Paragon grozy z polskiego jarmarku bożonarodzeniowego. Ceny z kosmosu, jest też haczyk
Sezon na jarmarki bożonarodzeniowe jest już w pełni. W większości polskich miast możemy znaleźć stragany oferujące najróżniejsze produkty po znacznie zawyżonych cenach. Gdyby tego było mało, sprzedawcy uciekają się do pewnych “sztuczek”, żeby jeszcze bardziej naciągnąć klienta.
Paragony grozy wróciły na święta
Drożyzna na jarmarkach bożonarodzeniowych w całym kraju znana jest Polakom od dawna. Sezon już w pełni, dlatego w większości miast możemy znaleźć stoiska oferujące masę najróżniejszych produktów - od ozdób świątecznych po jedzenie. Z kolei do sieci trafiają kolejne “paragony grozy”, które pokazują, że ceny z roku na rok są coraz wyższe. Dlaczego tak jest? Powodów może być kilka, a wśród nich wymienia się m.in. koszty półproduktów, prądu i wynajmu stoiska.
ZOBACZ: Dramat dzieci w żłobku w polskim mieście. Wyszło na jaw, co robiły opiekunki
Zacznie się już za kilka godzin. Atak zimy w wielu miejscach Polski Tragiczny koniec obławy za mężem zabitej kobiety. W lesie dokonano porażającego odkryciaSzokujące ceny na jarmarku bożonarodzeniowym
Jednym z najpiękniejszych i jednocześnie najdroższych jarmarków bożonarodzeniowych z pewnością jest ten w Krakowie. Osoby, odwiedzające to miejsce z zamiarem kupna czegokolwiek do jedzenia mogą być pewne, że wrócą biedniejsze o co najmniej kilkadziesiąt złotych. Za grzane piwo i wino trzeba należy zapłacić ponad 25 zł, a pajda chleba ze smalcem osiągnęła cenę 20 zł - oczywiście bez dodatków. Zupy znajdują się w przedziale cenowym 15-45 zł, natomiast pierogi to koszt nawet do 52 złote. Najtańsze są z kolei grillowane serki góralskie, które kupimy już za 8-14 złotych w zależności od dodatków.
Bywają jednak przypadki, w których odwiedzając jarmark bożonarodzeniowy, można się dać naciągnąć. Taką sytuację opisali dziennikarze serwisu o2.pl, którzy zdecydowali się odwiedzić krakowskie wydarzenie.
Kupujesz na jarmarku? Uważaj, mogą cie naciągnąć
Miejsca, które zazwyczaj są najliczniej oblegane podczas jarmarku to zazwyczaj stoiska z grillem, gdzie oferowane są różnego rodzaju potrawy mięsne. W pewnych przypadkach trzeba się jednak zastanowić dwa razy, nim dokona się zakupu.
Na pierwszy rzut oka ceny wypisane na drewnianym menu mogą wydawać się przyjazne. 25 zł za golonkę lub szaszłyka to nie przesada, podobnie jak 18 zł za grillowaną kiełbasę. Jest jednak pewien haczyk” - opisują jedno ze stoisk redaktorzy o2.
ZOBACZ: CBA wparowało do "fundacji Rydzyka". Wiemy, co się dzieje
Na czym polega haczyk? Otóż rzeczywiście podane wyżej ceny się zgadzają, jednak małym drukiem w menu wskazane jest, że dotyczą one jedynie 100 gramów produktu, a nie całych dań.
Wzięłam grillowaną kiełbasę. Porcja wyglądała solidnie, więc szarpnęłam się jeszcze na dodatkową kapustę za 15 zł - opowiada w rozmowie z o2 pewna kobieta, która dała się nabrać na “sztuczkę” sprzedawców. Jak dodano, łączna cena na paragonie opiewała na kwotę aż 70 złotych.