa. A tej radości beztroskiej pragnę i chcę coraz więcej i więcej – powiedziała Marieta Żukowska.

Czytaj także: Zainstalował fotowoltaikę i go zamurowało. Popełnił jeden błąd, pokazał dokładne wyliczenia

Marieta Żukowska
fot. KAPiF