Po latach ujawniła, co działo się na planie "Rodziny zastępczej". Nikt nie wiedział
Misheel Jargalsaikhan zasłynęła dzięki roli Zosi Kwiatkowskiej w kultowym polskim serialu "Rodzina zastępcza". Po latach postanowiła podzielić się zakulisowymi wspomnieniami, ujawniając mniej znane aspekty swojej pracy na planie uwielbianej produkcji. To, co zdradziła, zaskoczyło wielu fanów.
Trudne realia pracy dziecięcego aktora
Widzowie mogli śledzić rozwój i dorastanie Misheel Jargalsaikhan i jej bohaterki w otoczeniu aktorskiej "rodziny" przez dekadę. Mimo że dla wielu dziecięcych aktorów występy w telewizji są spełnieniem marzeń, Jargalsaikhan zwróciła uwagę na to, że nie zawsze wyglądało to tak kolorowo, jak można sobie wyobrażać. Gwiazda wspomniała trudniejsze momenty swojej aktorskiej przygody, rzucając nowe światło na doświadczenia na planach filmowych.
Serialowa Zosia zaczęła występować w "Rodzinie zastępczej" jako kilkuletnia dziewczynka. Misheel Jargalsaikhan dopiero z biegiem czasu i z perspektywy dorosłej kobiety uświadomiła sobie, że nie wszystkie chwile na planie były komfortowe. Praca w serialu wymagała obecności na planie przez około 14 dni w miesiącu, co dla dziecka było ogromnym wyzwaniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę naukę i inne obowiązki.
Aktorka ujawniła, że choć produkcja dbała o rozwój dziecięcych aktorów, czasami pojawiały się nieporozumienia i przykre sytuacje. Jednym z takich wspomnień była odmowa charakteryzatorek, które nie chciały jej malować na planie, co wprowadzało ją w dyskomfort i poczucie bycia traktowaną odmiennie.
Z perspektywy czasu Misheel zauważyła również, że kostiumy, które jej wybierano, były celowo większe, aby ukryć dojrzewające ciało. Zabieg ten miał zapobiec przedwczesnemu dojrzewaniu wizualnemu bohaterki, jednak dla młodej aktorki był to sygnał, że jej fizyczność jest poddawana nieustannej kontroli.
Michał Wiśniewski przerwał milczenie. Ujawnił prawdę o budowie domuKontrowersyjna uwaga o diecie. To spotkało Misheel na planie "Rodziny zastępczej"
W jednym z wywiadów Misheel opowiedziała o sytuacji, która z pozoru mogła wydawać się błaha, ale dla niej stała się wyjątkowo nieprzyjemnym wspomnieniem. Jak wspomniała, jeden z członków ekipy serialu zasugerował, aby nie jadła jabłek wieczorem. Powód był zaskakujący - osoba ta tłumaczyła, że spożywanie owoców w porze wieczornej może powodować "puchnięcie".
Usłyszałam od tej osoby komentarz: "Misheel, nie powinnaś jeść tego jabłka. Owoce jemy rano, bo gdy zjesz wieczorem, to można po tym spuchnąć". Co to są za komentarze? Jakie puchnięcie na wieczór, bo zjadłam jabłko? To były sytuacje, które niepotrzebnie budowały dyskomfort - opowiedziała aktorka w rozmowie z Plejadą.
Tego typu komentarze, jak przyznała, wpłynęły na jej relację z jedzeniem - zaczęła zwracać uwagę na to, co spożywa przy innych, aby uniknąć kolejnych przykrych uwag. Dla młodej dziewczyny mogło to stanowić początek trudności z akceptacją swojego ciała i wpłynąć niekorzystnie na jej poczucie własnej wartości.
Misheel Jargalsaikhan z sentymentem wspomina pracę na planie
Mimo wszystko Misheel Jargalsaikhan darzy lata spędzone na planie "Rodziny zastępczej" nieskrywanym sentymentem. Szczególnie ciepło wspomina Gabrielę Kownacką i Piotra Fronczewskiego, którzy wcielali się w jej serialowych rodziców. Aktorka wspomina, że była z nimi emocjonalnie związana i poza kamerą zwracała się do nich "mamo" i "tato". Relacja z serialowymi rodzicami była dla niej czymś więcej niż tylko zawodowym kontaktem.
Bliską więź udało się jej także zbudować z Moniką Mrozowską, grającą jej starszą siostrę, z którą zachowała kontakt także poza planem i utrzymuje go do dziś. Dzięki tym przyjaźniom Misheel mogła poczuć się częścią aktorskiej rodziny.
Serial "Rodzina zastępcza" był popularny w polskiej telewizji przez wiele lat, a widzowie mogli obserwować, jak dziecięcy aktorzy dorastają na ekranie. Lekka i zabawna produkcja poruszała wyjątkowo poważny temat adopcji i wychowywania dzieci z różnych środowisk - dzięki temu zyskała również uznanie za promowanie wartości rodzinnych i tolerancji.